Czy celebryci powinni opowiadać publicznie o swoim zdrowiu psychicznym?
Grono celebrytów, którzy bez ogródek opowiadają o swojej walce o zdrowie psychiczne, powiększa się niemal każdego dnia. Najgłośniejszym przykładem jest prawdopodobnie Selena Gomez, która zrobiła na ten temat film dokumentalny, ale o swoich problemach w ostatnich miesiącach opowiadali m.in. Jonah Hill, Megan Thee Stallion, a nawet Dwayne 'The Rock’ Johnson. Nie chodzi jednak tylko o to, by zwrócić na siebie uwagę. Sławni ludzie zdają sobie sprawę z tego, że dysponują platformą, którą mogą wykorzystać, opowiadając o sprawach istotnych społecznie. Dlatego, obok walki o tolerancję i równouprawnienie czy zachęcania do pójścia na wybory, mówią także o zdrowiu psychicznym. W ten sposób temat chorób psychicznych wciąż jest obecny w publicznym dyskursie.
Naukowcy w artykule opublikowanym latem przez Cambridge University Press wskazują destygmatyzację jako najważniejszą konsekwencję takich wyznań.
Mogą nam one uświadomić, że to normalne, że mamy z czymś problem i że powinniśmy poszukać pomocy. Nie musimy się wstydzić i ukrywać swojego stanu psychicznego przed światem. Bo celebryci mają większy wpływ na nasze życie, niż chcielibyśmy przypuszczać. Pamiętacie, gdy w 2013 roku Angelina Jolie poddała się prewencyjnej mastektomii? Tłumy kobiet ruszyły wówczas na badania, co zostało ochrzczone 'efektem Angeliny Jolie’. Nietrudno sobie wyobrazić, że podobny skutek mogą także przynieść opowieści celebrytów o zdrowiu psychicznym.
Dzięki celebrytom i osobom publicznym, które bez ogródek mówią o swoim zdrowiu psychicznym, problemy z nim przestają być wstydliwe. Dyskurs terapeutyczny jest wszechobecny i wszechogarniający – i przemawia także do osób, które w terapii nie są. Dzięki temu zaczynamy się skupiać na tym, jak się czujemy, rozpoznawać i nazywać to, co się z nami dzieje oraz odpowiednio reagować.
Ale ten medal ma dwie strony. Bo to, w jaki sposób wykorzystamy ich wyznania, zależy już od nas.
Słowa takie jak niepokój czy nawet trauma stały się bardzo powszechne, a przez to niekiedy wręcz wyprane ze znaczenia. Powszechna staje się także samodiagnoza i samoleczenie – tego drugiego, na różne sposoby, od medytacji przez melisę po medyczną marihuanę, podejmuje się aż 1/4 z nas. Część szuka pomocy na TikToku czy Instagramie, część zasłuchuje się w podcastach, które mają im pomóc. Tymczasem trzeba pamiętać, że nawet najlepszy podcast może nam dać tylko uogólniony ogląd sprawy, bo każdy przypadek jest inny. Jeśli więc czujesz, że coś się dzieje, skontaktuj się lepiej ze specjalistą, zamiast szukać pomocy na własną rękę.
Tekst: NS