Ziemia może być jednostką inteligentną – twierdzą astrobiolodzy. Co to dla nas znaczy?

Ziemia jest mądrzejsza niż nam się wydaje. Musimy jednak pamiętać, że człowiek nie jest panem świata. Planetarna inteligencja to pojęcie, które może nam w tym pomóc.

Inteligencja to cecha, którą zwykliśmy przypisywać ludziom. Niekiedy, ewentualnie, bierzemy też pod uwagę zwierzęta: kruki, które potrafią naśladować ludzki głos, zmieniające kolor ośmiornice, rozpoznające się w lustrze szympansy czy naszego psa, który zawsze przyniesie rzuconą mu piłeczkę i dobrze wie, kiedy jest pora na spacer. Wiemy również, że inteligentne sprzęty domowe i AI maja inteligencję tylko w nazwie. Generalnie sądzimy więc, że inteligencja to nie tylko zdolność rozwiązywania problemów, ale również świadomość – a tej technologii (póki co) brakuje. Naukowcy są jednak zdania, że mówiąc o inteligencji, przeoczyliśmy jeden ogromny organizm, a mianowicie… naszą planetę. Badacze sądzą, że taka perspektywa może nam pomóc w stworzeniu ram, które działać będą na różnych polach. Mowa tu zarówno o poszukiwaniach pozaziemskiego życia, jak i badaniach egzoplanet oraz systemów Ziemi, a także problemie zmian klimatycznych i antropocenie. Oznacza to, że uznanie inteligencji Ziemi może wpłynąć zarówno na kwestie 'lokalne’, czyli postępujący kryzys klimatyczny, jak i dotyczące wszechświata – zmieniając perspektywę, można bowiem dojść do bardzo ciekawych wniosków.

Ten eksperyment myślowy pozwoli spojrzeć na nasz świat pod innym kątem.

Planetarna inteligencja – co to takiego?

Na łamach ’International Journal of Astrobiology’ pojawił się tekst, w którym grupa naukowców – Adam Frank z Departamentu Fizyki i Astronomii na University of Rochester, David Grinspoon z Planetary Science Institute oraz Sara Walker z School of Earth and Space Exploration – zadaje niezwykle interesujące pytanie, które brzmi: a co, jeśli Ziemia jest inteligentna? Naukowcy proponują eksperyment myślowy i przedstawiają definicję inteligencji planetarnej. To zdobywanie i stosowanie zbiorowej wiedzy, która działa na skalę planetarną i jest zintegrowana z funkcją sprzężonych systemów planetarnych. Wychodzą od rozwiązania problemu dziury ozonowej czy globalnej odpowiedzi na antropogeniczne zmiany klimatu (to drugie póki co w kategoriach myślenia życzeniowego, ale trzymamy kciuki) – to akurat działania, które rozgrywają się na poziomie jednostkowym lub lokalnym i za które opowiadają poszczególne rządy, kluczem jest koordynacja. Inteligencja planetarna to jednak coś więcej niż tylko suma poszczególnych działań. To aktywność poznawcza działająca na skalę całej planetarną, dzięki której możliwe staje się rozwiązywanie globalnych problemów, takich jak właśnie zmiany klimatyczne.

Fot. Margot RICHARD/Unsplash

Wszystkie ziemskie organizmy są jednością.

Hipoteza Gai

Naukowcy powołują się na Hipotezę Gai, którą w latach 70. XX wieku stworzył brytyjski biolog James Lovelock. Gaja, od której hipoteza bierze swą nazwę, to połączenie biosfery, atmosfery, gleby i oceanów. Chodzi o to, że wszystkie ziemskie organizmy współpracują, by na naszej planecie zachowane zostały odpowiednie warunki do życia. Wszystko jest więc ze sobą sprzężone i działa razem, bo ma przed sobą dokładnie ten sam cel. Ziemia z kolei posiada zdolność reagowania na zmiany i dostosowywania się do nich tak, by życie wciąż było możliwe. Dowodem na prawdziwość tej hipotezy ma być choćby stabilność klimatu oraz homeostaza, czyli zdolność utrzymywania względnie stałych parametrów wewnętrznych w systemie. Przeciwnicy tej hipotezy są jednak zdania, że równowaga klimatyczna nie jest skutkiem istnienia życia na naszej planecie, ale jego przyczyną – organizmy przystosowują się do zastanych warunków i ewoluują. No dobrze, ale wróćmy do inteligencji Ziemi. Naukowcy są zdania, że Hipoteza Gai wyjaśnia to, dlaczego zbiorowa aktywność życiowa na naszej planecie tworzy samowystarczalny system.

