Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Innowatorzy: Depeche Mode

W Wielkiej Brytanii nigdy nie byli należycie doceniani, ale na świecie grupa jest niezwykle popularna i ma status jedynego w swoim rodzaju zjawiska muzycznego.
.get_the_title().

Kiedy przyjeżdżają do Polski na koncerty, przyciągają tłumy. Mimo że zaledwie zimą tego roku zawitali do Łodzi, Gdańska i Krakowa, to na festiwalu Open’er zagrali koncert cieszący się ogromnym zainteresowaniem.

Fenomen zespołu zamiast z każdym rokiem maleć (ostatnie dość przeciętne płyty powinny temu sprzyjać), paradoksalnie wydaje się być coraz większy, na co wpływ mają także nowe pokolenia słuchaczy.

Największe osiągnięcia, które zapewniają grupie status innowatorów miały jednak miejsce dość dawno, bo w latach 80. i 90., gdy byli jednym z najbardziej oryginalnych i kreatywnych zespołów na świecie.

Syntezatory na salonach

Kiedy zaczynali karierę, w świecie muzyki alternatywnej trendy wyznaczały zespoły post-punkowe, a rynek syntezatorów był dopiero w powijakach. Członkowie Depeche Mode uparli się jednak na te drogie wówczas instrumenty i konsekwentnie rozwijali swoje umiejętności w graniu na nich. Dzięki temu stali się jednymi z pionierów synth popu i new romantic, zostawiając potem innych przedstawicieli tych nurtów daleko w tyle. Grupa Dave’a Gahana wciąż rozwijała swoje brzmienie, co widać po ogromnej ewolucji, jaką przeszli pomiędzy debiutanckim „Speak And Spell” a „Black Celebration”. W zaledwie 5 lat przeskoczyli z napędzanego prostą melodią „I Just Can’t Get Enough” do wielowarstwowego, wstrząsającego emocjonalnie „Stripped”. Wtedy już stali się pierwszym zespołem grającym na syntezatorach, który zaszedł tak daleko i zapełniał największe stadiony w Stanach Zjednoczonych, co dotychczas zarezerwowane było dla muzyki rockowej.

Przecieranie szlaków

Brzmienie Depeszy powstawało nierzadko w męczarniach, bo możliwości sprzętowe były takie a nie inne. Nie mogli oni, jak to się robi teraz, zasiąść przy intuicyjnym Abletonie i pracować nad dowolnymi ścieżkami przy pomocy setek wtyczek. Wszystko musiało być wtedy robione ręcznie, wprowadzane do sekwencerów i samplerów – skomplikowanych i wymagających cierpliwości maszyn. To, co Depeche Mode osiągnęli dzięki ciężkiej harówce w studio przy topornym sprzęcie, zapewniło kolejnym pokoleniom wiedzę na temat możliwości tworzenia muzyki elektronicznej. Dlatego gdy następnym razem posłuchacie takiego „People Are People”, pomyślcie, jak trudno było wsamplować i zgrać te wszystkie dźwięki w roku 1984.

Wpływ na muzyczny świat

Rozpoznawalne od razu dźwięki i styl Depeszy są kopiowane do dziś i to w bardzo różnych gatunkach. Większość twórców synth popowych, chociażby nasze The Dumplings, zawdzięcza im wiele. W epoce, w której rządzili Depeche Mode zakorzenione są nawet niezwykle dziś popularne berlińskie i minimalowe odnogi techno, a także gotycka i retro brzmiąca elektronika takich twórców jak Helena Hauff czy Zola Jesus. Niezwykle popularny w dekadenckim Berlinie zespół jest jednym z ojców chrzestnych królujących tam dziś nurtów.

Nie bez powodu zachwycali się nimi też pionierzy techno z Detroit.

Łączenie elektroniki i rocka

Co w szczytowym momencie popularności muzyki grunge może zrobić zespół, który osiągnął największy dotychczas sukces komercyjny i artystyczny, jakim niewątpliwie był „Violator”? Otóż, może połączyć swoje typowe brzmienie z nowym muzycznym objawieniem. „Songs Of Faith And Devotion” nie było jednak żadnym prostym kopiuj-wklej. Dzięki takim utworom jak „In Your Room” czy „Walking In My Shoes” Depeche Mode znów osiągnęli absolutnie nową jakość w muzyce, prezentując mroczną i intensywną fuzję gitar z typową dla siebie elektroniką.

Chwilę wcześniej byli syntezatorową sensacją, a w 1994 można było o nich mówić jako o gwiazdach rocka.

Od tej pory Martin Gore, czując się coraz pewniej z gitarą elektryczną, na dobre zbrata się z tym instrumentem. Gra na nim podczas koncertów do dziś.

Kult

Fani Depeszy uchodzą za najbardziej zorganizowanych i oddanych swoim idolom. Rzadko który zespół zyskał przez lata tak charakterystyczny fanbase. Nawet w Polsce, w latach 80., w czasach głębokiej komuny grupa pochodząca z leżącego na uboczu Londynu Basildon otoczona była kultem, a jej miłośnicy stworzyli wręcz osobną subkulturę depeszowców. Wizerunek grupy: czerń, nastroszone włosy, skóry – to charakterystyczne elementy, które weszły także do na stałe do prywatnych garderób słuchaczy. O tym, jak bardzo oddany, wręcz fanatyczny jest oddział depeszowców niech świadczy atak na fanpage „Są na świecie płyty, o których się nie śniło młodym klerykom”, którego autor skrytykował jakość openerowego koncertu.

TU I TERAZ