Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Jaka będzie Warszawa w 2050 roku?

Na całym świecie coraz głośniej mówi się o idei miast 15-minutowych – koncepcji, która staje się synonimem nowoczesnych, przyjaznych i zrównoważonych aglomeracji. Rozmawiamy na ten temat z Michałem Olszewskim, zastępcą Prezydenta m.st. Warszawy, który prowadzi w jego imieniu sprawy m.in. z zakresu architektury, zagospodarowania przestrzennego, polityki miejskiej, polityki mobilności i zarządzania ruchem drogowym.
.get_the_title().

F5: Jak Pan Prezydent rozumie ideę miast 15-minutowych w kontekście Warszawy? Czy ta koncepcją jest częścią strategii rozwoju miasta?

Michał Olszewski, Zastępca Prezydenta m.st. Warszawy: Idea miast 15-minutowych to koncepcja, która sięga czasów średniowiecza. Już wtedy ludzie chcieli koncentrować wszystkie usługi, najważniejsze punkty w jednym miejscu – żeby nie generować wymuszonej potrzeby podróżowania na długie dystanse. Wszystko po to, by oszczędzać czas. Nie jest to więc nowy pomysł, teraz mówi się o nim więcej, ale ta idea czerpie z pierwotnych koncepcji budowania miast. Z czasem modne stały się jednak pomysły modernistyczne, według których każda część miasta miała pełnić inną funkcję. Swego czasu Warszawa też była takim miastem: były dzielnice, w których znajdowały się fabryki, w innych robiło się zakupy, a jeszcze w innych mieszkało. To się po prostu nie sprawdziło, a z mojej wiedzy wynika, że żadne miasto współcześnie nie rozwija się w tym kierunku.

O rozwoju i rozbudowie miasta decydują 3 siły. Pierwsza z nich to władza samorządowa, która najczęściej dąży do pewnego ładu przestrzennego i budowania balansu. Druga to siła kapitału, a ten skupiony jest często na pieniądzu spekulacyjnym, który wiąże się z szybkim zyskiem i szybkim zwrotem. Trzecią siłą jest ta społeczna, oddolna, która wiąże się z mieszkańcami. Te bardzo cenne, ale krótkotrwałe sąsiedzkie inicjatywy powstają w reakcji na różne bodźce. Możemy zaliczyć do nich wszystkie chwilowe spoty, np. różnego rodzaju targowiska. Aby miasto mogło się odpowiednio rozwijać, należy zadbać o balans między tymi trzema siłami. Z kolei wyzwaniem w planowaniu urbanistycznym jest to, że raz podjęte decyzje zostają z nami niemal na zawsze. Raz nadany kierunek w architekturze odwraca się potem przez dziesięciolecia. A błędy w planowaniu miast jak najbardziej się zdarzają – wszędzie. W Warszawie takim miejscem jest np. Służewiec Przemysłowy.

Czy jednak samo to sformułowanie – miasto 15-minutowe – pojawia się podczas rozmów o przyszłości Warszawy czy może rozwój w tym kierunku dzieje się samoistnie, 'w tle’, bo jest to naturalne właściwie dla wszystkich miast?

W zasadzie kiedy jeszcze nikt nie znał tego pojęcia, stworzyliśmy program o nazwie Warszawskie Centra Lokalne. Celem tego projektu było stworzenie w strukturze każdego osiedla jednostki planistycznej, w której koncentrowałyby się usługi codzienne niezbędne dla mieszkańców. Ten format mocno promowaliśmy już 10 lat temu. Jednym z moich ulubionych realizacji jest projekt targowiska na Falenicy. Groziła mu likwidacja, a my nadaliśmy temu miejscu dodatkowo funkcję kulturalną. To ważne, ponieważ naturalne dla kapitału jest pojawienie się handlu, ale usług kulturalnych i sportowych już nie – tym musi zająć się samorząd. Format Warszawskich Centrów Lokalnych bardzo nam się sprawdził.

W miastach 15-minutowych chodzi przecież o lokalność – o lokalną tożsamość, lokalne usługi i zrównoważony rozwój.

Na jakim etapie jest wdrażanie strategii rozwoju miasta #Warszawa2030? Projekt ten powstał kilka lat temu, czy w związku z tym jest on cały czas aktualny?

