Naukowcy postanowili sprawdzić, ile mogłaby wynosić maksymalna długość życia człowieka. Okazuje się, że być może istnieje granica nie do przebicia. W periodyku naukowym 'Nature Communications’ opublikowane zostały wyniki badań, które przygotował zespół specjalistów z singapurskiej firmy Gero. Badacze wzięli pod lupę tempo starzenia w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Rosji.

Uznali, że długość życia wiąże się nie tylko z naszym stylem życia i chorobami, ale także z odpornością, czyli czasem, który nasz organizm potrzebuje na regenerację.

Do oszacowania odchyleń od stabilnego stanu zdrowia posłużyły im informacje o liczbie krwinek i dziennej liczbie wykonywanych kroków w różnych grupach wiekowych. Okazało się, że w obu przypadkach wraz z wiekiem organizm miał coraz mniejszą zdolność powrotu do wcześniejszego stanu po zakłóceniach.

Jako że spadek był przewidywalny i narastający, naukowcy stworzyli model, który pozwolił określić, kiedy odporność zniknie całkowicie.

W ten sposób doszli do wniosku, że całkowity spadek odporności i zdolności do regeneracji następuje w wieku 120-150 lat.

W sumie się zgadza: najdłużej żyjąca osoba na świecie, Francuzka Jeanne Calment, zmarła w wieku 122 lat w 1997 roku. A więc wygląda na to, że jeśli planujemy życie w naszym ziemskim ciele, a nie jakieś bardziej transhumanistyczne rozwiązania, dłużej niż półtora wieku żyć nie będziemy. Ale może nic w tym złego?

Zdjęcie główne: Matthew Bennett/Unsplash
Tekst: NS