Średnia długość życia człowieka rośnie w większości krajów od dziesięcioleci. Dzieje się tak dzięki lepszej opiece zdrowotnej, higienie i diecie. Jednak maksymalna długość życia człowieka nie zmieniła się od 1997 roku, kiedy Jeanne Calment z Francji zmarła w wieku 122 lat. Naukowcy z Uniwersytetu Georgii i Uniwersytetu Południowej Florydy twierdzą, że w nadchodzących dziesięcioleciach ten rekord zostanie pobity. Sądzą, że nie osiągnęliśmy jeszcze maksymalnej długości ludzkiego życia – o ile taka oczywiście w ogóle istnieje.

Większość dotychczasowych badań nad maksymalną długością życia człowieka koncentrowała się na biologii. Tym razem naukowcy ze wspomnianych uniwersytetów postanowili podejść do tematu nieco inaczej – z perspektywy statystyki.

W swoich badaniach przeanalizowali dane dotyczące śmiertelności osób z tych samych roczników w USA i 18 innych krajach uprzemysłowionych.

Zauważyli, że chociaż dominującą tendencją jest stopniowy wzrost średniego wieku umieralności, to istnieją również okresy, w których ten wiek jest nagle dużo wyższy. Zjawisko to nazwano ‘odroczeniem śmiertelności’. Naukowcy zauważyli to np. u kobiet urodzonych między 1855 a 1875 rokiem oraz w grupach osób urodzonych między 1900 a 1950 rokiem. Dlaczego akurat wtedy? Zależy to m.in. od tego, w jak stabilnym środowisku gospodarczym czy politycznym żyją dane osoby.

Ten model sugeruje, że najstarsza Japonka urodzona w 1940 roku ma 50 proc. szans na przeżycie ponad 130 lat.

Na świecie nie brakuje zwolenników idei nieśmiertelności – ta wizja wielu wydaje się dość ekscytująca. Gdyby jednak naukowcom udało się to osiągnąć, kwestia starzejącego się społeczeństwa byłaby znacznie poważniejsza niż dziś. Należy pamiętać, że już teraz wiele państw nie wie, jak rozwiązać ten problem w ciągu najbliższych kilku lat.

Tekst: MZ