Wielka Brytania zaczęła wielką akcję siania trawy morskiej – sprzymierzeńca w walce ze zmianami klimatu
Ostatnio pisaliśmy o tym, że Katowice i Kraków stawiają na kwietne łąki i polne kwiaty, co sprzyja ekosystemom i walce z kryzysem klimatycznym. W tych miastach wysiewne są kwiaty, ale też w wielu miejscach nie kosi się trawników i natura sobie świetnie radzi sama. Wiele państw na świecie przyjęło podobną strategię, zwłaszcza w czasie pandemii, kiedy ingerencja człowieka w naturę zmalała. Efekty widać gołym okiem. Jest jednak jeszcze inny obszar, który powinny porastać łąki – to dna mórz i oceanów. Oczywiście nie chodzi tu o bujne kwiaty. Żeby zdziałać cuda w walce ze zmianami klimatycznymi, wystarczy trawa morska.
Dlatego Wielka Brytania rusza z projektem Seagrass Ocean Rescue, który zakłada wysianie milionów nasion, by wskrzesić podmorskie łąki.
Trawy morskie były kiedyś znakiem rozpoznawczym brytyjskich wód. Niestety, to roślinność, którą łatwo zniszczyć i czyha na nią wiele zagrożeń.
Wycieki ropy, przeciążone statki, budowy nowych portów czy niewłaściwa akwakultura alg, prowadząca do zanieczyszczeń – to tylko niektóre z czynników, które doprowadziły do wymarcia ok. 90 proc. traw morskich w ciągu ostatniego stulecia.
Organizacja Sky Ocean Rescue we współpracy z Swansea University postanowiła odnowić choć w części tę morską florę. W planach jest wysianie milionów nasion w brytyjskich wodach. Dzięki temu morskie łąki powinny porosnąć na nowo obszar o powierzchni co najmniej 20 tys. kilometrów kwadratowych.
Dlaczego ekologom tak bardzo zależy na tym, by trawy morskie znów pojawiły się w brytyjskich wodach? Przede wszystkim dlatego, że przeciwdziałają one zmianom klimatycznym, wiążac związki węgla. Jak donosi „Nature Geoscience”, powołując się na badania międzynarodowej grupy naukowców, kilometr kwadratowy traw morskich może wiązać nawet 83 tys. ton węgla. Dla porównania: taka sama powierzchnia lasu osiągnie ponad 2 razy mniejszy efekt (ok. 30 tys. ton).
Ponadto trawy morskie mogą neutralizować dwutlenek węgla jakieś 35 razy szybciej niż lasy tropikalne.
Podwodne łąki zajmują raptem 0,2 proc. powierzchni oceanicznego dna, a mimo to szacuje się, że wiążą nawet do 10 proc. węgla, który trafia do wód w związku z działalnością ludzi i jest wynikiem rozkładu roślin. Trawy morskie stanowią również siedlisko dla wielu gatunków organizmów wodnych. Zamieszkuje je 40 razy więcej żyjątek niż obszary dna, których nie porasta ta roślinność. Pomagają też w walce z zakwaszeniem oceanów. Gdy odpływ wypada za dnia, w trawach zachodzi fotosynteza i pochłaniają dwutlenek węgla, jednocześnie pozytywnie wpływając na pH otaczających je wód.
– Trawy morskie to roślina-superbohater, która wciąż jest za mało doceniana. Jej stałe znikanie powinno nas jak najbardziej martwić, bo wraz z nią mogą zniknąć przeróżne zależne od jej istnienia gatunki morskich organizmów. Ponadto wzrośnie ilość gazów cieplarnianych, które normalnie mogłyby zostać wyłapane przez te morskie łąki – komentuje Alec Tylor z WWF. Projekt Seagrass Ocean Rescue może zachęcić inne państwa do podjęcia podobnych działań. Mamy nadzieję, że zrobią to jak najszybciej.
Zdjęcie główne: WWF UK
Tekst: KD