Tak, ten dokument został przyjęty w 2018 roku. Strategii nie aktualizuje się co dwa lata, także tym samym nie straciła ona na aktualności. Właściwie to okres pandemii czy wojny utwierdził nas w przekonaniu, że strategia ta jest dobra i powinniśmy się jej dalej trzymać. Obecnie pracujemy nad dokumentami, które przekładają tę strategię na konkretne działania – to np. zakup zielonej energii, budowa farm fotowoltaicznych, dostosowanie MPWiK do neutralności klimatycznej, rozpoczęcie programu zielonego wodoru, utworzenie agencji energetycznej, wymiana oświetlenia na LED itd. To też działania w zakresie transportu.

No właśnie, transport. Co Warszawa robi, żeby ograniczyć ruch samochodowy w mieście, żeby oddać miasto pieszym i rowerzystom?

To gorący temat. Wśród ekspertów nie ma cienia wątpliwości, że transport indywidualny rozrósł się poza naszą kontrolę. To zjawisko globalne. W niektórych miastach liczba użytkowanych pojazdów jest większa niż liczba mieszkańców i to jest niebezpieczne – również przestrzennie, bo miasta nie są z gumy. Każdy z tych pojazdów zabiera nam cenną przestrzeń. W miejscach, w których tory transportowe nie są niezbędne, chcemy tę przestrzeń oddawać mieszkańcom i takim przykładem jest dzisiaj projekt ul. Marszałkowskiej. Z prostych obliczeń wynika, że w niektórych miejscach nie opłaca się utrzymywać szerokich ulic, bo po prostu nie są one wykorzystywane. Dzisiaj przepustowość wielu jezdni nie jest ograniczana ich szerokością a sygnalizacją świetlną. Nawet jak zbudujemy 8 pasów, to przez skrzyżowanie i tak przejedzie tylko określona liczba samochodów.

W ubiegłym roku odnotowaliśmy w Warszawie o 20 proc. mniejszy ruch samochodowy niż w roku 2019.

Wierzę, że to zasługa m.in. budowy nowej linii metra, nowych linii tramwajowych, poprawy jakości taboru. Zwiększyło się też używanie hulajnóg, deskorolek. Duże znaczenie ma elektryfikacja tych urządzeń.

A jak ważne są te nieco bardziej rygorystyczne rozwiązania, takie jak różnego rodzaju zakazy wjazdu czy nakładanie opłat na właścicieli samochodów?

Ostatnio bardzo krytykowanym działaniem, którego się podjęliśmy, było stworzenie Placu Pięciu Rogów [miejsce u zbiegu ulic: Brackiej, Kruczej, Zgody, Szpitalnej i Chmielnej]. Wiele osób krytykuje ten pomysł za uniemożliwienie wjazdu pojazdów w to miejsce. Gniew i niezrozumienie kierowców przekuło się w wytykanie nam betonozy, a prawda jest taka, że ta przestrzeń zmieniła się diametralnie. To projekt, który idzie zgodnie z trendami. Przygotowujemy obecnie plany kolejnych przedsięwzięć, które dotyczą ograniczania ruchu samochodowego w miejscach, w których nie powinien on występować. Właściwie prekursorem tego trendu był Lech Kaczyński, który zabronił wjazdu pojazdów na teren Starego Miasta. To trend niezależny od barw politycznych.

Ostatnio zrobiliśmy badanie wśród mieszkańców, czy chcą oni ograniczenia wjazdu diesli do miasta. Te badania są jednoznaczne: 70 proc. chce, 10 proc. się waha, a 20 proc. jest przeciwne.

Które z inwestycji są w tym momencie dla Warszawy najważniejsze? Które mają sprawić, że miasto będzie jeszcze bardziej przyjazne dla mieszkańców?

Od razu przychodzi mi do głowy Plac Centralny, który jest teraz w trakcie budowy. Pojawiło się tam Muzeum Sztuki Współczesnej, Teatr TR Warszawa, stacje metra Świętokrzyska i Rondo ONZ, będzie zazieleniany też Plac Defilad. Nowe Centrum Warszawy to program zmian przestrzennych, który ma ‘ucywilizować’ śródmiejską tkankę, składa się też z bardzo wielu działań. Efekt finalny tego programu zaplanowany jest na 2035 rok.

Każda inwestycja rowerowa i każda, która poprawia miejską przestrzeń, jest podyktowana trendem budowania lokalności.

