Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

5 powodów, dla których warto obejrzeć film „Brat” – rosyjską odpowiedź na „Trainspotting”

Bieda, brak perspektyw, gangsterskie porachunki, czyli gorzki i brutalny obraz Rosji z czasów tuż po pieriestrojce.
.get_the_title().

W trakcie rozbuchanego pokazu mody AW18 w Jekaterynburgu, który odbył się 14 stycznia, ceniony na całym świecie projektant Gosha Rubchinskiy zdecydował się puścić oko także w stronę sympatyków kina. Chór męskich modeli wykonał bowiem na zakończenie eventu utwór „A Farewell Letter” Nautilus Pompilius z kultowym fragmentem „Goodbye, America…”. Piosenka ta, wykorzystywana w wielu kontekstach w latach 80. i 90., ze względu na wiadomą sytuację polityczną, była też jednym z reprezentatywnych elementów uwielbianego przez projektanta filmu „Brat”, konkretnie jego drugiej części. Przypadek?

To był ikoniczny film dla mojej generacji w latach 90. „Brat” był tym samym dla Rosjan, czym „Trainspotting” dla Anglików – mówi o produkcji Rubchinskiy.

Skoro wzmianka o dwóch częściach opus magnum Aleksieja Bałabanowa przebiła się już do szerszej publiczności, to znakomity pretekst, by przypomnieć 5 powodów, dla których tę liczącą sobie dobre 20 lat dylogię warto obejrzeć.

1. Klucz do zrozumienia całego pokolenia Rosjan

Obie części „Brata”, choć nie brakuje w nich przemocy, skradły serca widzów zupełnie czymś innym. Aleksiej Bałabanow odzwierciedlił bowiem przy pomocy kamery przytłaczającą psychicznie rzeczywistość Rosji wczesnych lat 90., zaś główny bohater, Danila Bagrov, ucieleśnia wszystko to, z czym zmagało się wówczas bardzo wielu mieszkańców tego kraju. W walce o przetrwanie Bagrov doświadczał między innymi takich sytuacji, jak walka z wszechobecnymi gangsterami i pomniejszymi bandytami, branie zakładników czy unikanie zabójców. Natężenie kinowego turpizmu w niczym nie odstaje tu od tego, czym dołował widzów choćby Wojciech Jerzy Has w ekranizacji „Pętli” Hłaski (odrapane mury, bijąca zewsząd beznadzieja).

2. Łabędzi śpiew straconego pokolenia

Oba filmy znakomicie, choć bardzo dosadnie i boleśnie, ilustrowały losy pozbawionego przywilejów młodości pokolenia.

Ludzi niezrozumianych, rozgoryczonych, niechcianych, zarówno przez swoich rodziców, jak i rząd (nie tylko własny, ale i przez inne kraje, co przejmująco pokazuje kontynuacja). Wreszcie ludzi skrzywdzonych przez wojnę, biedę, przestępczość i okrucieństwo. Ludzi, którzy nie mogą liczyć na empatię i bliskość z niczyjej strony, są pozostawieni sami sobie. Nawiązanie do naszego Pokolenia Kolumbów, choć nieco przestrzelone pod względem skali krzywd, intuicyjnie dość dobrze oddaje życiową niesprawiedliwość, jaka dotknęła młodych w najbardziej produktywnym i twórczym okresie życia. „Goodbye, America” wybrzmiewa tu więc raczej jak uniwersalna artykulacja straconych marzeń i nadziei.

3. Muzyczny wehikuł czasu

Twórcy wykorzystali swoje kontakty i przyjaźń z największymi gwiazdami w światku post-sowieckiego rocka, dzięki czemu udało im się ubarwić film charakterystycznym, mrocznym soundtrackiem. Na pierwszy plan wysuwa się tu oczywiście muzyka kultowego post-punkowego Nautilus Pompilius, na którego koncert wybiera się nawet w filmie bohater. Na ścieżce dźwiękowej znajdziemy też nagrania takich kapel jak Aquarium czy Chizh & Co.
W tym samym roku, w którym „Brat” wyszedł na kasetach VHS, Wiaczesław Butusow (lider Nautilusa) rozwiązał zespół.

4. Kronika ówczesnej mody ulicznej

fot. Dazed Digital

Na ulicach odbywał się prawdziwy modowy festiwal osobliwości. Z jednej strony można więc było obserwować przeróżne stroje inspirowane punkiem i hip-hopem, próbujące naśladować zachodnią kulturę, z drugiej gangsterzy wystrojeni byli w garnitury Versace, czarne kurtki i złote łańcuchy. A wszystko to przerzedzane bardziej typowymi ciuchami. Krytycznej opinii doczekał się zresztą nawet główny bohater, słysząc słowa: „Twój walkman jest super, ale ubierasz się jak frajer”.

5. Sama historia filmu i cud, że w ogóle powstał

Zupełnie nikt nie zgłosił się z chęcią sfinansowania realizacji filmu. W efekcie Aleksiej Bałabanow postanowił zrobić to sam. Budżet wynosił tylko 20 tys. dolarów, a większość aktorów pracowała za darmo, przynosząc na plan własne ciuchy. Determinacja była tak wielka, że operator kamery musiał grać kierowcę ciężarówki, a Svetlana Pismichenko nauczyła się… kierować tramwajem. Było warto, bo trzy lata po premierze pierwsza część „Brata” nadal plasowała się w czołówce najlepiej sprzedających się w Rosji filmów, zaś w 2000 roku dołączył do niej sequel.

Tekst: WM
Źródło: Dazed Digital

TU I TERAZ