Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Czy mamy obsesję na punkcie dobrego samopoczucia?

Wszyscy chcemy być teraz zdrowi – i dobrze! Ale co, jeśli dążenie do idealnego samopoczucia zamieni się w niezdrowe uzależnienie?
.get_the_title().

Równowaga ciała i umysłu daje nam pełnię szczęścia i spełnienie w zakresie zdrowia psychicznego. Mówi się, że do jej osiągnięcia niezbędna jest medytacja, sen, dieta czy joga. Żadna z tych metod nie jest nowa – mają co najmniej setki lat. Teraz z tej wiedzy zaczęły czerpać również marki lifestylowe, a dbanie o własne zdrowie psychiczne zamieniło się biznes – wciąż powstają kolejne studia jogi czy marki usług czy produktów wellness.

W 2018 roku globalny rynek wellness był wart 4,5 bln dolarów.

Globalne zjawisko koncentrowania się na zdrowiu psychicznym i dobrym samopoczuciu wcale nie sprawiło, że ludzie poczuli się lepiej i nauczyli się o siebie dbać. Za przykład może posłużyć pokolenie Z – dla 87 proc. jego reprezentantów rozwijanie duchowości, dbanie o odpowiedni balans w życiu i zdrowie psychiczne są bardzo istotne, a większość z nich stara się poradzić sobie z własnymi problemami. Jednak ogólny stan zdrowia psychicznego Gen Z nie jest zadowalający. Ale nie tylko młodzi borykają się z problemami – raport Gallupa z 2019 roku, który obejmował przedstawicieli różnych grup wiekowych, wskazał na rekordowy odsetek osób doświadczających lęku, niepokoju czy depresji.

Dbanie o dobre samopoczucie jest obecnie popularne, dlatego też wiele osób zupełnie bezrefleksyjnie podejmuje różnorodne działania, które mają pozytywnie oddziaływać na zdrowie psychiczne. Celem stało się bycie sprawniejszym, szczęśliwszym i bardziej produktywnym. Tworzenie różnego rodzaju harmonogramów, pilnowanie własnej efektywności i ćwiczenia fizyczne, których dowód i tak wyląduje na Instagramie – czas się zastanowić, po co tak naprawdę to robimy.

Kayla Maurais/ Unsplash.com

– Obsesja na punkcie dobrego samopoczucia przypomina dziwne przygotowanie do samotności, do której prowadzi izolacja społeczna – mówi Carl Cederstrom, profesor na Uniwersytecie Sztokholmskim i współautor książki ‘The Wellness Syndrome’.

Dbanie o dobre samopoczucie stało się swego rodzaju ideologią, a wraz z jej rozwojem wszyscy ci, którzy postanowili w tym nie uczestniczyć, są w jakiś sposób wytykani i postrzegani jako leniwi lub za mało zmotywowani. Zniekształcony obraz zdrowia i dyskryminacja osób, które nie wpisują się w ten trend, jest prawdopodobnie najniebezpieczniejszą częścią całego ruchu wellness. Równie szkodliwe jest przekonanie, że dzięki pozytywnemu myśleniu możesz stać się kimkolwiek zechcesz, a jeśli coś pójdzie nie po twojej myśli, będzie to tylko i wyłącznie twoja wina. Takie myślenie prowadzi wręcz do czegoś odwrotnego – pielęgnowania poczucia winy, złego samopoczucia i wewnętrznej nienawiści.

Badacze są również zdania, że próba zoptymalizowania i nadania odpowiednich proporcji każdemu aspektowi naszego życia w celu poprawy jego jakości czasami przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. Istnieją dowody sugerujące, że ciągłe zwracanie uwagi na swoje szczęście może sprawić, że będziesz znacznie mniej szczęśliwy, a obsesyjne skupianie się na swoim dobrym samopoczucie może również zaowocować tym, że staniesz się bardziej krytyczny.

Ci, którzy cenią sobie wysoką jakość własnego życia, mają tendencję do postrzegania tych, którzy nie spełniają ich wysokich standardów, jako gorszych.

Od pewnego czasu kwestia zdrowia psychicznego i dobrego samopoczucia stała się istotna również dla pracodawców. W USA i w Wielkiej Brytanii rośnie liczba firm, które oferują korporacyjne programy wellness, mające zadbać o jakość zdrowia psychicznego pracowników. Niestety znaczna część tych działań jest tylko pozorna, a troska o samopoczucie ma pomóc w wykreowaniu dobrego wizerunku pracodawcy.

Sincerely Media/ Unsplash.com

Wiele z praktyk, które mają pozytywnie wpłynąć na nasz stan psychiczny, jest faktycznie dobra – wdzięczność, ćwiczenia fizyczne, medytacja czy zdrowe odżywianie mogą zdziałać naprawdę wiele.

Nie w tym tkwi problem – problemem jest nasze obsesyjne podejście do nich. Ten wyścig o coraz lepsze samopoczucie i coraz to nowsze, ‘skuteczniejsze’ praktyki wellness jest w istocie toksyczny i sprawia, że czujemy się gorzej. Zamiast obsesyjnego kupowania kolejnych poradników, odkrywania nowych superfoods i zapisywania się na kolejne zajęcia, które mają na celu poprawę stanu naszej psychiki, w razie potrzeby warto skorzystać z pomocy specjalistów. Młode pokolenie przełamuje tabu związane z tematem pomocy psychologicznej, a konsultację z lekarzem traktuje jako coś zupełnie naturalnego. 64 proc. przedstawicieli pokolenia Z stwierdziło, że chodzenie na terapię będzie bardziej powszechne w 2030 roku, a 30 proc. uznało, że do tego czasu wszyscy na nią pójdą, traktując to jak wizytę u każdego innego lekarza.

60 proc. przedstawicieli Gen Z oczekuje, że do 2030 roku wszystkie szkoły i miejsca pracy będą miały swoich doradców ds. zdrowia psychicznego.

W świecie, gdy wiele osób w dalszym ciągu nie ma zapewnionej podstawowej opieki zdrowotnej, nasze podejście do dobrego samopoczucia mimo wszystko popycha nas w kierunku indywidualizmu, podsycając uprzedzenia dotyczące zdrowia i ostatecznie czyniąc nas bardziej nieszczęśliwymi. Zamiast tego warto skupić się również na innych i być obecnym w życiu bliskich mam osób – takie podejście pomoże nam zaspokoić własne potrzeby i wpłynąć pozytywnie na innych.

Żyjemy w różnych społecznościach, część z nich tworzona jest online, a część offline, dzięki czemu jeszcze nigdy dotąd nie czuliśmy aż takiej przynależności. Potwierdzają to przedstawiciele pokolenia Z – 50 proc. z nich przyznało, że to właśnie społeczeństwo odgrywa znaczną rolę w ich samopoczuciu. Co więcej, 80 proc. z nich stwierdziło, że społeczeństwo będzie głównym czynnikiem wpływającym na ich stan psychiczny w 2030 roku.

Zdjęcie główne: Kaylee Garrett/Unsplash.com
Tekst: MZ

ZDROWIE