Ekstremalne upały są bardziej śmiercionośne niż huragany, powodzie i tornada razem wzięte
Liczba chorób i ofiar śmiertelnych związanych z upałami rośnie od lat 80. XX wieku, co jest bezpośrednim skutkiem wzrostu temperatur na Ziemi. Według amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska z powodu ekstremalnie wysokich temperatur każdego roku w Stanach Zjednoczonych umiera około 1,3 tys. osób – od 2004 do 2018 roku to łącznie 10 527 ofiar. Prognozy mówią, że ten wskaźnik będzie tylko rósł. Zjawisko to oczywiście nie występuje wyłącznie w USA – badanie opublikowane przez Lancet wykazało, że w 2019 roku 356 tys. osób w dziewięciu badanych krajach zmarło z powodu chorób związanych z ekstremalnymi upałami. Istnieją również konsekwencje ekonomiczne – według Rady Atlantyckiej Stany Zjednoczone mogą stracić około 100 mld dolarów rocznie z powodu skutków upałów.
Ekspozycja na ekstremalne ciepło może uszkodzić ośrodkowy układ nerwowy, mózg i inne ważne narządy, a skutki mogą pojawić się od razu, prowadząc do przegrzania organizmu, skurczy lub udaru cieplnego. Upał zaostrza również istniejące schorzenia, takie jak nadciśnienie i choroby serca, i jest szczególnie niebezpieczny dla osób cierpiących na choroby przewlekłe. W grupie wysokiego ryzyka są osoby starsze i dzieci, które w ekstremalnych warunkach mogą nie być w stanie regulować temperatury ciała tak skutecznie jak dorośli. Zagrożone są jednak osoby w każdym wieku.
Ekstremalne upały są główną przyczyną zgonów związanych z pogodą w Stanach Zjednoczonych.
W latach 2011-2020 temperatura Ziemi była o 1,09 stopnia Celsjusza wyższa od tej z lat 1850-1900. To uśredniona wartość, ponieważ temperatura nad lądem wzrosła o 1,59 a nad oceanem o 0,88 st. Chociaż tempo wzrostu może wydawać się stosunkowo powolne, oznacza to dramatyczną zmianę, a jej wpływ na planetę jest ogromny. 10 najgorętszych lat w historii wystąpiło od 2010 roku. Lato 2022 roku było najcieplejszym w znanej historii dla Stanów Zjednoczonych. Temperatury w Dolinie Śmierci w Kalifornii sięgnęły wówczas 52 stopni Celsjusza.
Ekstremalne upały stanowią zagrożenie dla przedstawicieli wszystkich grup społecznych, ale ludzie w gęsto zaludnionych środowiskach miejskich cierpią najbardziej. Związek między urbanizacją a zagrożeniami związanymi z upałami stanie się jeszcze silniejszy, ponieważ coraz więcej ludzi na całym świecie przenosi się do miast. W Ameryce Północnej już teraz 82 proc. populacji mieszka w miastach, w Chinach ten wskaźnik wynosi 65, a w Afryce 43 proc. Według Wydziału Statystyki ONZ w 2050 roku 68 proc. populacji planety będzie mieszkało w miastach.
Centra miast charakteryzują się zwykle dużą gęstością zabudowy, asfaltowymi drogami, chodnikami i parkingami — a wszystko to pochłania i zatrzymuje ciepło. Z kolei tereny zielone, takie jak parki, lasy czy nawet pola golfowe, obniżają temperaturę powierzchni i powietrza poprzez parowanie. Roślinność zapewnia cień, odbija promieniowanie słoneczne i uwalnia wilgoć do atmosfery. Ostatnie badania wykazały, że ekspozycja na ekstremalne temperatury wśród mieszkańców miast jest wysoce zróżnicowana – uzależnione to jest od miejsca, które zamieszkują.
Biedniejsze dzielnice są znacznie bardziej gorące ze względu na brak inwestycji i terenów zielonych na tym obszarze.
To zjawisko związane jest m.in. z praktykami wprowadzanymi po to, by ograniczyć awans przedstawicieli niektórych grup społecznych. Jedną z nich w latach 30. XX wieku w USA był redlining. Termin ten oznacza przydzielanie mieszkańców do konkretnych obszarów w mieście na podstawie ich rasy. W dzielnice o ‘niższym ratingu’ inwestowano mniej, a mieszkający w nich ludzie mieli większe trudności z uzyskaniem pożyczek. Tak powstały odizolowane strefy pozbawione zasobów i możliwości. Osoby, które dziś zamieszkują te dzielnice, często cierpią z powodu długoterminowych skutków tych dyskryminujących praktyk urbanistycznych, w tym niedostatecznego dostępu do parków i terenów zielonych.
Kolejnym problemem jest kwestia nierównych dochodów i związanych z nimi rozbieżności w dostępie do klimatyzacji. Według raportu American Council for an Energy Efficient Economy z 2020 roku gospodarstwa domowe o niskich dochodach w Ameryce wydają 8,1 proc. swoich dochodów na koszty energii w porównaniu z 2,3 proc. w przypadku gospodarstw o średnich dochodach, niezależnie od stosowanej technologii chłodzenia. Możliwość obniżenia kosztów energii (na przykład poprzez modernizację izolacji domu i przejście na wydajne urządzenia elektryczne) jest w dużej mierze poza kontrolą najemców i może być nieosiągalna dla właścicieli domów o niższych dochodach.
W związku z tym osoby najbardziej narażone na skutki ekstremalnych temperatur stają przed wyborem, czy płacić wysokie rachunki za energię i utrzymać niską temperaturę, czy zaspokoić inne potrzeby życiowe.
W rezultacie mogą być one bardziej narażone na choroby związane z upałem czy nawet śmierć z powodu zarówno nadmiernego wystawienia na wysokie temperatury w miejscu zamieszkania, jak i braku środków do złagodzenia skutków tego upału.
Tekst: MZ