Turcji grozi bankructwo. Czy Polska na tym ucierpi?
Tąpnięcie ekonomiczne, do jakiego doszło w Turcji, może mieć kolosalne konsekwencje dla będących dziś jednym wielkim naczyniem połączonym rynków. Okazało się, że rządzony twardą ręką Recepa Erdogana kraj – kraj będący członkiem G-20, kraj którego gospodarka wytwarza każdego roku produkty i usługi o wartości, bagatela, 900 mld dolarów – jest kolosem na glinianych nogach. Kurs tamtejszej liry, który jeszcze w 2013 roku utrzymywał się na poziomie 2 lir za dolara, dobił w poniedziałek do… niemal 7 lir za dolara. A jest to już poziom bezpośrednio zahaczający o skalę niewypłacalności Turków przy wszelkich kredytach poczynionych w amerykańskiej walucie. Na szczęście ten gwałtowny regres ostatnio nieco wyhamował.
Według Macieja Samcika, redaktora naczelnego portalu Subiektywnie o finansach, przyczyn tego konsekwentnie narastającego aż do spektakularnego pęknięcia bańki stanu można się dopatrywać zarówno w sztucznej i ukierunkowanej na pijar, a nie wydajność ingerencji władz w gospodarkę, jak i w nieodpowiedzialnym zadłużaniu się, a także w traceniu wizerunkowej wiarygodności. Szalenie istotny jest również odpływ zagranicznego kapitału będący pokłosiem tych procesów.
Efekt? Inflacja wynosząca… 16 procent, stopy procentowe skokowo podniesione do 17,5 proc., Erdogan w trakcie konferencji wprost zrzucający odpowiedzialność za sytuację na opatrzność („Oddaję się w ręce Boga”). Jeśli dodać do tego skromne w kontekście skali tarapatów rezerwy walutowe Turcji (80 mld dolarów) i fakt, że dzięki dodrukowi i niskiej cenie pieniądza wartość PKB oficjalnie od 2010 roku się podwoiła, podczas gdy tak naprawdę zmniejszało się ono o 3 proc. rocznie, no, nie jest kolorowo. Poniższy wykres dobrze ilustruje ten proces pychy kroczącej przed upadkiem:
Samcik wyszczególnił też trzy główne aspekty, które w całym tym krachu mogą bezpośrednio dotknąć Polski.
1. Groźba utraty ulokowanych w kraju nad Bosforem środków z funduszy inwestycyjnych, takich jak UniAkcje Turcja czy InvestorTurcja. Jak podkreśla autor, w 2016 roku w Turcji było ok. pół miliarda złotych odłożonych tą drogą „polskich” oszczędności. Ile jest teraz?
2. Radykalna i wymierna przestroga dla wszelkich populistycznych prób ingerowania przez polskich polityków w gospodarkę. To właśnie jej sztuczne stymulowanie doprowadziło w Turcji do giełdowego załamania, a i w Polsce, choć na szczęście w znacznie mniejszej skali, stopy procentowe są niskie, zaś inflacja od nich wyższa.
3. Przy dalszym pogarszaniu sytuacji pojawi się ryzyko ekonomicznego tsunami, które przejdzie przez południową Europę i Niemcy, a potem dotrze także do nas.
Dochodzi tu jeszcze bardzo wiele aspektów politycznych i społecznych. To przecież chociażby zagadnienie szczelności tureckiej granicy jest jednym z głównych bieżących oręży Erdogana, który na tym polu byłby pewnie w stanie wynegocjować pomoc i dokładanie się do interesu przez tracące na tym państwa. Jak myślicie, czy będziemy mieli do czynienia z powtórką za scenariusza z Grecji?
Tekst: WM
Źródło: Subiektywnie o finansach, bankier.pl, money.pl