’Gry są koniecznie do tego, żeby istniało metaversum’ – mówi Tadeusz Zieliński, weteran branży gier

O tym, jak zmienia się gaming, o metaversie i czy będziemy chodzić w googlach VR, rozmawiamy z Tadeuszem Zielińskim – od 25 lat związanym z grami. Tadeusz właśnie pracuje nad własną grą: 'SybirPunk'. Razem z Lenovo Legion 7 sprawdzamy jak wygląda centrum rozrywki Zooltara.

Z Tadeuszem 'Zooltarem’ Zielińskim spotykamy się na warszawskim Mokotowie. W tym dniu towarzyszy nam Legion 7 Gen 6 – to pierwszy na świecie laptop gamingowy z 16-calowym ekranem QHD. Mocny sprzęt z najnowszym procesorem AMD, w sam raz dla mocnego gracza. Tadeusz od 25 lat związany jest zawodowo z grami – jako dziennikarz, popularyzator e-sportu, prowadzący zawody i twórca gier. Swoją przygodę zaczął od pisma 'Gambler’ w 1996 roku. Pisał też w 'Play’, 'Komputer Świat GRY’, możecie go znać z programu telewizyjnego 'Hyper’, a obecnie z programu 'Faux Paux’, który współprowadzi w Polsat Games. O branży wie wszystko lub prawie wszystko, a zajawka, z jaką mówi o grach, chyba nigdy się nie wypali. Dziś, wspólnie z pisarzem science-fiction Michałem Gołkowskim, współtworzy Red Square Games. Ich pierwsza gra powstaje na podstawie serii książek 'SybirPunk’, których świat osadzony jest w cyberpunkowej Rosji.

Moim zdaniem gry są konieczne do tego, żeby istniało metaversum. Inaczej to jest po prostu chat room. Metaverse dzieje się, kiedy pojawiają się aktywności, a te aktywności to przede wszystkim gry. Chociaż oczywiście nie tylko.

Metaverse i gaming

Marta Jerin, F5: Metaverse jest obecnie na ustach wszystkich. Jak Ty widzisz jego powstanie?

Tadeusz Zieliński: W tej chwili temu, co ja nazywam metaversem, czyli wirtualnym miejscem, w którym ludzie łączą się, wykonując jakieś aktywności niekoniecznie gamingowe, wydaje się być Fortnite. Metaverse powinien być takim cyfrowym odzwierciedleniem naszego świata, a to oznacza, że powinny być w nim obecne prawdziwe brandy, prawdziwi celebryci i prawdziwe emocje.

Niektórzy zarzucają Fortnite’owi, że jest przepełniony chamskim marketingiem…

No tak, ale co w tym złego? Skąd się wzięło określenie metaverse? Przede wszystkim z Ready Player One. Czym była Oaza, jeśli nie Fortnitem właśnie? To było środowisko do zabawy, gdzie Alien, Predator i postacie z Avengersów wspólnie biorą udział w wyścigu albo wchodzą do jakiegoś pomieszczenia, gdzie się odbywa gra horrorowa.

Co sprawia, że Fortnite na razie wygrywa wyścig w stronę metaversu? Własna waluta? Liczba graczy? 

Waluty ma co druga gra. Tu raczej decyduje gotowa wirtualna przestrzeń, w której organizowane są przeróżne wydarzenia, które ściągają i jednoczą ludzi. Na przykład w koncercie Travisa Scotta wzięło udział 27 mln graczy. Ta metaversowość Fortnite pojawiła się właśnie z takimi wydarzeniami, w pewien sposób samoistnie wyewoluowała.

Jeszcze te pierwsze koncerty były w miarę normalne, ot – stawiano scenę na środku wirtualnego pola, ale to, jak zrealizowano koncert Ariany Grande, to już było coś innego. Stworzono wirtualną przestrzeń, instalację, w której poruszali się gracze wraz z gigantycznym avatarem Ariany, który śpiewał kolejne piosenki. Takie rzeczy nie wydarzały się wcześniej bezpośrednio w grach i nie na taką skalę, nie z takim przepychem. W ogóle Fortnite od dawna robi niesamowite, gigantyczne eventy: a to pojawia się Galactus i chce go zniszczyć, a to czarna dziura, która wciąga wszystkich graczy. W ten sposób wprowadzono zresztą nowy patch (uaktualnienie). Z okazji premiery 'Avengers: Endgame’ odbył się też event, w którym grało się jako Thanos, polując na innych graczy.

