Chiny narzuciły naukę języka mandaryńskiego w Mongolii Wewnętrznej i aresztują protestujących

Czy po brutalnych pacyfikacjach w Hongkongu władze Państwa Środka zagięły parol na kolejny region autonomiczny?
.get_the_title().

Niepokojące wieści docierają z Mongolii Wewnętrznej – autonomicznego regionu położonego w północnych Chinach i stanowiącego aż 12 proc. powierzchni tego ogromnego kraju. Według oficjalnych danych aresztowano tam około 130 osób, które sprzeciwiały się zmianom, jakie władze Państwa Środka narzuciły etnicznym Mongołom w zakresie edukacji. Organizacje pozarządowe mówią jednak nawet o ok. 4-5 tys. zatrzymanych w ciągu ostatnich 3 tygodni pod takimi pretekstami jak udział w demonstracjach, zachęcanie do protestów online oraz wchodzenie do zamkniętych szkół. System nauczania oparty do tej pory w Mongolii Wewnętrznej głównie na lokalnym języku najpóźniej do 2022 roku ma być dodatkowo i obligatoryjnie „wzbogacony” o bazowy w Chinach mandaryński.

W nowym programie pojawiają się trzy przedmioty nauczane wyłącznie po mandaryńsku: język chiński i literatura, etyka i prawo oraz historia.

Naturalne więc stały się obawy o stopniowe „rozmywanie tożsamości i dziedzictwa” wśród mieszkańców regionu, zwłaszcza że wytyczne dotyczą zajęć dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym i gimnazjalnym. Pamiętając o tym, jak zdecydowanie Chiny obeszły się z Hongkongiem (pisaliśmy o tym więcej tutaj), w postawie Mongołów, którzy twardo i w liczbie co najmniej kilkudziesięciu tysięcy stanęli w obronie swoich wartości, nie ma nic dziwnego.

fot. asia.nikkei.com

Tym bardziej, że lokalne organizacje zajmujące się prawami człowieka donoszą, że „południowa Mongolia” zmieniła się ostatnio niemal w „państwo policyjne” i, obok częstego korzystania przez służby z donosów, organizowane są między innymi łapanki policyjne na… studentów. Pojawiły się też niestety ofiary śmiertelne – niektóre osoby, co przerażające, oddały życie właśnie w ramach protestu. Chiny zasłaniają się oczywiście tym, że obowiązkiem mieszkańców kraju jest znajomość języka mandaryńskiego, co w swoich wypowiedziach podkreśla reprezentująca Ministerstwo Spraw Zagranicznych Hua Chunying.

Inną „PR-ową podpórką” jest też tamtejszy konstytucyjny zapis, że państwo gwarantuje każdej z 55 zamieszkujących je mniejszości swobodę komunikowania się w przynależnym im języku.

Trudno jednak nie poczucia, że te ładne hasła stanowią zasłonę dymną do zdominowania w białych rękawiczkach kolejnych wyróżniających się kulturowo nieco mocniej regionów.

Warto przypomnieć, że podręczniki napisane po mandaryńsku w 2017 roku wprowadzono również w zamieszkiwanym niemal w połowie przez Ujgurów regionie Sinciang, a w 2018 roku także w Tybecie.

Jak oceniacie ten realizowany krok po kroku chiński imperializm np. na tle amerykańskiego?

Tekst: WM

FUTOPIA