Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Niby problem z typem, a ważny dzień dla rapu. Dlaczego czekałem na płyty PRO8L3Mu i Mesa

Niby dwa różne hip-hopowe światy, a jednak łączy je wspólna wartość. Wartość, która pielęgnowana była na polskich osiedlach. Ten Typ Mes i Pro8l3m wydali dzisiaj nowe płyty ("Rapersampler" i "Ground Zero Mixtape") – z tej okazji Szymon Woźniak "Igoronco" analizuje na łamach F5 fenomen tych artystów i komentuje ich najświeższe dokonania.
.get_the_title().

Mogłoby się zdawać, że prócz tej samej daty premiery nie ma zbyt wielu powodów, by zestawiać ze sobą dwa tak różne zjawiska jak najnowsze albumy Pro8l3mu i Tego Typa Mesa. I choć nie jest tajemnicą, że Mes się jara rapem Oskara – jako fan – i docenia jego warsztat – jako kolega po fachu – to na obu wydawnictwach, które ujrzały dzisiaj światło dzienne, mamy do czynienia z zupełnie innymi środkami wyrazu, momentami nawet biegunowymi odległymi. Ale tak naprawdę nie mogłyby być podobne, wszak każdy z tych materiałów mógł wyjść z pracowni tylko TYCH twórców. W czasach, w których raperzy biorą udział w plebiscycie na najbardziej finezyjne wykonanie tego samego kawałka, na nasz rynek muzyczny trafiają płyty prawie że samoistne. Prawie, bo pomimo unikatowej narracji, żadna z tych produkcji nie urwała się przecież z choinki, a wręcz przeciwnie, jest efektem dwudziestoletniej ewolucji polskiego hip-hopu i czerpie garściami z jego dziedzictwa.

Na czym polega fenomen Pro8l3mu?

Niewątpliwe pasmo sukcesów Pro8l3mu, które bynajmniej nie ma prawa przerwać się w okolicach “Ground Zero Mixtape”, to bardzo ciekawe zjawisko – sporo mówiące o polskim słuchaczu i potencjale w nim drzemiącym.

Brudna, niekiedy brutalna narracja podana w sposób tak bezczelnie prosty, że aż finezyjny, wciągnęła miliony Polaków przez swoją autentyczność.

I nawet nie chodzi o autentyczność rozumianą tak, czy da się ocenić, czy to o czym Oskar nawija, wydarzyło się naprawdę. Chodzi o autentyczność wynikającą z tego jakich używa środków wyrazu. Pro8l3m to nie pięćsetna kopia fajnego klipu z Ameryki. To nie dzieło producenta i rapera, którzy za bardzo zasłuchali się we Francji ani gości próbujących przenosić na krajowy nurt londyński grime (choć porównanie do tego gatunku nie jest od czapy, tyle że nie dotyczy podobieństwa w stylistyce, a raczej w formule – i tu, i tu mamy do czynienia z twórczością niepodrabialną, charakterystyczną dla ducha miasta). Nie, ich językiem jest hardcore hip hop prosto z Warszawy, aczkolwiek mocno zmodyfikowany. To jakiej Oskar używa składni, jak buduje metafory, przywołuje na myśl warszawski uliczny rap końca lat 90. z Molestą na czele, choć znajduje się przecież na niebotycznym i nieosiągalnym dla tamtych legend poziomie – zarówno jeśli chodzi o głębię opowieści, jak i formę podania.

