Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Melancholia, piękno i potrzeba wolności mimo zamknięcia, czyli dlaczego „Time” Arci to utwór-symbol pandemicznego roku

Doświadczenia Alejandry Ghersi w skali mikro przez przypadek splotły się z doświadczeniami słuchaczy w skali makro. I powstało coś unikalnego.
.get_the_title().

Pochodząca z Wenezueli Alejandra Ghersi, szerzej znana jako Arca, wniosła w ostatnich latach do światowej muzyki jedne z najpiękniejszych mariaży uzależniających melodii z eksperymentalnymi naleciałościami.

W efekcie jej skrząca się audialnymi ornamentami twórczość zawieszona jest gdzieś wśród takich stylistyk jak art pop, deconstructed club czy glitch hop i ozdobiona dodatkowo sugestywnymi klipami, w których mocno pobrzmiewają wątki poszukiwania płciowej tożsamości, fascynacja futuryzmem i nowymi technologiami oraz dobitne artykułowanie dźwiękiem i tańcem własnego „ja”.

Więcej o kontekstach twórczości Arci pisał niedawno na naszych łamach Przemek Pstrongowski, dlatego odsyłam do jego tekstu, tym bardziej że tutaj chciałbym się skupić na konkretnym zeszłorocznym tracku Wenezuelki pod tytułem „Time”. Na rozgrzewkę załączam jednak inny i bez wątpienia wart poznania klip Ghersi, który zaszokował świat jeszcze przed jej coming-outem jako osoba niebinarna, mającym miejsce w 2018 roku:

A teraz, dla kontrastu, nasze danie główne:

No dobrze, więc co tak bardzo urzeka w „Time”, że poświęcamy mu osobny tekst? Pamiętacie może krążek „Ye” Kanye Westa ze zdobiącym okładkę napisem: „I hate being bi-polar it’s awesome”? To właśnie dokładnie ten kazus, a najlepszym określeniem dla „Time”, choć pojawi się tu drobny językowy potworek, byłaby chyba euforyczna depresyjność.

Z niemal każdej nutki tego utworu bije poczucie artykułowania kilku różnych typów emocji jednocześnie, co jest główną zaletą gęstej, widmowej, odrealnionej wręcz produkcji, bo przecież podkład jest stosunkowo prosty, jednak niezwykle umiejętnie ubarwiany przez charakterystyczne, przestrzenne maźnięcia syntezatora i ogrom pogłosów.

W efekcie, choć utwór traktuje o przełamywaniu ograniczeń i podążaniu za pragnieniami – może i banały, lecz biorąc pod uwagę biografię artystki już nie do końca – jednocześnie przypomina on zawieszony gdzieś w oddali melancholijny skowyt wyrażający potrzebę wolności. Dodając do tego fakt, że kawałek wyszedł oficjalnie w dobie pandemii, będąc tym samym niezwykle aktualnym głosem uświadamiającym i formą, i treścią, i samym tytułem, że życie ucieka nam właśnie trochę przez palce, konteksty tylko się nawarstwiają.

Długa walka Ghersi z zamknięciem w męskim ciele nieoczekiwanie z powodu losowych okoliczności przepięknie zagrała tu na stopie symbolicznej z zamknięciem przyzwyczajonych do nieograniczonej swobody słuchaczy w czterech ścianach.

Ta dziwna wspólnota doświadczeń sprawia, że niniejszy utwór ma w sobie, nomen omen, coś ponadczasowego. A przecież i to tylko interludium, bo muzykę dopełnia jeszcze nietuzinkowy klip z przewijającym się w nim hasłem „Liberty” na czele, tylko rozdrapującym rany stęsknionych za festiwalami, clubbingiem czy choćby zwykłym, swobodnym życiem odbiorców.

Cała ta choreografia metaforycznego tańca z diabłem (chapeau bas za kreację!) pełna laserów, dymów, kapitalnie pokazanych zbliżeń czy zamkniętego w neonowo-dyskotekowej otoczce rodzącego się uczucia to po prostu realizacyjny majstersztyk.

I to z jakim fotograficznym potencjałem – praktycznie każdy kolejny kadr wyłaniający się po 1:36 to rewelacyjnie wyważone pod względem estetyki zdjęcie. Sprawdźcie!

Tak naprawdę mamy tu zresztą dwa utwory, bo specyficznie rozciągnięte intro wodzi nas za nos do 1:12, by następnie wyłoniła się długa taneczna kulminacja. Kulminacja, która powinna zadowolić zarówno fanów popu i chillwave’u, jak i… trance’u, a nawet ambientu. I pomyśleć, że poprzez nieco przerysowaną, fantazyjną i kolorową opowieść o samej sobie, Arce udało się jednocześnie zamknąć w dźwięku pokoleniowe doświadczenie. A że to bardziej efekt okoliczności niż świadomego działania? To jest w tym wszystkim zdecydowanie najmniej ważne.

Tekst: WM

KULTURA I SZTUKA