Maseczki i rękawiczki stanowią poważne zagrożenie dla czystości oceanów
Szukając jakichkolwiek pozytywnych albo przynajmniej nieco pocieszających skutków pandemii, wiele mówi się o tym, jak świetnie radzi sobie natura bez ingerencji i obecności człowieka. Żółwie składają znów jaja na indyjskiej plaży, w zoo w Hongkongu pandy po raz pierwszy od dekady uprawiają seks, a dzikie pszczoły mają lepsze warunki do rozwoju, dzięki mniejszej ilości zanieczyszczeń powietrza. Także można by pomyśleć, że drugim – dla odmiany dobrym – wcieleniem koronawirusa jest Kapitan Planeta. Niestety, nie jest to zgodne z prawdą i nie możemy mówić o ekologicznym katharsis Ziemi.
Tysiące zużytych jednorazowych rękawiczek i maseczek trafia do mórz i oceanów, przekreślając wieloletnie działania na rzecz oczyszczania wód i wyeliminowania jednorazowego plastiku.
Foliowe środki ochronne porozrzucane wszędzie – na trawnikach, chodnikach, wokół śmietników – to obrazek, który dobrze znamy z pierwszych tygodni pandemii.
Wiele osób zużyte rękawiczki czy maseczki wolało wyrzucić na ziemię, niż zabierać do domu, jako że stanowiły potencjalne źródło zarazków.
Zdaje się, że teraz jest trochę lepiej, choć to raczej kwestia tego, że zainwestowaliśmy w wielorazowe maseczki, a rękawiczki można wyrzucić do specjalnych pojemników w sklepach. Luzowanie obostrzeń trochę uśpiło naszą czujność co do niebezpieczeństwa, jakim jest COVID-19, więc nacisk na ochronę zmalał. Nie zmienia to jednak faktu, że już zostały wyprodukowane i niewłaściwie zutylizowane ogromne ilości tego typu środków ochronnych. Przyczynia się to do pogorszenia panującej na świecie od wielu lat sytuacji. Mianowicie: toniemy w odpadach plastikowych.
Na domiar złego tysiące jednorazowych rękawiczek i maseczek trafiają do mórz i oceanów. Oprócz bezpośredniego i natychmiastowego zagrożenia, jakie stanowią dla flory i fauny morskiej, która może je połknąć lub się w nie zaplątać, wpływają na ogólne zanieczyszczenie wód.
I mowa tu o długotrwałych negatywnych skutkach, bo plastik będzie się rozkładał przez dziesiątki lat.
W wyniku tego procesu do ekosystemu będą trafiać szkodliwe substancje, nie mówiąc już o bakteriach i wirusach, które zdążyły osiąść na tych produktach, zanim trafiły one do oceanów i mórz.
Kolejny problem to fakt, że rządy czy wielkie firmy międzynarodowe, skupiając się na walce z koronawirusem, zawieszają lub przekładają swoje działania proekologiczne. Przykładem jest chociażby Wielka Brytania, w której wprowadzenie w życie planowanego od dawna odgórnego zakazu używania plastikowych słomek i patyczków do uszu zostało przesunięte o pół roku. – Wiemy, że odpady plastikowe stanowią globalny problem, który istniał na długo przed pandemią. Biorąc jednak pod uwagę, że obecnie dokonuje się krok w tył w walce z nim, musimy bardzo dobrze przemyśleć działania jakie powinny zostać podjęte w postpandemicznym świecie – komentuje Nick Mallons z amerykańskiego Ocean Conservancy.
Eksperci podkreślają, że walka z pandemią jest obecnie priorytetowym wyzwaniem. Jednocześnie jednak przypominają, że kryzys ekologiczny odbije się w przyszłości na naszym życiu i zdrowiu. Problem odpadów plastikowych nie powinien więc być marginalizowany.
Postulują, by ludzie wybierali wielorazowe środki ochronne.
Zwracają się też do rządów państw i do marek, by nie zawieszały ani nie przekładały działań, które miały na celu eliminację lub ograniczenie jednorazowego plastiku.
Chrońmy siebie, ale nie zapominajmy też o ochronie naszej planety!
Tekst: KD
Źródło zdjęć: OceansAsia.org