Jak wysoki powinien być nowy podatek węglowy w UE?
Komisja Europejska organizuje w czerwcu spotkanie, podczas którego jej członkowie będą debatować nad wprowadzeniem podatku od emisji dwutlenku węgla dla towarów importowanych. Jego konsekwencje będą niezwykle istotne zarówno dla przyszłości wiodącego na świecie systemu zarządzania emisjami dwutlenku węgla w przedsiębiorstwach Unii Europejskiej, jak i dla rozwoju tego rynku na całym świecie.
Skąd jednak potrzeba wprowadzenia takiego podatku? W Unii Europejskiej emisje dwutlenku węgla są regulowane przez system limitów. Jest on ustalany w stosunku do całkowitej, wspólnie wytworzonej emisji dwutlenku węgla. Dostawcy energii oraz inne firmy otrzymują przydział, który określa, na ile mogą się do tej emisji przyczynić. Jeśli podmiot przekracza dany limit, musi kupować pozwolenia na dodatkowe emisje, jeśli natomiast generuje mniej zanieczyszczeń niż wyznaczony przydział – może sprzedawać niewykorzystane pozwolenia innym firmom. Rezultat jest taki, że firmy zarabiają więcej, jeśli generują mniej zanieczyszczeń.
Ceny pozwoleń podwoiły się od początku pandemii, a spekulanci zakładają, że dni nieograniczonych emisji dwutlenku węgla dobiegają końca.
Skutki tej podwyżki w gruncie rzeczy są dobre. Sprawiły, że zanieczyszczanie środowiska jest dla firm coraz bardziej nieopłacalne, tym samy zwiększa ich motywację do ekologizacji procesów produkcyjnych. Jedynym problemem jest to, że producenci spoza UE nie są zobowiązani do płacenia za pozwolenia na emisję. Wraz ze wzrostem cen pozwoleń konkurenci ci stają się relatywnie tańsi i przejmują udział w rynku europejskim. Nowy podatek miałby wyrównać szanse wszystkich przedsiębiorstw.
Ale jakiej wielkości powinien być nowy podatek? Najgorszy scenariusz to ten, w którym Unia Europejska ustala zbyt niską opłatę. Może się tak zdarzyć, ponieważ najlepszym rozwiązaniem dla każdego kraju UE jest ochrona własnego przemysłu bez szkody dla preferowanych partnerów handlowych spoza wspólnoty. W takim przypadku sektory intensywnie zanieczyszczające środowisko w UE nadal będą ponosić wyższe koszty w porównaniu z ich zagranicznymi konkurentami. Przemysł UE mógłby wykorzystać swoją siłę polityczną do lobbowania za złagodzeniem zasad lub firmy mogłyby po prostu przekraczać wyznaczone limity emisji dwutlenku węgla. Taki scenariusz mógłby skutecznie obniżyć skuteczność nowego podatku, cofnąć nas do świata rosnącej emisji dwutlenku węgla i doprowadzić do globalnej katastrofy klimatycznej. Na szczęście wiele wskazuje na to, że to mało prawdopodobne. Najwięksi partnerzy handlowi Europy sympatyzują z tą sprawą. Przykładowo Chiny mają już własne systemy ograniczania emisji dwutlenku węgla.
Zbyt wysoka stawka pogłębiłaby globalne nierówności.
Wysoki podatek nieproporcjonalnie uderzyłby w gospodarki oparte na przemyśle ciężkim. Przykładowo taki kraj jak Kanada, gdzie znaczna część obywateli pracuje umysłowo, ucierpiałby mniej niż na przykład Indie, które są w dużym stopniu uzależnione od przemysłów wysokoemisyjnych. Z drugiej strony stworzyłaby również możliwości dla innowatorów w dziedzinie zielonej energii.
W związku z czym Komisja Europejska stoi w obliczu dwóch zagrożeń – katastrofy klimatycznej spowodowanej zbyt niskim podatkiem oraz większej globalnej nierówności, jeśli stawka byłaby zbyt wysoka. Jak więc to wyważyć i ustalić stawkę idealną? Jedną z możliwości jest opodatkowanie importu proporcjonalnie do wskaźnika rozwoju. Tak więc import z krajów takich jak Nowa Zelandia byłby opodatkowany tak samo, jakby pochodził z UE, podczas gdy państwom o niskiej średniej długości życia obywateli lub wysokim poziomie ubóstwa byłyby udzielane ustępstwa. Takie rozwiązanie sprawiłoby, że podatek węglowy posłużyłby jako środek do redukcji globalnych emisji dwutlenku węgla, a także zrównoważyłby globalny rozwój.
Zdjęcie główne: Marcin Jozwiak/Unsplash.com
Tekst: Marta Zinkiewicz