Przy czym to jeszcze do końca nie jest metaverse – to jeszcze gra, a nie miejsce spotkań. Metaverse to alternatywne miejsce do życia, w którym masz przestrzeń do pracy, rozrywki, do wszystkiego. Takie twoje alternatywne cyfrowe życie. Wszech-fejsbunio.

Będziemy żyli w goglach? 

Myślę, że VR nie upowszechni się na jakąś niesamowitą skalę. To nie jest technologia, która podbije świat, ale na pewno nigdzie też nie zniknie. Ma zbyt wiele ciekawych zastosowań, daleko wychodzących poza gaming.

Istnieje na przykład VR-owy Chat room, który na tyle się już rozwinął, że można patrzeć na niego podobnie jak na Fortnite, z tym że tam wspólne granie jest tylko jedną z wielu aktywności. Można na przykład zagrać w VR-ową adaptację fantastycznej ubiegłorocznej gry Among Us, gdzie cała zabawa tkwi w rozmowach między graczami i wykrywaniu zabójcy polującego na innych.

Zuckerbergowi nie uda się zdominować przestrzeni meta. Już próbowano robić różne rzeczy w oparciu o duże pieniądze i to nie wypaliło. Metaverse powstanie organicznie.

W tym musi być szczerość, zajawka...

Myślisz, że pandemia przyspieszyła rozwój gamingu?

Absolutnie. Przyspieszyła choćby wybuch gier powiedzmy…socjalnych, takich, które nie wymagają super umiejetności, ale pozwalają spędzać czas z innymi, a tego
przecież w pandemii pragnęliśmy najbardziej – kontaktu z innymi. Kiedy ludzie się zorientowali, że istnieją już takie platformy, to urocza gierka Fall Guys sprzedała 12 milionów kopii. Podobny sukces odniosło też wspomniane wcześniej Among Us.

Myślisz, że Zuckerbergowi się uda? Śmiano się, że jego prezentacja to trailer do Ready Player One i to, co pokazał, to właściwie Oaza…

Bo to właściwe skojarzenie. Ale Zuckerbergowi nie uda się zdominować przestrzeni meta. Już próbowano robić różne rzeczy w oparciu o duże pieniądze i to nie wypaliło, warto wspomnieć choćby losy Google Plus. Metaverse powstanie najprawdopodobniej organicznie. Najpierw trzeba stworzyć podstawę taką jak np. Fortnite i na niej zbudować metaversum, a nie na odwrót. Nie da się postawić tego sztucznie. To jest trochę jak z grami e-sportowymi. Każdy chciałby stworzyć grę e-sportową, ale na koniec to, czy gra będzie sukcesem i czy będzie e-sportem, zależy od tego czy gracze będą w nią grali, czy to przyciągnie sponsorów, czy nabierze rozpędu.

Kasa to nie wszystko.

League of Legends i Counter Strike – dwie najbardziej grane na świecie gry e-sportowe – powstały jako modyfikacje do innych gier, a zrobione zostały przez grupę fanów. Odpowiedzialne za League of Legends Riot Games zostało założone przez 20 osób. I nie mieli kasy na marketing. W tym musi być szczerość, zajawka, a sukces to prawie zawsze przypadek. Ale wiesz, oczywiście miliardy dolarów robią swoje, więc jest szansa, że i Markowi się uda…

Banner Image
Banner Image
Dla kogo jest Legion 7? To bardzo mocny laptop gamingowy, odpalisz na nim praktycznie każdą grę, jaka jest na rynku, do tego możesz go wziąć ze sobą wszędzie i grać, ćwiczyć.

Mój ulubiony komputer to pecet...

Spędzasz sporo czasu przed komputerem? Masz ulubiony komputer?

Dla mnie jest trochę tak, że komputery nie mają marek. Jestem pecetowcem, a komputer powinien być składany z kawałków. Polacy wychowali się na pecetach, naszym ulubionym komputerem jest pecet. Nie konsole, nie mac, ale PC. Graliśmy na Commodore, Amidze, Spectrum, a potem weszły weszły komputery osobiste. W tych samych czasach we Francji wszyscy cięli na konsolach Segi i Nintendo. Ta nasza historyczna pecetowość ma duże plusy. Mieliśmy sporo talentów wychowanych na sprzęcie, w którym trzeba było wpisać 'load game’ i 'change directory’, a nie jedynie włożyć cartridge do slotu. Trzeba było wykonać cały proces, dlatego w sposób naturalny ludzie wkręcali się w programowanie.

