Wnętrze tygodnia F5: Para samodzielnie zrobiła remont mieszkania w dawnym GS-ie

Agnieszka i jej mąż Artur kupili stuletni budynek po dawnym GS-ie w centrum Jawora, to w nim zrobili remont mieszkania. Miasto ogłosiło na niego przetarg i mimo kuszącej ceny – 500 tys. zł – nie było chętnych. Małżeństwo mieszkało wówczas w Edynburgu, ale zgodnie stwierdzili, że to będzie dla nich dobra inwestycja – zamierzali przerobić budynek na mieszkania do sprzedaży lub wynajmu.
Sześć lat temu postanowili na dobre rozstać się ze Szkocją i zająć się remontem swojej nietypowej nieruchomości.
Dziś opowiadają założycielce bloga Mieszkanicznik od podszewki, jak udało im się samodzielnie dokonać renowacji budynku i samego poddasza.


W kamienicy liczącej około 500 m2 znajduje się 8 mieszkań – część z nich została sprzedana, a część wynajmują lokatorzy. Po tych najbardziej pracochłonnych remontach wykończenie mieszkania na poddaszu, które miało być ich własnym, było już dla Agnieszki i Artura tylko wisienką na torcie.
– Na wzięcie fachowców do położenia dachu czy kostki brukowej zwyczajnie już nie było nas stać. Dlatego stwierdziliśmy, że wszystko zrobimy sami – wspomina Agnieszka. Remont mieszkań, które miały zostać sprzedane nie był dla nich większym wyzwaniem, bo Artur to typ bardzo kreatywnej 'złotej rączki’ i jeszcze w Szkocji pracował w branży remontowo-budowlanej.
Ale remont budynku trzeba było zacząć od dachu, więc Agnieszka i Artur włączyli… Youtube’a. Na postawie filmików instruktażowych sami wypoziomowali dach, wymieniali bele i ułożyli dachówkę.
Podczas prac remontowych pojawił się też problem wentylacji. – Wszyscy pewnie myślą, że mieszkanie na poddaszu jest szczególnie upalne, ale wcale tak nie jest. Nasze mieszkanie zaizolowane jest 30-centymetrową warstwą wełny, więc latem nie nagrzewa się jakoś wyjątkowo, a przed upałami dodatkowo chroni je siatka na oknach dachowych, która pochłania 97 procent ciepła – wyjaśnia Agnieszka. Na wypadek uciążliwych upałów wymyślili sobie sprytny sposób na klimatyzację. – Pod budynkiem są wykopane tunele, gdzie były składowane owoce dla działającej tu 60 lat temu przetwórni owoców. Utrzymuje się tam temperatura od 8 do 12 stopni Celsjusza. Poprowadziliśmy rurę wentylacyjną do piwnicy, a Artur zainstalował tam wentylator, który wwiewa nam zimne powietrze do domu – mówi Agnieszka. Mają więc taką klimatyzację własnego obiegu. Całe mieszkanie ogrzewane jest kominkiem z płaszczem wodnym, a ciepłą wodę zapewniają solary zainstalowane na dachu.


Wnętrze również miało być stworzone za pomocą niewielkiego nakładu finansowego i raczej w minimalistycznym stylu. Mebli i pozostałych rzeczy tu u nich niewiele – dwukondygnacyjne 120-metrowe mieszkanko jest przestronne i niezagracone.
– Założenie było takie, że nic nie stoi na ziemi, żeby łatwiej było utrzymać w domu czystość. Nawet głośniki mamy wbudowane w ściany. Ja nie chcę być niewolnikiem własnego domu i ciągle latać ze szmatą. Im mniej rzeczy, tym bardziej otwarta głowa – przekonuje Agnieszka.





Układ pomieszczeń jest tu trochę nietypowy, bo salon, kuchnia i sypialnia z łazienką gospodarzy znajduje się na piętrze. Parter to niewielki korytarz, dwa pokoje i łazienka dla gości. Urządzając mieszkanie, Agnieszka i Artur wybrali ponadczasowe materiały: drewno, kamień, szkło i naturalne barwy. Dzięki temu poddasze zachowuje swój klimat.
Cudownym dopełnieniem mieszkania jest wielki taras, z którego rozciąga się wspaniały widok na miasto.




