Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Kambo, czyli nowa ayahuasca. Czy warto dręczyć żaby, aby wziąć udział w ceremonii?

Ceremonia polegająca na wstrzykiwaniu sobie toksyny wydzielanej przez żaby ma opinię cudownego remedium na prawie wszystko.
.get_the_title().

Ceremonia ayahuasca pierwotnie stosowana była wyłącznie przez rdzennych mieszkańców Ameryki Południowej. Rytuał polegający na zażyciu naparu wytworzonego z amazońskich roślin zawierających psychoaktywne DMT w ostatnich dekadach zadomowił się także wśród ludzi Zachodu. Przeprowadzane przez szamana seanse ayahuasca tradycyjnie miały oczyszczać organizm z toksyn, wzmacniać czy wspomagać koncentrację. Na polskim gruncie najbardziej znany jest chyba przypadek Kasi Kowalskiej, która twierdziła, że dzięki ayahuasce wyleczyła się z boreliozy. Ci, którzy uczestniczyli w ceremonii twierdzą także, że zmieniła ona ich postrzeganie rzeczywistości i pomogła w odnalezieniu własnej drogi. Podobne opinie krążą także o ceremonii kambo.

Kambo to mieszanka toksyn pozyskiwanych z zielonej żabki noszącej nazwę chwtynicy zwinnej. Toksyna pojawia się wyłącznie, gdy chwytnica czuje, że jest w niebezpieczeństwie – to jej sposób na odstraszanie drapieżników.

Dlatego więc, aby żaba zaczęła wydzielać jad, należy ją porządnie zestresować – najpierw przywiązuje się ją za kończyny, a potem na przykład podpieka. Po pozyskaniu toksyny, zwierzę puszczane jest wolno, jednak mimo to obrońcy praw zwierząt podchodzą sceptycznie do etycznego wymiary ceremonii kambo.

źródło: the times

Ceremonia polegająca na wprowadzeniu toksyny pod skórę podobnie jak w przypadku ayahuaski stosowana była od setek lat przez rdzennych mieszkańców Brazylii czy Peru a od jakiegoś czasu zyskuje szerszą popularność.

W żabim jadzie znajduje się demorfina – naturalny opiat, który jest nawet czterdziestokrotnie mocniejszy od morfiny.

Demorfina uzależnia wolniej od morfiny, organizm potrzebuje także więcej czasu, aby domagać się większych dawek. Podobnie jak w przypadku ayahuaski, ceremonia kambo ma także opinię cudownego remedium na niemal wszystko – zwolennicy uważają ją za naturalny antybiotyk, który zwalcza bakterie, wirusy i grzyby, wspomaga ciało i umysł, pomaga na wszystko od depresji, przez malarię czy impotencję, aż po wirusowe zapalenie wątroby. Naukowcy jednak tego nie potwierdzają. Sam rytuał również przypomina ayahuaskę – uczestniczące w kilkugodzinnej ceremonii osoby muszą się więc liczyć z wymiotami czy też biegunką wywołaną wprowadzeniem toksyny pod skórę. Nie są to jednak efekty uboczne mogące odstraszyć doświadczonych psychonautów. Liczba specjalistów od ceremonii trenowanych przez International Association of Kambo Practitioners rośnie, a wraz z nią liczba miejsc, w których można wziąć udział w rytuale. Należy jednak pamiętać, że wraz z nimi rośnie liczba dręczonych żab.

Tekst: NS

FUTOPIA