Wbrew pozorom jest wiele inwestycji prowadzonych lokalnie, na małą skalę. Łatwo jest mówić o Marszałkowskiej czy Placu Defilad, bo każdy te miejsca kojarzy, ale mało kto wie czym jest Centrum Aktywności Lokalnej na ul. Modlińskiej. To projekt, który jest obecnie w realizacji. To bardzo trudny projekt, bo jest robiony na zabytku, ale ma on za zadanie budować tamtejszą lokalność. Łatwiej jest jednak wymieniać takie projekty jak remont ul. Chmielnej, Plac Pięciu Rogów, ulice Złota i Zgody, transformacja ul. Kruczej – one wszystkie budują lokalność. Jednak największym wyzwaniem przy pracy nad takimi projektami jest to, by ta lokalność nie zmieniła się w ekskluzywność. Miasta historyczne, takie jak Paryż czy Londyn, często popełniały błąd polegający na tym, że higienizowały przestrzeń miejską, a to skutkowało budowaniem ekskluzywności – miejsc, które były ładne, ale też niedostępne dla większości mieszkańców, głównie ze względu na kapitał. Dlatego my kładziemy największy nacisk na targowiska. Te przestrzenie nie są tak wyhigienizowane, są jednak równościowe – tam każdy kupuje. Nawet targowisko na ul. Bakalarskiej się w to wpisuje.

Jaka będzie Warszawa w 2050 roku?

Dokładny plan tego, jaka będzie Warszawa w 2050 roku, pokazaliśmy w czerwcu. Powstała mapa miasta, która pokazuje, gdzie będzie się ono rozwijało, a gdzie nie. Zaznaczyliśmy na niej granice urbanizacji, co jest też mocno krytykowane. To jednak oczywiste, że my jako miasto, jako mieszkańcy powinniśmy chronić te przestrzenie, które nie są dziś zurbanizowane – Wisła, lasy, tereny zieleni – te obszary są płucami miasta. Bez nich ciężko mówić o rozwoju.

Warszawa w 2050 roku będzie miastem lokalnym i zwartym. Na tym terenie przybędzie dodatkowych 250 tys. mieszkańców – to tak jakby dołączyć do nas Katowice lub Gdynię.

Warszawa będzie miastem dogęszczanym – to oznacza, że będziemy dogęszczać już istniejącą strukturę miejską, tym samym nie będziemy jej rozwijać na nowym obszarze, co jest zawsze droższe i środowiskowo złe. Na mapie są zaznaczone również centra lokalne – punkty, które są kręgosłupem miasta 15-minutowego. Kolejnym istotnym elementem jest sieć metra – do 2050 roku ma być już 5 linii, co jest piekielnie ambitnym planem, ale na pewno możliwym. Warszawa będzie też na pewno miastem zdrowym. Miasto zdrowe to takie, które jest czyste, nie emituje zanieczyszczeń, ma zdolność do regeneracji i tworzy zdrowe warunki do życia.

W Warszawie ma przybyć 250 tys. nowych mieszkańców – już teraz Warszawa staje się miastem coraz bardziej europejskim. Jaka jest więc polityka miasta w tej kwestii?

Warszawa jest otwartym miastem – zawsze była. Dzisiaj ciężko znaleźć w mieście osoby, które są z nim związane od pokoleń – 200 czy 300 lat. To zawsze było miasto migracji, nie lubię podziału na ‘rdzennych’ i ‘nierdzennych’ Warszawiaków. Połowa obecnych mieszkańców Warszawy nie urodziła się w tym mieście. Nie ma takiego drugiego miejsca w Polsce, a to pokazuje nam jego DNA – my mamy wpisaną w geny otwartość. Każdy, kto tu kiedyś przyjechał, odnajdywał swoją szansę i budował to miasto. Osoby, które przyjeżdżają dziś, nadal to robią. Przypominanie nam wszystkim o tolerancji, poszanowaniu innych osób, współczuciu i solidarności społecznej jest o tyle niezbędne, że globalne rysuje się trend wojny kultur, jednak cywilizacyjnie – podgrzewanie tego typu emocji jest dużym błędem. To finalnie prowadzi do zaostrzenia konfliktów i do wojen.

Pamiętajmy o tym, że w Warszawie przed wojną mieszkało mnóstwo mniejszości narodowych. Dzisiaj też tak jest. Od kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, Warszawa stała się miejscem, w którym zaczęło mieszkać coraz więcej osób spoza granic Polski. Takich osób będzie coraz więcej, tego możemy być pewni. To trend absolutnie pozytywny dla miasta. My mamy bezrobocie na poziomie 1,5 proc. – to poniżej bezpiecznego poziomu, który wynosi 2,5-3 proc.

Rozmawiała: Marta Zinkiewicz

FUTOPIA