Oskar Zięta: „Od produkcji stołków przeszliśmy do projektów, o których kiedyś marzyliśmy”
F5: Podobno PLOPP był wynikiem błędu produkcyjnego?
Oskar Zięta: W pewnym sensie. To, co robimy przez lata było uznawane przez inżynierów za błąd technologiczny. Nauczyliśmy się jednak go kontrolować i tak powstała technologia FiDU, która w największym skrócie polega na pompowaniu pod ciśnieniem precyzyjnie wyciętych i zespawanych ze sobą kawałków blachy. Dzięki temu jesteśmy w stanie tworzyć lekkie, wytrzymałe metalowe obiekty, które mają zastosowanie w bardzo różnych branżach. Pierwszym manifestem tej technologii był właśnie PLOPP, z którego do dziś jesteśmy najbardziej znani. Od produkcji stołków i innych mebli przeszliśmy do projektów, o których kiedyś mogliśmy tylko pomarzyć.
Dziś zajmujemy się też architekturą miejską, rzeźbą i tworzeniem ultralekkich, wytrzymałych konstrukcji, wchodzimy także w kopalnictwo, przemysł, a nawet w badania kosmiczne.
Wszystko co robimy wciąż jednak opiera się na kolejnych deklinacjach technologii FiDU, która jest formą kontrolowanej utraty kontroli.
W jaki sposób technologia FiDU może być wykorzystywana w kopalniach lub w kosmosie?
Stworzyliśmy pierwszy rolowany profil stalowy na świecie, który może mieć aż 4 km długości. Dotychczas wykorzystaliśmy tę technologię przy tworzeniu instalacji „Blow & Roll” na London Design Festival. Cały czas próbujemy jednak wdrożyć ją w kopalniach.
Rolowane profile mają duży współczynnik ekspansji wolumerycznej, można więc wnieść je tam, gdzie nie mieści się nic dużego i dopiero na miejscu powiększyć do rozmiarów konstrukcyjnych.
Wiem też, że świetną aplikacją tej technologii może być budowa obiektów w kosmosie. NASA też już to wie (śmiech). W kosmosie co prawda nie ma powietrza, ale do przejścia z formy 2-wymiarowej do 3-wymiarowej moglibyśmy wykorzystać ogromne różnice temperatur, które tam występują.
Niedawno została ukończona pierwsza duża realizacja architektoniczna Zieta Prozessdesign, czyli wrocławska Nawa. Będzie więcej takich projektów?
Dzięki takim przedsięwzięciom, jak wrocławska Nawa, weszliśmy w strefę publicznych realizacji architektonicznych i mamy zamiar tworzyć jeszcze większe i bardziej spektakularne obiekty. Projektowanie elementów przestrzeni miejskiej to bardzo trudne zadanie, które wiąże się ze znacznie większą odpowiedzialnością niż projektowanie produktów.
Obiekt architektoniczny będzie stał na miejscu nawet przez 100 lat, albo i dłużej, natomiast produkt zawsze można przesunąć, sprzedać lub wyrzucić.
Dlatego chylę czoła przed wszystkimi architektami, którzy na co dzień mają odwagę, by realizować swoje wizje.
Czy to znaczy, że odchodzisz od mebli i produktów wnętrzarskich, z których wciąż jesteś najbardziej znany?
W Polsce design kojarzy się głównie z meblem, a to bardzo niebezpieczne, bo w tej branży marża jest dość niska. Dlatego ciągle szukamy potencjału tam, gdzie jeszcze nie wszystko jest zaprojektowane. Tam, gdzie nie trzeba myśleć tylko formą, ale również materiałem, technologią czy informacją. Nie mamy jednak zamiaru odchodzić od mebli i produktów wnętrzarskich. Nasze meble będą po prostu znacznie mniej „meblowe” niż wcześniej.
Uciekamy w stronę unikatów dopasowanych do indywidualnych potrzeb odbiorców.