No tak, ale dziś sprzęt się zmienił…

Kiedyś to było normalne, że składało się komputer, ale to się zmieniło, jasne. Dziś nie trzeba. Z czasem rozwój technologii sprawił, że moc ciężkich i własnoręcznie składanych maszyn udało się zamknąć w przenośnych laptopach, które mocno zyskały na popularności. Doskonałym przykładem jest laptop gamingowy Lenovo Legion 7. To bardzo mocny sprzęt, na którym odpalisz każdą, nawet najbardziej wymagającą grę, jaka jest na rynku. A do tego możesz go wziąć ze sobą wszędzie, by ćwiczyć i grać. Wielu zawodników gra na laptopach, zwłaszcza na wyjazdach. Jeśli tak jak tu masz najnowszy procesor AMD i grafikę NVIDIA GeForce RTX z serii 30xx, to serio nie musisz zwracać uwagi na wymagania sprzętowe przez długie lata.

Wygląda bardzo solidnie, to mocny i solidny sprzęt z fajnym podświetleniem. Mnie się na takim dobrze gra zwłaszcza w nocy.

Nadal sporo grasz? Spotykasz ze swoimi przyjaciółmi wirtualnie?

No pewnie, prawie codziennie wieczorem gram z przyjaciółmi w League of Legends, do którego wróciłem po latach nieaktywności. Gram z moją dziewczyną Kin, z ekipą z pracy, z kolegami z gamingu czy widzami ze streama (zdarza mi się streamować na Twitchu). Ale gry multiplayerowe bywają dużym wyzwaniem… O League of Legends mówi się, że jest to najlepszy sposób, żeby znaleźć sobie przyjaciół, a potem ich stracić. Wiesz, w trakcie takiego meczu, w którym wszystko zależy od gry drużynowej, często pojawiają się bardzo ekstremalne odczucia i czasem potrafi się zrobić toksycznie, trzeba bardzo uważać.

Czyli są prawdziwe emocje (śmiech). 

No pewnie. Ja od lat mówię, że esport to sport.

A Kin to miłość z gamingu?

Absolutnie tak. Kin jest graczką, pracuje w polskim oddziale legendarnej firmy Bethesda Softworks, a wypatrzyła mnie właśnie w trakcie jednego z moich streamów.

Masz znajomych, którzy nie rozumieją gamingu?

Raczej większość jest z tego świata.

Pod obudową z aluminium klasy lotniczej laptop Lenovo Legion 7 6. generacji kryje moc. Dzięki zaawansowanemu układowi chłodzenia Coldfront 3.0 z komorą parową można uzyskać najwyższą możliwą rozdzielczość i wydajność, która sprawia, że gra na tym modelu na nowo tworzy standard płynnej rozrywki. Możesz śmiało grać godzinami z maksymalnym taktowaniem i bez ograniczania wydajności wskutek przegrzania. Wyższy ekran o proporcjach 16:10 i częstotliwości odświeżania do 165 Hz ułatwia odnoszenie zwycięstw. O łączność dba Killer™ Wi-Fi AX1650 (2 x 2), Wi-Fi 802.11ax i Bluetooth® 5.1.

Banner Image

Wszystkie laptopy Legion 6.  generacji są wyposażone w usługę Premium Care. To pakiet serwisowy, który obejmuje m.in. obsługę technika przez infolinię, czat czy e-mail, priorytetyzację części, naprawę sprzętu z dojazdem do klienta oraz coroczną kontrolę. Oprócz wsparcia technicznego, dostępnego w dni robocze od 9:00-18:00, zespół ekspertów Lenovo w czasie rzeczywistym odpowie na pytania dotyczące oprogramowania, pomoże np. rozwiązać problemy z konfiguracją ustawień, tak by uzyskać najlepszą wydajność urządzenia.

Esport to sport! Związane ze sportem emocje zawodników, widzów, organizatorów i sponsorów to te same emocje, jakie towarzyszą piłce nożnej.

Esport to sport

Wracając do emocji…

Powtórzmy to jeszcze raz: esport to sport! Związane z nim emocje zawodników, widzów, organizatorów i sponsorów to te same emocje, które przeżywają ludzie w sportach tradycyjnych. Na przykład teraz od stycznia rusza znowu League of Legends European Championship (LEC), więc siedzę, obserwuję rynek transferowy, słucham plotek… Jaram się.

To brzmi jakbyś mówił o sporcie. 

