Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Robot operował człowieka po raz pierwszy. Pacjent zmarł

Feralna operacja odbyła się 3 lata temu, ale dopiero teraz znane są wyniki śledztwa.
.get_the_title().

Robot chirurgiczny da Vinci stworzony został przez amerykańską firmę Intuitive Surgical w celu ułatwienia wykonywania skomplikowanych zabiegów chirurgicznych metodą małoinwazyjną. Roboty da Vinci używane są od 1999 roku w szpitalach na całym świecie, także w Polsce. Znajdują zastosowanie w różnych dziedzinach chirurgii, zwłaszcza w zabiegach ginekologicznych, urologicznych oraz kardiologicznych.

W 2015 roku w Newcastle Wielkiej Brytanii da Vinci po raz pierwszy operował zastawkę serca. Zabieg skończył się niestety śmiercią pacjenta – 69-letniego Stephena Pettitta.

Teraz, po trzech latach, zakończyło się śledztwo w tej sprawie. Wynika z niego, że za śmierć mężczyzny odpowiada właśnie da Vinci.

Komisja lekarska nie zwala jednak całej odpowiedzialności na robota. Ustalono, że winę ponosi także Sukumaran Nair, chirurg nadzorujący jego pracę. Nair nie posiadał bowiem odpowiednich uprawnień ani kwalifikacji pozwalających na obsługę da Vinci. Mężczyzna wiedział jak obsługiwać robota, ponieważ obserwował operacje w Stanach Zjednoczonych i Holandii, a także korzystał z komputerowych symulacji.

Feralna operacja była jednak dla niego pierwszą okazją, by wypróbować umiejętności w praktyce.

Zespół, który asystował chirurgowi także pozbawiony był odpowiednich uprawnień, a do tego wyszedł z sali operacyjnej jeszcze przed końcem zabiegu. Zgromadzone osoby nie były w stanie się porozumieć, bo da Vinci wydawał zbyt głośne dźwięki, a do tego jeden z asystentów został przypadkowo uderzony przez robota. – Pan Pettitt zmarł z powodu komplikacji po operacji zastawki. Do jego śmierci przyczyniło się również to, że zabieg przeprowadzony był przy pomocy robota – powiedziała koroner Karen Dilks. Da Vinci uszkodził pacjentowi aortę, a krew trysnęła na zamontowaną w robocie kamerę, tym samym sprawiając, że chirurg miał ograniczoną widoczność. Następnie szwy zostały niepoprawnie założone. Co najsmutniejsze w tej sprawie, do tragedii by nie doszło, gdyby pacjent był operowany w sposób tradycyjny. Wówczas, jak tłumaczy koroner, ryzyko śmieci byłoby na poziomie 1-2 proc.

MOTO