Tysiące próbek w starym bunkrze. Niemcy badają, jak chemikalia wpływają na ludzi

W starym bunkrze od czterech dekad Niemcy przechowują około 400 tysięcy próbek krwi i moczu obywateli. Uważa się, że to najlepsze źródło wiedzy o wpływie zanieczyszczeń na ludzi mieszkających w uprzemysłowionych krajach.
.get_the_title().

Münster to miasto położone w północnej części Niemiec. Wystarczy przejechać piętnaście minut na południe, by ulice i wysokie budynki ustąpiły miejsca polom uprawnym i lasowi, na obrzeżu którego wyrasta pięć starych bunkrów wojskowych. W nich znajduje się 'najlepsze na świecie archiwum tego, jak ludzie zostali skażeni przez zanieczyszczenia chemiczne’. Plany powstania banku próbek opracowywano już w latach 70., jednak oficjalnie stację uruchomiono w 1985 roku.

Zbierane próbki (głównie krew, mocz i osocze) pochodzą od ponad 17 tysięcy ludzi z czterech miejsc w kraju. Materiał pobierany jest od wolontariuszy w wieku od 20. do 29. roku życia, żeby wykluczyć osoby, które mogłyby być narażone na chemikalia w pracy.

Zakładając, że narażenie na substancje uporczywe wzrasta i kumuluje się wraz z wiekiem, gdybyśmy już u młodych osób wykryli wysoki poziom toksyn, wiedzielibyśmy, że musimy zwracać na nie szczególną uwagę. W pewnym sensie studenci są naszym systemem wczesnego ostrzegania – tłumaczy kierowniczka projektu Marike Kolossa-Gehring.

Przechowywaniem i analizą zajmuje się German Environmental Specimen Bank (ESB), który podlega federalnemu ministerstwu środowiska. Jak podaje National Geographic, projekt ma dwa główne cele: 'systematyczne monitorowanie i analizowanie narażenia ludzi na chemikalia, takie jak ołów, rtęć, plastyfikatory, ftalany i inne’ (czyli sprawdzane jest, czy potencjalnie niebezpieczne substancje gromadzą się w ciałach), a także kontrolowanie i sprawdzanie, czy obowiązujące przepisy i normy działają.

Z niemieckich danych korzystają naukowcy z różnych krajów, a ich wnioski są zarówno dobre, jak i złe. Z jednej strony Niemcy wiedzą na przykład, że poziom ołowiu i rtęci we krwi ludzi gwałtownie spadł w ostatnich dziesięcioleciach, z drugiej nowe substancje syntetyczne pojawiają się tak szybko, że trudno śledzić ich indywidualne działanie. Nie wiadomo, jakie będą tego skutki zdrowotne. Obecnie badacze skupiają się na toksycznym PFAS (’wieczne chemikalia’), które wykorzystywane jest do produkcji m.in. sprzętu outdoorowego, parasolek, patelni czy… opakowań na żywność.

Naukowcy podkreślają, że konieczne jest nie tylko monitowanie wpływu toksyn na ludzi, ale również jak najszybsze uregulowanie ich stosowania. Nie chcemy nikogo straszyć ani mówić ludziom, żeby nie używali już żadnego plastiku. Jednak wszyscy musimy budować świadomość tego, co jest wokół nas, a ostatecznie także wewnątrz naszych ciał – mówią.

Źródło: National Geographic
Tekst: AC
Zdjęcie ilustracyjne: Unsplash

FUTOPIA