Dokładnie. Siedzisz zresztą teraz na miejscu, na którym kiedyś gościłem Johana 'N0taila’ Sundsteina, który wygrał w Dota 2 (konkurencja dla League of Legends) grube miliony dolarów. Rok w rok pula nagród w Internationalach to ponad 30 mln dolarów – a wszystko ze sprytnej formy crowdfundingu (gracze kupują sobie przedmioty w grze). Ale nie wszystkie firmy tak windują nagrody, bo na przykład w League of Legends czy Counter-Strike’u stawki są o wiele rzędów niższe. Same nagrody nie są zresztą żadną miarą rozmiarów. Jest nim raczej zainteresowanie globalnych firm, takich jak Mercedes, Nestle czy Mastercard.

Powoli zaczynamy zdawać sobie sprawę, że to jest ścieżka kariery, prawda? Rodzice przestają już tak cisnąć, przynajmniej ci świadomi branży. 

Mam kumpla, który pracuje w dużej firmie robiącej gry, z którym rozmawialiśmy na temat ścieżki kariery jego 14-letniej wówczas córki – to było 1,5 roku temu. Młoda wykazuje talent do Ligi, więc zastanawiali się, czy jest sens iść w e-sport. Z jednej strony to jest fajna ścieżka kariery, a z drugiej strony jest dziewczyną i będzie jej ciężko.

Dlaczego?

Po pierwsze, bo kariera sportowca jest ciężka, po drugie, bo esport jest strasznie zmaskulinizowany. Mówi się, że w gamingu proporcje kobiet do mężczyzn to 50/50, ale to nie do końca prawda. Hardcorowy gaming, a zwłaszcza esport, to cały czas 80/20 albo wręcz 90/10 proc. przewagi facetów nad dziewczynami.

Grające kobiety czasami nie przyznają się, że są kobietami, gdy grają? 

Bardzo często, bo są napastowane i nękane.

W historii Ligii była tylko jedna zawodniczka na bardzo wysokim poziomie, którą zaszczuto. Spotkał ją backlash. Dlaczego nie ma kobiet w gamingu? Hmm. Ta branża wypycha kobiety. Ta szatnia nie jest koedukacyjna…

Kobiety zostały zauważone w gamingu

Twoi znajomi zostali w gamingu, w e-sporcie? Jak to się dzieje?

Gaming to branża, która cię wciąga i zatrzymuje. Bardzo ciężko z niej wylecieć, jeśli się nie chce. Jak ci się powinie noga w życiu, to zawsze znajdziesz pracę w branży, a z drugiej strony, co jest patologią tej branży, nawet jak zrobisz coś bardzo złego, to i tak wracasz i ktoś znajdzie ci miejsce.

A masz koleżanki? Pracują w gamingu dziewczyny?

Oczywiście, choć nie da się ukryć, że kobiety mają w tej branży trudniej. Środowisko jest zmaskulinizowane, a już gamedev szczególnie. Kobiety wprowadzają feminizm do branży gier i to jest fajna rzecz, w Polsce warto wspomnieć Karolinę Kałużyńską czy Dominikę Szot…

Gry się zmieniają? Nie traktują już przedmiotowo kobiet?

Mówisz o iron plate bikini (bikini ze zbroi płytowej)? (śmiech). Myślę, że są firmy, które zmieniają rzeczywistość, jak choćby Riot Games. Riot od początku starał się być w porządku w stosunku do kobiet, ale jednocześnie bohaterki League of Legends były mocno porozbierane, a w firmie szalało tak zwane 'bro-culture’ i kobiety były źle traktowane. Ale jak sprawa wypłynęła, to rzeczywiście firma zaczęła się zmieniać. Prócz zmian wewnętrznych widać to też po tym, że zaczęli ubierać te nieszczęsne, roznegliżowane postacie. Dodają rękawy, zakrywają biust. Zresztą sami zobaczcie – te dwa ekrany dzieli 9 lat. Ta sama bohaterka, na ekranie Lenovo Legion ma bluzkę, a nie skąpy strój. Małe detale, ale zmiana jest coraz bardziej widoczna w gamingu.

Z czego to wynika?

Coraz więcej kobiet pracuje w firmach tworzących gry. Coraz więcej dziewczyn spędza czas, grając. Pojawia się wśród nich świadomość tego świata, a wraz z tym chęć jego zmiany. Kobiety zostały zauważone w gamingu także jako odbiorcy, na przykład
kobiety po 50-tce, tak zwane soccer moms, są sporą grupą docelową, którą interesują się marketerzy. Więc ta zmiana przychodzi w bardzo naturalny sposób.