„Ground Zero Mixtape” to hołd dla muzyki blokowisk przełomu wieków

Swego czasu, gdy wybuchł boom na bassową muzykę (czyt. dubstep), raperzy zaczęli gremialnie próbować dosiadać bity na 140 BPM-ach, zwykle polegając przy tym z kretesem. Długo trwało zanim Polacy nauczyli się odpowiednio dzielić frazy, by nie zabijać podkładu i nie zamulać słuchacza (albo odwrotnie). Ileż to wtedy rozmaite gadające głowy naprodukowały się na temat możliwości (a raczej niemożliwości) połączenia polskiego rapu z bassowym tempem. A wystarczyło, że przyszedł taki jeden, co nie wiedział, że się nie da i zrobił to. Oskar sprawia wrażenie właśnie takiego gościa, który miał gdzieś kumate gadki i po prostu zaczął kłaść słowa na coraz to bardziej wymyślne bity Steeza. Nie oznacza to bynajmniej, że „problemowy” raper jest jakimś siermiężnym siepaczem – nic z tych rzeczy, a wręcz przeciwnie.

Jego liryczne i wokalne popisy na “Ground Zero Mixtape” dowodzą wręcz niebywałego kunsztu. Ażeby osiągnąć ten poziom, nie musiał wymyślać siebie na nowo i nie porzucił narzędzi używanych przez niego wcześniej (w dobie uliczno-prawilnego rapu), a które wydawały się teraz, w nowej erze bezużyteczne. Zarówno lujskie cwaniactwo w artykulacji, jak i prostota wypowiedzi świetnie odnajduje się w mieszance serwowanej przez Steeza, bez którego wkładu nie byłoby mowy o nowej jakości w skali sceny, która stała się dziełem Pro8l3mu.

Najnowszy mikstejp Oskara i Steeza jest kolejnym potwierdzeniem opisanej wyżej autentyczności.

Pomysł na album osadzony w klimacie muzyki elektronicznej przełomu wieków (znajdziemy na nim m.in. odniesienia do modnego zarówno wówczas, jak i dzisiaj rave’u) już w samych zapowiedziach brzmiał wybornie. Zgodnie z przewidywaniami, otrzymaliśmy wymyślną syntezę dwóch nurtów, które rządziły w tamtych latach na osiedlach (bo trzeba pamiętać, że nie samym hip-hopem żyła wielka płyta – w każdej osiedlowej ekipie znalazł się ktoś, kto nad jazdę na desce przedkładał jeżdżenie pod osiedlu autem z The Prodigy rozkręconym na pełny regulator i zamiast bagów nosił dresy). I choć niegdyś oba gatunki były sobie bliskie, drogi rapu i elektroniki na wiele lat się rozeszły, tworząc alternatywne wobec siebie rzeczywistości. Zaczęły się przenikać stosunkowo niedawno, wraz z uelektrowieniem rapu. A jak już do tego doszło, to okazało się, że sposobów kombinacji połączenia jednego z drugim jest nieskończenie wiele. Chłopaki z Pro8l3mu nie mieli oporów, by sięgnąć do korzeni – najpierw polskiej muzyki, a następnie polskiej zajawki na elektronikę, czego „Ground Zero Mixtape” – po debiucie i ostatnim minialbumie, które także nawiązywały do tej stylistyki – jest ukoronowaniem.

Mes także wraca do osiedlowych korzeni

Świadomość konieczności określenia się w nowym muzycznym rozdaniu nie była obca także Mesowi. Tak przy okazji – on też był dresiarzem. I właśnie płyta temu poświęcona jest najlepszym tego przykładem. Jako że Piotrek dresiarstwo ostatecznie porzucił, za to obarczył się ambicjami robienia interdyscyplinarnej sztuki wykraczającej daleko poza hip-hopowe ramy, musiał wciąż zadziwiać, nie tylko gawiedź, ale też siebie. Dwa poprzednie jego albumy, czyli wspomniane “TBZD” oraz “Ała” rościły sobie pretensje do tego nie tylko jeśli chodzi o warstwę muzyczną, ale i rozmach treściowy; ewidentnie miały Mesowi pomóc objąć swoim geniuszem jak największe połacie rzeczywistości; stać się możliwie najbardziej obszerną wypowiedzią na temat świata z pozycji Piotra Szmidta. Bez wątpienia, udało się mu osiągnąć te cele. Oba albumy są wybitne.

