Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Moda na telewizyjne retro powroty

W ostatnich latach, poza gigantyczną popularnością quality tv i seriali określanych mianem nowogeneracyjnych, wielkim powodzeniem cieszą się reaktywowane produkcje będące telewizyjnymi hitami lat 80. i 90. Dlaczego tak się dzieje?
.get_the_title().

1. Nostalgia to silny afrodyzjak

Tęsknota za przeszłością, kiedy wszyscy byliśmy młodzi i piękni, zawsze była w cenie. Dzisiaj jednak możemy spełniać większość swoich popkulturowych kaprysów dzięki modzie na powroty do czasów minionych. Gdyby ktoś miał wątpliwości i sądził, że to chwilowy trend, przypomnijmy że z nowymi odcinkami powróciły takie seriale jak „Dynastia”, „MacGyver”, „Twin Peaks”, „Roseanne”, „Pełniejsza chata”, „Kochane kłopoty” czy „Z archiwum X”. Wymieniać dalej? Gdy powróci „Przystanek Alaska”, będziemy mogli uwierzyć, że na nowo przeżywamy lata 90.

Marzenie o tym, żeby wrócić do wydarzenia z przeszłości i móc je naprawić albo kontynuować to tylko teoretycznie świetny pomysł. Dowodzą tego reaktywacje niektórych kultowych seriali. „Roseanne” wróciła po ponad 20 latach od finałowego odcinka i zachwyciła nową odsłoną. Planowane były kolejne sezony, dopóki Roseanne Barr, odtwórczyni głównej roli nie zasłynęła po raz kolejny swoim rasistowskim postem na Twitterze. Po tym zdarzeniu stacja ABC od razu skasowała serial, mimo że był ich największym hitem. Jest szansa na spin-off, ale przykro będzie widzom śledzić losy rodziny Connerów, pamiętając o zachowaniu największej gwiazdy serialu, która do spin-offu nie została zaproszona.
Czasami warto poprzestać na tym, co mamy i nie ryzykować utraty dobrych wspomnień o ulubionej telewizyjnej rodzinie z dzieciństwa niż dowiadywać się, że głowa tej rodziny od teraz kojarzyć się nam będzie z szaloną rasistką wciąż popełniającą te same błędy.

2. Wielbiciele najntisów

Uwielbienie popkultury lat 90. zdaje się nie mieć końca. Same najnitisy wcale nie były tak wspaniałe jak chcemy dzisiaj wierzyć, ale seriale z tamtego okresu i o tamtych czasach wciąż chcemy oglądać. Nie tylko „Z archiwum X” czy „90210” będące rebootem „Beverly Hills 90210”. Bardzo popularne są także seriale o tamtej dekadzie. Dowodzi tego wysoka oglądalność serialu „American Crime Story”, zarówno sezonu poświęconego sprawie OJ Simpsona, jak i drugiego – opowiadającego o śmierci Versace. Także „Manhunt: Unabomber” o schwytaniu Teda Kaczyńskiego i jego procesie, spotkał się z wielkim zainteresowaniem, a mowa o serialu, który powstał dla Discovery i nie był nastawiony na spektakularne widowisko, a raczej był faktycznym i momentami suchym opisem faktów.

Jak widać, lata 90. potrafią sprzedać wszystko – nawet lingwistykę kryminalistyczną.

Widzowie oglądają serial o tym, jak specjaliści czytają sterty listów przestępcy i szukają w nich konkretnych słów. Nie brzmi porywająco? A jednak takie jest.

3. W Twin Peaks mają cholernie dobrą kawę

Powrót serialu Marka Frosta i Davida Lyncha to w ostatnich latach najbardziej oczekiwane wydarzenie w telewizyjnym świecie. Dla jednych był to powrót udany, dla drugich dość bełkotliwy. Frekwencja w tym przypadku nie dopisała, ale nie to było najważniejsze. Ważniejsze było samo obcowanie z nowymi odcinkami produkcji, która zmieniła współczesną telewizją.

Po premierze „Twin Peaks” seriale przestały bać się zabawy gatunkami i konwencjami, zmierzały w stronę swojej złotej ery, którą oficjalnie zapoczątkować miała „Rodzina Soprano”.

Lynch czasem mówi, że myśli o kolejnym sezonie w Twin Peaks, a czasem mówi, że już tam nie wróci. Ważniejsze jednak jest to, że nowe odcinki dały fanom mnóstwo nowego materiału do rozmyślań. Starczy go na kilka lat, co najmniej.

4. Znane melodie lubimy najbardziej

Oficjalne badania mówią, że obecnie oglądamy głównie wyrafinowane dramaty jakościowe telewizji kablowej. Przynajmniej tak deklarujemy, gdy ktoś prosi nas o wypełnienie ankiety. Skąd więc wysoka oglądalność „Pełniejszej chaty”, banalnego sitcomu nawiązującego do swojej wielkiej poprzedniczki, „Pełnej chaty”? Gdyby serial nie cieszył się popularnością, Netflix zrezygnowałby z jego produkcji. Mówił o tym CEO Netflixa, Reed Hestings.

Wniosek więc jest taki, że – mimo szumnych deklaracji – lubimy czasem obejrzeć sitcom z podkładanym śmiechem.

Nic dziwnego w tym, że najbardziej lubimy melodie, które dobrze znamy. Dlatego równie chętnie oglądamy nową odsłonę „Kochanych kłopotów”, kultowego serialu o życiu matki i córki w małym amerykańskim miasteczku, które jest zbyt idealne, aby mogło istnieć w rzeczywistości. Nie od dziś wiadomo, że telewizja kłamie, a nam to wcale nie przeszkadza.

5. Ciąg dalszy właśnie nastąpił… i co teraz?

Skoro wszystko już było i widzieliśmy to aż dwa razy, co teraz mogą zaoferować nam twórcy telewizyjni? Wiemy już, jak potoczyły się dalsze losy naszych ulubionych bohaterów z dzieciństwa. Mamy na co czekać?

Pora na reaktywację seriali animowanych. Wracają „Pełzaki”, serial z początku lat 90., do dzisiaj emitowany przez rozmaite stacje telewizyjne, także w Polsce.

Co prawda najdoskonalszą opowieścią animowaną rozprawiającą się z nostalgią i przeszłością jest aktualnie „BoJack Horseman”, ale gdyby ktoś chciał zmierzyć się ze swoimi ulubionymi serialami animowanymi z dzieciństwa, to będzie do tego okazja, bo powrotów będzie więcej. Nie wiadomo, kto jeszcze wyskoczy z waszej lodówki.

Czy jest jeszcze jakiś serial, na którego powrót wciąż czekacie?

TU I TERAZ