Post dopaminowy, czyli unikanie bodźców, żeby później czuć więcej

Po nootropikach i mikrodozwaniu w Dolinie Krzemowej zapanowała aura na dopaminowe detoksy. Wszystko po to, żeby znowu poczuć życie mocniej.
.get_the_title().

Styl życia współczesnych ludzi sabotuje naszą biologię. Jesteśmy przebodźcowani, uzależnieni od przyjemności. Zwolennicy postów dopaminowych uważają, że nasz zblazowany układ nerwowy potrzebuje czasami odpoczynku od ciągłych skoków dopaminy, czyli neuroprzekaźnika, który w dużym uproszczeniu odpowiada za odczuwanie przyjemności i motywację (więcej o tym pisaliśmy tutaj).

Post dopaminowy ma, zdaniem biohakerów, spowodować neurologiczny reset.

Zazwyczaj trwa od doby do tygodnia. Wymaga nie tylko całkowitego zrezygnowania z używek, stymulantów, fast foodów, seksu czy cukru, ale też odcięcia się od technologii, mediów, muzyki, a nawet sztucznego światła. Powstrzymania się od konsumowania czegokolwiek oprócz wody, dotykania ciał innych ludzi (i swojego również), a najlepiej wszelkich społecznych interakcji. Ekstremalną formą dopaminowego detoksu jest deprywacja sensoryczna. Ma to przywrócić neurochemiczną równowagę mózgu, poprawić samopoczucie, oczyścić i uwrażliwić receptory dopaminowe. – Dla mnie post dopaminowy jest po prostu syntezą wszystkich innych rodzajów postów, które zrobiłem w życiu. Wszystko po to, by uzyskać zmultiplikowaną korzyść – tłumaczy James Sinka, biohaker i jeden z propagatorów postów dopaminowych. Sinka w czasie postu rzadko wychodzi z domu. W tym czasie zajmuje się rozmyślaniem, czasami podejmuje aktywności, na przykład przerysowywanie wzorów chemicznych z książki do zeszytu.

Jesteśmy uzależnieni od dopaminy. A ponieważ w dzisiejszych czasach dostajemy jej tak dużo, ciągle chcemy więcej. Takie przebodźcowanie sprawia, że coś, co kiedyś było przyjemnością, już nią nie jest. Nasz mózg przystosowuje się do wysokiej podaży neuroprzekaźnika, wzrasta tolerancja – podobnie jak na przykład z kokainą – spada intensywność naszej reakcji, stajemy się odrętwiali.

Po poście dopaminowym jedzenie jest smaczniejsze, kawa pobudzająca, a praca znów przyjemna.

Uwalnianie dopaminy może być wywołane przez szereg bodźców zewnętrznych, szczególnie nieoczekiwanych, istotnych zdarzeń – tłumaczy Joshua Berke, profesor neurologii i psychiatrii na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco. – Może to być każdy nagły przyjemny bodziec, który dzięki wcześniejszemu doświadczeniu nasz mózg powiązał z nagrodą. Trzeba jednak pamiętać, że dopamina to nie jedyny ani nadrzędny związek, dzięki któremu odczuwamy przyjemność.

Choć obecnie epicentrum postu dopaminowego jest Dolina Krzemowa, nie tam i nie ostatnio narodził się pomysł drogi do szczęścia przez ograniczenie bodźców. To samo założenie towarzyszy bardzo starym grupom, na przykład amiszom, albo cichej medytacji Vipassana. To jedna z dwóch podstawowych technik medytacji buddyjskiej. Praktykujący mają między innymi „powstrzymać się od zabijania jakichkolwiek istot, aktywności seksualnej, kłamania, przyjmowania środków odurzających w tym także dodatków do żywności”. Zabronione jest też „jedzenie po godzinie 12:00, ozdabianie ciała, przyjemności zmysłowe i spanie w luksusowych łóżkach”.

Niektórzy uważają, że post dopaminowy jest w zasadzie medytacją Vipassana, ale w wersji techno.

Zdania ekspertów na temat postów dopaminowych są podzielone. Dr Cameron Sepah, psycholog, praktykuje posty dopaminowe z uzależnionymi klientami w rejonie Doliny Krzemowej. Uważa, że ten rodzaj postu wpisuje się w zasady techniki behawioralnej zwanej „kontrolą bodźców” i jego zdaniem jest dobrym sposobem na optymalizację zdrowia i wyników prezesów oraz inwestorów, z którymi współpracuje. – Z uwagi na stresującą naturę ich pracy, są skłonni do uzależniających zachowań, aby stłumić stres i negatywne emocje – wyjaśnia Sepah. – Nazwa “post dopaminy” jest jednak trochę myląca. To post od stymulacji. Dopamina jest tylko powiązana z mechanizmem wzmacniającym uzależnienia i stanowi chwytliwy slogan.

Nie ma dowodów na to, że głodówki i unikanie technologii obniżają poziom dopaminy w mózgu. – To moda, a nie procedura oparta na kontrolowanych badaniach – zaznacza dr Amy Milton, wykładowczyni psychologii i neurobiologii w Downing College w Cambridge. – Nie jestem pewna, czy ma to wpływ na układ dopaminowy czy faktycznie go resetuje, co nie znaczy, że takie przyjrzenie się swoim nawykom jest bezcelowe. Post związany z technologią ma jednak niewątpliwe zalety. – Wszyscy powinniśmy od czasu do czasu odłączać się od gniazdka – twierdzi Kim Hellemans, badaczka neurobiologii uzależnień z Uniwersytetu Carleton w Ottawie, ale z pewnym zastrzeżeniem – Przypisywanie wszelkich korzyści, które zauważasz, zmniejszonemu poziomowi dopaminy jest nadmiernym uproszczeniem i fałszywym przedstawieniem złożoności układu nerwowego.

Jednocześnie dobrowolna izolacja społeczna, która również jest wpisana w ekstremalne wersje dopaminowego postu, jest szkodliwa dla zdrowia psychicznego.

Interakcje ludźmi, szczególnie ludźmi, których lubimy, nie mogą być dla nas złe, a wsparcie społeczne niesie ze sobą szeroki zakres korzyści – od kontroli stresu, aż po poprawę zdrowia fizycznego. – Ludzie ewoluowali jako gatunek wysoce społeczny, dlatego samotność i bardzo niewielka stymulacja społeczna mogą być zakodowane w układzie nerwowym jako zagrożenie. Samotność jest jednym z najsilniejszych stresorów – tłumaczy Hellemans.

Może jesteśmy przestymulowani, ale w czasach, gdy coraz bardziej doskwiera nam epidemia samotności, a eksperci pracują nad kreatywnymi sposobami, by odciągnąć ludzi od ich samotnych nawyków, intencjonalne unikanie kontaktów z ludźmi wydaje się zwykłym marnotrawstwem.

Tekst: AvdB

ZDROWIE