Dobrym przykładem mogą tu być grzyby, a w zasadzie zjawisko, które w pewnym uproszczeniu nazywa się 'leśnym internetem’ (’wood wide web’). Chodzi o to, że ciągnąca się pod ziemią grzybnia łączy ze sobą różnych członków królestwa roślin – dzięki niej grzyby pobierają od drzew substancje, które wytwarzane są w procesie fotosyntezy, a drzewa w zamian za to dostają różne związki mineralne i mikroelementy. Są więc systemem naczyń połączonych. Bardzo antropomorfizując to zagadnienie, można powiedzieć, że leśny internet sprawia, że rośliny wzajemnie sobie pomagają. Zdaniem autorów hipotezy inteligencji planetarnej jest to dowód na to, że niewidzialna inteligencja, która dogłębnie zmienia stan całej planety, jest więc możliwa.

My też powinniśmy współpracować z naszą planetą.

Antropocen

Antropocen nie jest wprawdzie oficjalnie uznaną epoką geologiczną, niemniej pomaga w zrozumieniu takich zjawisk jak zmiany klimatu. W czasie rewolucji przemysłowej ludzkość zaczęła wywierać większy niż kiedykolwiek wpływ na naszą planetę, a sytuacja pogarszała się z biegiem kolejnych dekad tak, że dziś stoimy u progu katastrofy klimatycznej. Ogromne ilości dwutlenku węgla, zanik bioróżnorodności, destrukcja złóż, zanieczyszczenie środowiska i mikroplastik we wszystkich zakątkach globu – za wszystkie te zjawiska odpowiada właśnie ludzka rasa. Ludzie postawili się w centrum świata, nie zważając na dobro reszty planety i zaburzając naturalny rytm. Teraz ponosimy tego konsekwencje. – Jeśli chcemy, by nasz gatunek przetrwał, musimy wykorzystać naszą inteligencję dla dobra całej planety – mówi Adam Frank. Tymczasem póki co nasza cywilizacja jest 'niedojrzałą technosferą’ – stworzyliśmy rozliczne technologie, które wpływają na naszą planetę i nie są samowystarczalne. Tu przykładem mogą być choćby powszechnie wykorzystywane paliwa kopalne, które degradują atmosferę naszej planety. To, co pozwala nam przetrwać, niszczy nasz świat. A gdy nasz świat ulegnie destrukcji, razem z nim zniknie też nasz gatunek. – Nie mamy możliwości wspólnego reagowania w najlepszym interesie planety – podkreśla Frank. Eksperyment myślowy naukowców ma więc pokazać, że na Ziemi wszyscy powinni współpracować. Człowiek musi być częścią systemu, a nie panem planety.

Fot. Chris LeBoutillier/Unsplash

Cztery etapy cywilizacji.

W stronę dojrzałej technosfery

Inteligencja planetarna może odgrywać istotną rolę w potencjalnej długoterminowej przyszłości ludzkości. Zdaniem naukowców wszystkie planety w galaktyce, na których jest życie i zrównoważona cywilizacja technologiczna, muszą przejść przez cztery etapy.

Etap 1: niedojrzała biosfera

Miliardy lat temu, jeszcze przed pojawieniem się ludzi. Roślinność jeszcze się nie pojawiła, ale już są drobnoustroje. Życie nie wywiera istotnego wpływu na planetę, nie ma więc sprzężenia zwrotnego.

Etap 2: dojrzała biosfera

2,5 mld do 540 lat temu. Wyodrębniają się kontynenty, rozwija się roślinność, pojawia się fotosynteza, tlen i warstwa ozonowa. Biosfera wywiera wpływ na planetę, być może sprawia, że Ziemia staje się zdatna do zamieszkania.

Etap 3: niedojrzała technosfera

Czyli to, co teraz. Technosfera, która nie jest zintegrowana z innymi systemami Ziemi, takimi jak atmosfera, tylko czerpie energię z systemów Ziemi.

Etap 4: dojrzała technosfera

Czyli stan, do którego, zdaniem naukowców, powinniśmy dążyć. Systemy technologiczne, które nie szkodzą Ziemi, tylko z nią współpracują – dobrym przykładem jest tu zielona energia, słoneczna czy wiatrowa. Biosfera i technosfera łączą siły.

Na początku podkreślaliśmy, że hipoteza inteligencji planetarnej może nam pomóc nie tylko w rozwiązaniu problemu zmian klimatycznych, ale także w poszukiwaniu życia poza Ziemią. W jaki sposób? – Mówimy, że jedyne cywilizacje technologiczne, jakie możemy kiedykolwiek zobaczyć – te, których powinniśmy się spodziewać – to te, które nie zabiły się, co oznacza, że​musiały osiągnąć etap prawdziwej inteligencji planetarnej. To jest siła tego sposobu rozumowania. Łączy to, co musimy wiedzieć, aby przetrwać kryzys klimatyczny, z tym, co może się wydarzyć na dowolnej planecie, na której ewoluuje życie i inteligencja – wyjaśnia Frank.

Tekst: NS
Zdjęcie główne: NASA/Unsplash

FUTOPIA