A mnie to tylko cieszy, bo czuję się feministą, wychowywała mnie para jednopłciowa (śmiech) – mama i babcia.

Ale mimo tych zmian, pewne aspekty gamingu, pozostają sferą stricte męską, tak jak ten cały esport. Zastanawiam się, z czego to wynika, z czego bierze się to, że wśród zawodowych szachistów czy zawodowych proplayerów jest tak mało kobiet? Wydaje mi się,
że prócz kwestii społecznych, czyli tego, jak dziewczynki są wychowywane, rolę grają też jakieś aspekty biologiczne – bo jednak jesteście mniej agresywne od nas, mniej chcecie się poświęcać w imię często czysto symbolicznego zwycięstwa.

Ja się nie jaram agresją, ale nie wykluczam, że strzelanie mogłoby mnie rozładować emocjonalnie. 

A ja się jaram. Mam lewicową duszę, jestem przeciwnikiem broni, ale lewicowy gun freak ze mnie. Uwielbiam broń, uwielbiam strzelanie, razem z Kin lubimy pójść na strzelnicę. strzelnicę. I tak – jest to świetna forma rozładowania emocji, tak jak w rzeczywistości jak i w wirtualu. I wiesz – znów, Kin strzela dużo lepiej ode mnie, ale w grach to ja mam przewagę. Dziwne to.

Zrobiłem sobie prezent na 45 urodziny: własny projekt i gra. Dlaczego SybirPunk? Każdy zrozumie CyberPunka osadzonego w post-putinowskiej Rosji.

SybirPunk

Jak to się stało, że robisz teraz grę? To jest spełnienie marzeń?

Tak, ale też powód do stresu. Pierwszy raz jestem w takiej roli. W zeszłym roku mój przyjaciel zorganizował spotkanie z Michałem Gołkowskim i dwoma inwestorami z krakowskiej firmy Gravier Investment. Jako że nie mam zaufania do polskich pisarzy, na początku byłem mocno najeżony, zwłaszcza że najpierw chcieli mnie ściągnąć do innego projektu, który mi zupełnie nie leżał. Ale od słowa do słowa przeszliśmy do SibirPunka i tu już miałem zupełnie inne nastawienie. W moim przekonaniu to niezwykle nośny świat, który łatwo wytłumaczyć tak Amerykaninowi, jak i Polakowi – każdy skuma ruskich gangusów w kreszowych dresach, kiwających się do hard-bassów, którzy przy okazji mają wszędzie wszczepy cybernetyczne i futurystyczną broń.

Czyli zdecydowałeś się w to wejść?

Powiedzmy, że zrobiłem sobie szalony prezent na 45 urodziny. Stwierdziłem, że zostało mi jeszcze jakieś 15-20 lat energii do zasuwania i że to ostatni moment, żeby przestać pracować dla kogoś i zacząć robić coś własnego. Michał do spóły z chłopakami z Graviera dali mi szansę poprowadzić własny projekt, więc rzuciłem się na głęboką wodę. Początki były bardzo trudne – masa nerwów, wrzody, które trzymają mnie do teraz (śmiech), nieustanne problemy ze skompletowaniem załogi. Na pewne pozycje ludzi znaleźć jest
stosunkowo łatwo, ale są takie, gdzie bardzo trudno o dobrych pracowników. Albo w ogóle o pracowników. Jeśli programista fullstackowy, dostaje widełki 35-65 tysięcy złotych miesięcznie za pracę zdalną w 'tradycyjnej’ firmie IT, to nam z gamingu trudno jest z tym konkurować. Tu nie ma takich pieniędzy jak w innych częściach branży cyfrowej. To swoją drogą ciekawe, że Polska jest mekką gamedevową (mimo gorszych stawek), ale już gry się
u nas nie sprzedają.

Z czego to wynika?

Wiesz, ile kopii Wiedźmina sprzedało się w Polsce? Mniej niż 5 proc. i to pomimo tego, że przecież to najbardziej polska z polskich gier i ma tu gigantyczny fanbase.

Dlaczego?

Bo Polacy nadal nie lubią płacić, dlatego żadna z tych firm, które robią gry w Polsce, nie robi ich z myślą o rodzimym rynku. Celują w Chiny, USA czy Niemcy…

Trzymamy kciuki za podbój USA. Dziękuję za rozmowę.

Ja też dziękuję.

Zdjęcia: Kuba Łysiak
Materiał powstał we współpracy z marką Lenovo

FUTOPIA