Wojna w Ukrainie a zmiany w europejskiej energetyce

Sytuacja w Ukrainie przyspieszyła potrzebę wprowadzenia zmian strukturalnych na europejskich rynkach energii.
.get_the_title().

Inwazja Rosji na Ukrainę może odbić się na dostawach energii dla krajów Europy, dlatego bezpieczeństwo energetyczne UE staje pod znakiem zapytania. Aby zapobiec kryzysowi energetycznemu, konieczne jest podjęcie natychmiastowych kroków. Unia Europejska znalazła się w dość kłopotliwej sytuacji – chce okazać Rosji swój sprzeciw i ukarać ją, a z drugiej strony możliwie nie narażać własnej gospodarki. Gaz ziemny, w dużej mierze importowany z Rosji, tuż po nafcie jest głównym źródłem energii elektrycznej i cieplnej w Europie. Obecnie około 40 proc. gazu ziemnego UE pochodzi właśnie z Rosji. Według Eurostatu to państwo odpowiada również za 25 proc. europejskiego importu ropy i 60 proc. węgla, ale również za znaczą ilość aluminium i niklu – surowców istotnych dla produkcji odnawialnych źródeł energii.

Co prawda w Europie topnieje pozycja węgla energetycznego, ale w dalszym ciągu odpowiada on za około 15 proc. produkcji prądu. W niektórych miesiącach ubiegłego roku węgiel wyparł nawet gaz.

Najwięcej importują go Niemcy i Polska. Niestety w krótkim terminie nie da się zastąpić rosyjskich dostaw węgla – inwestycje w kopalnie wymagają czasu, z kolei w Kolumbii i USA nie ma nadwyżek tego surowca, ponieważ w tych krajach nie pali się węglem w piecach. Co więcej, nasz kraj importuje głównie węgiel sortowany, który służy do palenia w większych kotłowniach i domach. Polskie kopalnie nie są w stanie same zapewnić nam potrzebnej ilości. Rosyjski węgiel, który jest lepszej jakości niż nasz, kupują również ciepłownie. Zakaz jego importu spowodowałby ogromne braki na rynku, a to wywindowałoby ceny.

Pixo Mixo/Unsplash.com

Wskutek wydarzeń w Ukrainie ceny ropy szybko poszły w górę, osiągając niemal 100 dolarów za baryłkę – to najwyższy poziom od ponad siedmiu lat. Europa będzie musiała w coraz większym stopniu polegać na amerykańskiej ropie. Niestety zachodnie koncerny naftowe próbują to wykorzystywać. Felietonistka ekologiczna Kate Aronoff twierdzi, że eskalacja napięć już pomogła w uzyskaniu przez nie wysokich cen za granicą, co sprawiło, że osiągnęły też uprzywilejowaną pozycję wśród rządów USA i Europy. Przewiduje, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy wojna w Ukrainie może skłonić władze do podpisania długoterminowych kontraktów z europejskimi nabywcami.

Wojna w Ukrainie może jednak spowodować przede wszystkim rekordowy wzrost cen lub wstrzymanie dostaw gazu dla państw Unii Europejskiej. Ostatnio pisaliśmy o tym, na ile jest to prawdopodobne. Również odcięcie rosyjskich banków od systemu SWIFT, do czego trwają już przygotowania, bardzo utrudniłoby płacenie kontrahentom za surowce. Czym kraje UE mogłyby zastąpić rosyjski gaz?

Niemcy już zdecydowały się wstrzymać proces certyfikacji rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2.

Pojawiło się kilka alternatywnych rozwiązań, które pomogłyby w zachowaniu bezpieczeństwa energetycznego. Import LNG z USA, Kataru czy Algierii, więcej inwestycji w odnawialne źródła energii, a także powrót do węgla i atomu – jednak energia wyprodukowana przez elektrownie węglowe lub atomowe pokrywałaby zaledwie 10 proc. tej, którą otrzymujemy z gazu. Decydując się na takie rozwiązanie, UE musiałaby również porzucić dotychczasowe plany ograniczenia emisji. Przyszłość zielonej strategii Europy jest więc niepewna. Choć niektórzy twierdzą, że to właściwy moment na zieloną transformację, równie liczna grupa sugeruje wstrzymanie ambicji klimatycznych na rzecz stabilności dostaw.

Niektórzy jednak sądzą, że to szansa na przyspieszenie wprowadzenia zmian w energetyce z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii – tego zdania jest choćby premier Estonii Kaja Kallas. Skorzystałaby na tym Australia, która mogłaby stać się głównym dostawcą energii do Europy, zastępując gaz źródłami odnawialnymi, takimi jak baterie i wodór.

Zdjęcie główne: Zoya Loonohod/ Unsplash.com
Tekst: MZ

TU I TERAZ