Podczas gdy u nas zanika zima, Azję Wschodnią ogarniają ekstremalnie niskie temperatury
Arktyczne wiatry z Syberii. Topnienie czap lodowych. Zjawisko La Nina. To właśnie tym procesom profesor Yeh Sang-wook z Uniwersytetu Hanyang w Seulu oraz Kevin Trenberth z amerykańskiego Narodowego Centrum Badań Atmosferycznych przypisują gwałtowny atak zimna, z jakim zmaga się aktualnie (zwłaszcza wschodnia) Azja. Obaj podkreślają też, że to efekt postępujących zmian klimatu.
I tak, w najdalej wysuniętym na północ mieście Chin, Mohe, w niedzielę 22 stycznia odnotowano temperaturę -53 stopni Celsjusza, co stanowi krajowy rekord.
To już naprawdę blisko nieludzkich warunków w syberyjskim Jakucku, czyli 'najzimniejszym mieście na świecie’, gdzie termometry na początku miesiąca wybiły -62,7 stopnia Celsjusza.
Problemy dotknęły również Półwyspu Koreańskiego. Na południu odwołano wiele lotów i kursów statkami pasażerskimi, zaś ujemne temperatury objęły cały kraj (w Seulu osiągając -15 stopni). Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w imperium Kim Dzong Una, gdzie mrozy kształtowały się na poziomie -30 stopni.
W Japonii odnotowano kilka zgonów z powodu mrozu i opadów śniegu w trakcie święta Księżycowego Nowego Roku. Władze zmuszone były nawet zawiesić kursowanie szybkich pociągów między stacjami Fukushima i Shinjo. Odwołano też 229 lotów linii Japan Airlines i All Nippon Airways.
Lodowate powietrze dotarło również do Afganistanu. Na początku stycznia było tam -28 stopni Celsjusza, zaś przedstawiciele Talibów poinformowali, że z tego powodu zmarło co najmniej 157 osób.
Yeh Sang-wook i Kevin Trenberth dopatrują się w tym ochłodzeniu mas powietrza docierających na Wschód tendencji, która w kolejnych latach będzie postępować.
Tekst: WM
Źródło zdjęcia głównego: Headtopics