Nie sposób jednak wyzbyć się wrażenia, że Mes tą wieczną pogonią i pokonywaniem samego siebie jest już trochę zmęczony. I o tym właśnie mówi na samym “Rapersamplerze”.

Najnowsze płyta wydana pod szyldem Alkopoligamii nie jest bynajmniej kontynuacją tamtego trendu. Zamiast wielkiego świata mamy tam małe problemy; w miejsce niemalże socjologicznych diagnoz, otrzymujemy luźne spostrzeżenia. Ale ta skala mikro jest tylko punktem wyjściowym, bo Piotr nie porzucił raptem zapędów do podsumowania wszystkiego dookoła. Robi to, owszem, z tymże mniej uniwersalnie, rzadziej się kryguje, za to częściej ma się wrażenie rzeczywistego obcowania z tym “zwykłym w nim”, a nie wysyłanym przezeń przedstawicielem.

Można rzec, że narracja poprowadzona przez niego na “Rapersamplerze” jest bardziej… hip-hopowa. A przecież jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia – wszak Mes wtedy uważał, że stylistyka hip-hopowa jest potężnym ograniczeniem i jeśli ktoś ma odrobinę kreatywności i rozeznania, powinien z niej migiem czmychać. Tymczasem hip-hopowa na “Rapersamplerze” jest nie tylko narracja, ale i vibe. Oczywiście, materiałowi wyprodukowanemu przez samego Mesa nie brak świeżości, nic tych rzeczy. Po prostu został on na powrót ujęty w ramy. Ramy zupełnie nowe, lecz zarazem przywołujące na myśl stare dokonania Tego Typa – tego z 247 i Flexxipu.

Owe ramy nie mogły być jednak szczególnie krępujące, bo Piotrek-sampler sprawia wrażenie, jakby czerpał z procesu twórczego olbrzymią frajdę. Pewnie nawet większą, niż ta, którą miał Piotrek-raper w czasie rzekomej artystycznej wolności, kiedy był wręcz zobligowany do nieustannego wymyślania siebie na nowo. Zresztą, ten kreatywny szał nie zawsze popłaca. Wybieganie naprzód przed szereg niesie ze sobą ryzyko niezrozumienia – może skutkować tym, że w tym samym momencie wszyscy pobiegną w zupełnie inną stronę.

Przez ostatnie kilka lat okazało się, że zupełnie alternatywny rynek rapowy może pomieścić najróżniejsze osobliwości i osobistości. Okazało się jednak, że nie trzeba robić wygibasów i ukłonów w stronę tzw. powszechnej publiki, aby zyskać popularność. Wystarczy zajebiście robić rap, a tzw. powszechna publika sama przyjdzie.

„RaperSampler” spisuje się pod tym względem wyśmienicie i potwierdza swoją liryczną i wokalną dominację nad innymi raperami. Popularność zarówno Mesa, jak i Pro8l3mu nie jest dziełem przypadku, sprytnych zabiegów marketingowych, koniunktury, ale nieprawdopodobnej wręcz klasy i – przywoływanej w tym tekście niejednokrotnie – autentyczności. Nawet jeśli u pierwszego momentami słychać inspiracje spuścizną po Tribe’ach i działalnością Top Dawg, a niektóre kawałki tych drugich przywołują na myśl Run The Jewels, to nie tylko z patriotycznych pobudek można powątpiewać, czy te rzekome pierwowzory są aby lepsze.

Może to i przypadek, że “Ground Zero Mixtape” i “Rapersampler” ukazują się tego samego dnia, a 20. rocznica wydania “Skandalu” Molesty zbliża się wielkimi krokami. Ale nawet jeśli, to trzeba przyznać – pięknie się złożyło.

PRO8L3M – Ground Zero Mixtape
Ten Typ Mes – „Rapersampler”

TU I TERAZ