Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

By zmienić świat, potrzebne jest zupełnie inne spojrzenie na ekonomię

Zamiast globalnego pędu ku bogactwu warto przestawić paradygmat na podejście empatyczne i proludzkie.
.get_the_title().

Chłód, wykalkulowanie, rynkowa gonitwa stawiająca sobie za cel maksymalizację zysków. W obiegowej opinii ekonomia zdecydowanie nie jest branżą, w której liczy się empatia. Co więcej przez podejście, w którym finanse i zarządzanie nimi zaczęły odgrywać rolę jednej z nadrzędnych globalnych „wartości”, doczekaliśmy się świata pełnego prawnych haczyków, kruczków, a przede wszystkim gigantycznych ekonomicznych nierówności. O skali tej niesprawiedliwej dysproporcji pisaliśmy między innymi tutaj. Kiepski PR branży znajduje odzwierciedlenie także w badaniach. W 2017 roku w Wielkiej Brytanii przeprowadzono ankietę, w której zapytano respondentów o stopień zaufania do specjalistów będących reprezentantami konkretnych zawodów. Z 84 proc. zaufania wygrały pielęgniarki.

Ostatnie miejsce, jak łatwo się domyślić, zajęli politycy. A przedostatnie? Tak, właśnie ekonomiści z 25 proc. ufających im osób.

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest oczywiście wiele. Jedna z nich to wspomniane już we wstępie wyrachowanie w działaniach i ukierunkowanie na określony efekt kosztem dużych grup wiekowych, zawodowych czy terytorialnych. Inna to – jakże częste – bardzo wąskie, hermetyczne, zdehumanizowane spojrzenie na świat sprowadzony do cyferek czy kontrowersyjne i niejasne umizgi ekonomistów do polityków sprowadzające neutralną w wydźwięku analitykę do mariażu z ideologią, co jest bardzo niebezpieczne. Są też jednak liczne bardziej „miękkie” przyczyny tej zbiorowej niechęci.

fot. mcds.therapy.eu

Na ciekawą prawidłowość zwrócono uwagę w badaniach autorstwa The Booth School of Business na Uniwersytecie Chicagowskim. Wykazały one, że zdania na różne palące tematy dotyczące codziennych gospodarczych rozwiązań pomiędzy cenionymi ekonomistami a „zwykłymi ludźmi” są zupełnie różne. 10 z pytań, którymi starannie przemaglowano fachowców (np. o wpływ nałożenia ceł na stal i aluminium importowane do USA), zadano następnie losowym Amerykanom, których stanowisko było przy większości z nich inne. Co do powyższego pytania 2/3 obywateli uważało, że taka opłata poprawi ogólny dobrobyt kraju, podczas gdy ekonomiści postulowali stanowcze „nie”. Kluczowa jest tu jednak inna obserwacja – nie chodzi o samą różnicę zdań, a o fakt, że nawet po poinformowaniu obywateli o opinii autorytetów w danej dziedzinie, ludzie dalej trzymali się w ogromnej większości swoich poglądów.

Brak wiary w czystość intencji i uczciwość ekonomistów uniemożliwiały przypadkowym respondentom zaufanie im (mimo ich znacznie większych kompetencji).

Wyobraźcie sobie tylko analogiczną sytuację np. w medycynie, gdy pacjent „rywalizuje na wiedzę” z lekarzem. A przecież komunikacja w takich tematach jak migracje czy rozwój sztucznej inteligencji powinna być jasna i uczciwa. I tu właśnie dochodzimy do sedna problemu, na który zwracają też uwagę tegoroczni nobliści w dziedzinie ekonomii, czyli Esther Duflo i Abhijit Banerjee.

Ich zdaniem konieczna jest ekonomia empatyczna, proludzka, taka, której punktem wyjścia i dojścia nie jest namnażanie kapitału, tylko sprawiedliwa dystrybucja dóbr. Taka, w której wartości inne od pieniądza są uwzględniane na prawach równych kapitałowi.

Spoglądanie na kwestie migracji czy handlu wyłącznie przez pryzmat pieniądza i sposobów na to, by, kolokwialnie mówiąc, „wydusić” z drugiej strony jak najwięcej to droga donikąd. Nie mówiąc już nawet o złych ekonomistach, często na usługach korporacji i władzy, którzy dodatkowo psują branży i tak mocno nadszarpnięty PR. Czy można inaczej? Oczywiście! Godnym naśladowania przykładem jest działalność powstałej w 2013 roku sieci Abdul Latif Jameel Poverty Action Lab (J-Pal).

Zrzesza ona już między innymi ponad 400 specjalistów od ekonomii, którzy właśnie z takiej wielopłaszczyznowej perspektywy wspólnie pracują nad możliwie wyczerpującymi scenariuszami i rozwiązaniami palących problemów współczesności. Według szacunków ich działania i wysiłki (np. opiniowanie konkretnych projektów i koncepcji) obejmują nawet 400 mln osób z całego świata. Oprócz opracowywania sposobów na walkę z biedą w regionach wykluczonych z globalnego obiegu pieniądza ten ekonomiczny think tank zajmuje się również lokalnym „tu i teraz”, np. sytuacją w Stanach Zjednoczonych.

Czy w dobie nawarstwiających się gwałtownie kolejnych słupków przychodów, wydatków i zadłużeń całe to szaleństwo uda się choć trochę zatrzymać i zmieniać stopniowo mainstreamową ekonomię na kształt reguł panujących w J-Pal?

Duflo i Banerjee uważają, że to jedyny sposób na wyjście z impasu świata pełnego nierówności i absurdalnej gospodarczej rywalizacji, która w dobie problemów z klimatem staje się coraz bardziej karykaturalna.

Tekst: WM

FUTOPIA