O tym, że wydobywanie cyfrowych zasobów pochłania gargantuiczne pokłady energii, przekonał się niedawno Iran. Bliskowschodni kraj od pewnego czasu zmaga się z przerwami w dostawach prądu. Przedstawiciele tamtejszego rządu oficjalnie obwiniają za blackouty liczne kopalnie kryptowalut.

Dawna Persja stanowi łakomy kąsek dla poszukiwaczy walut przyszłości. Jest atrakcyjnym miejscem do prowadzenia tego typu działalności ze względu na subsydiowane, bardzo niskie ceny energii elektrycznej. Wielu Irańczyków widzi w tym również szansę na wyrwanie się spod restrykcji nałożonych na kraj przez władze USA.

Tymczasem w Ukrainie sytuacja jest zgoła odmienna. Według tamtejszego Ministerstwa Energetyki kraj dysponuje sporymi nadwyżkami energii elektrycznej wygenerowanej przez elektrownie jądrowe.

Tak właśnie zrodził się pomysł na wykorzystanie zapasów do wydobywania bitcoinów. Ministerstwo Energii Ukrainy powiadomiło, że jest już po rozmowach wstępnych z elektrownią atomową Energoatom, a także lokalnym producentem koparek Hotmine. Wspólnie badają możliwość stworzenia obiektu, który do wydobywania kryptowalut wykorzystywałby energię jądrową.

– Przyszłość leży w najnowszych technologiach, które można wykorzystać do zbilansowania systemu energetycznego, jednocześnie przynosząc korzyści finansowe. Pomysł stworzenia kopalni kryptowalut na bazie elektrowni jądrowej zasługuje na uwagę, ponieważ ukraińska UES posiada dużo niezużytej mocy bazowej. Nadmiar energii jądrowej może przynieść dodatkowe zyski państwowemu Energoatomowi, a także umożliwić działalność firmom, które dokładają się do budżetu krajowego, płacąc podatki – powiedział Yevhen Vladimirov, wiceminister energii na rzecz rozwoju cyfrowego, cyfryzacji i transformacji cyfrowej.

Ministerstwo Energii Ukrainy, Energoatom i Hotmine będą kontynuować prace nad projektem poprzez sporządzenie memorandum określającego możliwości i aspekty techniczne atomowych kopalni. Jednak jak podkreślił Vladimirov, wcześniej należy rozważyć także kwestie regulacyjne i prawne.

Tekst: Konrad Siwik