Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Afera podsłuchowa „Sowa i Przyjaciele” to sprawka Rosji? Na światło dzienne wychodzą nowe, niepokojące fakty

Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że posługujący się pozornie rusofobiczną retoryką PiS swoje wyraźne zwycięstwo w wyborach w 2015 roku zawdzięcza... właśnie Rosji.
.get_the_title().

Rosyjska ingerencja w wybory w Stanach Zjednoczonych czy w Brexit odbiła się na całym świecie bardzo szerokim echem. Wszyscy mogliśmy się przekonać, że w post-zimnowojennym światku, połączonym cyfrową pajęczyną, ukryte dla oczu zwykłego obywatela potyczki służb i wywiadów wciąż trwają w najlepsze i z ogromną intensywnością. Jak się okazuje, choć przesłanek było już całkiem sporo, imperium Putina swoje palce najprawdopodobniej maczało także w wyborach w Polsce.

Pamiętacie aferę podsłuchową z 2014 roku? Jej temat właśnie wrócił i to na głównej stronie brytyjskiego „Guardiana”.

Przypomnijmy – od lipca 2013 do czerwca 2014 roku w warszawskich restauracjach (w tym osławiona „Sowa i Przyjaciele”) potajemnie nagrywano rozmowy pomiędzy czołowymi polskimi politykami rządzącej wówczas koalicji PO-PSL. To właśnie tam Radosław Sikorski określał w prywatnych, jak mu się wydawało, dyskusjach gwarancje bezpieczeństwa ze strony USA jako bezwartościowe, a Marek Belka zachęcał ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza do odwołania ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego w zamian za poparcie ze strony banku. Tam też dowiedzieliśmy się, że „Państwo polskie istnieje tylko teoretycznie” i wielu innych ciekawych, choć niestety przygnębiających, rzeczy.

Po opublikowaniu nagrań przez „Wprost” przez polską politykę przetoczyła się istna apokalipsa i fala dymisji.

Fatalny PR i krytyka Platformy Obywatelskiej ze strony opinii publicznej w dużej mierze zadecydowały o tym, że to Prawo i Sprawiedliwość z taką łatwością i przewagą (pierwsza większość po 1989 roku) wygrało wybory parlamentarne w 2015 roku.

Odpowiedzialność za proceder nagrywania rozmów i założenia podsłuchów spadła na biznesmena Marka Falentę i… dwóch kelnerów, choć opinii publicznej trudno było uwierzyć, że stał za tym jeden człowiek bez silnych „pleców”.

Marek Falenta, fot. forbes.pl

Jak podaje „Polityka”, Falenta pod koniec 2013 lub na początku 2014 roku podróżował do Rosji, żeby spotkać się z przedstawicielami tamtejszej kompanii węglowej Kuzzbaskaya Toplivnaya. Po zakupie węgla i w związku z problemami ze spłaceniem tej kwoty, jego dług wobec tej spółki wyniósł według raportu aż… 20 milionów dolarów, co trzeba było jakoś „odpracować”. Co więcej, wśród osób powiązanych z restauracjami, a także, według źródeł „Polityki”, bezpośrednio odpowiedzialnych za umożliwienie powyższego spotkania, pojawia się nazwisko Roberta Szutkowskiego, który w czasie afery pracował w… ambasadzie Gambii w Rosji. Ten odcina się od współpracy z Falentą, choć nie neguje, że mieli kontakt.

Była współpracowniczka Szutkowskiego, Ewa Domżała, w rozmowie z „Guardianem” powiedziała, że ten współpracował również z rosyjskim oligarchą Andreiem Skochem.

Skoch, będący obecnie członkiem rosyjskiego parlamentu, wsławił się ostatnio chociażby trafieniem w kwietniu na amerykańską listę osób objętych sankcjami za „długotrwałe powiązania z rosyjskimi grupami kryminalnymi”.

Wszystko to daje przesłanki do najróżniejszych, często bardzo mrocznych, interpretacji, którymi porządnie powinny zająć się organy posiadające w tym zakresie właściwe kompetencje.

Operacja miała miejsce w trakcie szczytowego wpływu Polski na działania Unii Europejskiej, gdy nasz kraj stanowczo stanął po stronie Ukrainy w okresie po Majdanie. (…) Rosjanie infiltrowali polską politykę i próbowali kontrolować ten region od wieków – dlaczego teraz mieliby przestać? – mówi Sławomir Sierakowski, publicysta Krytyki Politycznej.

Tekst: WM
Źródło: The Guardian

FUTOPIA