To świetna nisza na rynku wnętrzarskim, w której mniejsza produkcja generuje znacznie wyższe marże. Obecnie tylko 30 proc. naszej produkcji to rzeczy standardowe. Przykładem naszego podejścia do personalizacji jest kolekcja stołów G. To nie jest produkt tylko program, który staje się produktem dopiero wtedy, kiedy spotkamy klienta, który chce go kupić. Projekt każdego stołu jest bowiem generowany w 100 proc. pod wymagania danego odbiorcy. Więcej projektów tego typu będzie można zobaczyć chociażby na targach Warsaw Home 2018.
Na początku wielu ludzi nie wierzyło w sukces targów Warsaw Home, tymczasem ty wystawiasz się tam od pierwszej edycji i wspierasz imprezę promocyjnie, dlaczego?
Staramy się promować design i wspierać inicjatywy z nim związane. W Polsce nie było dotąd tak dużego przedsięwzięcia jakim jest Warsaw Home i chcieliśmy je wspomóc ze względu na jego potencjał.
W branży imprez targowych najważniejsza jest lokalizacja. Od początku wiedziałem, że w przypadku Warsaw Home ta lokalizacja jest wprost idealna.
Hale kompleksu Ptak Warsaw Expo są bowiem położone w dobrze skomunikowanym miejscu, które jest blisko Warszawy, blisko Rosji i jednocześnie na tyle daleko od granicy niemieckiej, że firmy stamtąd mają interes, by się tu pokazywać. Właśnie dlatego od samego początku widziałem potencjał w tym wydarzeniu. Szybko okazało się zresztą, że miałem rację, bo ta impreza rośnie w siłę i z roku na rok wystawia się na niej coraz więcej znanych zagranicznych marek. Kasia Ptak cały czas rozwija Warsaw Home, regularnie odwiedza najważniejsze targi wnętrzarskie na świecie, poznaje ludzi z branży i jest głodna informacji. To jest naprawdę świetne!
Pozostałą część rozmowy z Oskarem Ziętą znajdziecie w F5 Print Edition „Herosi”, który ukaże się już w czerwcu.
Prace nad targami Warsaw Home 2018, których motywem przewodnim będzie SIŁA!, ruszyły już pełną parą. Zaledwie w ciągu dwóch lat organizatorom udało się od zera zbudować jedne z największych targów wnętrzarskich w Europie Środkowo-Wschodniej. Tylko w zeszłym roku w trzech halach centrum Ptak Warsaw Expo, na 60 tys. m2, wystawiło się ponad 600 marek z kraju i z zagranicy. To one przyciągnęły 64 tys. szukających nowości odwiedzających (w tym aż 18 tys. spoza Polski), którzy docenili to, że organizatorzy stawiają na marki wnętrzarskie, a nie eksperymentalne projekty znane z festiwali designu. Doceniła to także branża, bo wśród odwiedzających było aż 20 tys. przedstawicieli firm oraz 9 tys. architektów i projektantów, którzy na miejscu nawiązywali relacje biznesowe. Ten sukces udowodnił, że odwaga przy organizacji tak dużej imprezy się opłaciła, dlatego w tym roku targi nadal będą się dynamicznie rozwijać.
Warsaw Home 2018 będzie edycją zmian, które pozwolą organizatorom lepiej odpowiadać zarówno na potrzeby przedstawicieli branży, jak i konsumentów.
Symbolem tych zmian jest nowe logo będące częścią rebrandingu, który uspójni całą komunikację imprezy. Czas trwania samych targów wydłuży się do czterech dni (4-7 października 2018 r.), a ścisły podział na część branżową (czwartek, piątek) i otwartą dla wszystkich (weekend), ułatwi zadanie profesjonalistom, którzy chcą nawiązywać relacje biznesowe podczas wydarzenia. Żeby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie organizatorzy postanowili natomiast aż dwukrotnie zwiększyć przestrzeń wystawienniczą. Dzięki temu w pięciu halach, o łącznej powierzchni 120 tys. m2, zaprezentuje się około 1000 marek z sektorów furniture, kitchen&dining, interior finish oraz deco.
Tekst: Michał Bachowski