W jaki sposób Singapur (niemal) wyeliminował przestępczość?

W ciągu ostatnich 250 dni w Singapurze nie odnotowano żadnego przestępstwa. 'Zamordyzm' – zakrzykną jedni. 'Tak trzeba' – zawołają drudzy. Sprawdzamy, jak specyfikę odwiecznego konfliktu ('wolność czy bezpieczeństwo?') definiują władze tego azjatyckiego tygrysa.

Singapur, czyli mały, liczący sobie niespełna 5,5-miliona mieszkańców kraj w Azji Południowo-Wschodniej kojarzy się powszechnie z wysokim poziomem życia, wieloma zakazami i wynikającą z nich po części bardzo niską przestępczością. W optyce Europejczyków liczne z funkcjonujących w tamtejszym prawie zapisów wprost trzeba uznać za zamordyzm, bo jak inaczej nazwać karę śmierci za sprzedaż narkotyków, chłostę za niszczenie mienia czy ogromne konsekwencje finansowe za prozaiczne rzeczy pokroju żucia gumy. Jednocześnie model funkcjonowania tego nowoczesnego przecież państwa to świetne studium umożliwiające wgląd w to, jak poprzez silną centralną ingerencję można wyeliminować uciążliwe społecznie zachowania, wciąż uchodząc przy tym za kraj względnie cywilizowany. Sprawdźmy więc, w jaki sposób w Singapurze niemal udało się wyeliminować przestępczość, a także co wspólnego ma z tym dylemat 'wolność czy bezpieczeństwo’.

Laptop pozostawiony bez opieki w ruchliwym miejscu? W Singapurze to żaden problem!

Imponujący poziom bezpieczeństwa

Według danych zamieszczonych na portalu Statistica i aktualnych na 2021 rok, wskaźnik liczby osób uwikłanych w jakąkolwiek przestępczość kształtował się w Singapurze na poziomie 847 przypadków na 100 tys. obywateli. A i tak jest to znacznie więcej, niż w poprzednich latach, gdy wynosił zaledwie ok. 600. W rankingu The Economist z 2021 roku to azjatyckie państwo zajęło trzecie miejsce w kategorii najbezpieczniejszych krajów na świecie, a popularność zyskują nagrania, na których ludzie ostentacyjnie zostawiają laptopa w miejscu publicznym, wracając po niego po dłuższym czasie, gdy sprzęt wciąż czeka na nich nienaruszony.

Kradzieże, zarówno na większą skalę, jak i choćby kieszonkowe, prawie się tu nie zdarzają. Nocne wędrówki nie grożą byciem zaatakowanym przez agresywnych 'lokalsów’, nie mówiąc już nawet o handlu narkotykami (i dyskretnym 'Ej, ziomeczku’ zza pleców), za który grozi tu kara śmierci. Nie trzeba obawiać się też bycia porwanym czy ataków na tle rasistowskim, w czym pomaga z pewnością ponad 100 tys. zainstalowanych na terenie państwa policyjnych kamer. Do końca dekady ta liczba ma się podwoić. Tyle w skali makro, a przecież równie ciekawie, jeśli nie bardziej, jest w mikro. W wartym lektury wpisie na stronie Readyforboarding możemy przeczytać o 16 najciekawszych obowiązujących w Singapurze i niemal bezwzględnie przestrzeganych zakazach. Złamanie każdego z nich to koszt w okolicach 1000 dolarów. Znajdziemy tam między innymi takie perełki, jak zakaz śmiecenia na ulicach, palenia papierosów, żucia gumy, picia i jedzenia w komunikacji miejskiej, plucia na chodnik a nawet podłączania się do cudzej sieci wi-fi. Innymi słowy, wszystkie te denerwujące zachowania, z którymi w żaden sposób nie jesteśmy w stanie poradzić sobie w naszej rzeczywistości, tam nie mają praktycznie żadnych warunków do rozkwitu. Ba, dodajmy jeszcze, że ludzie, w związku ze swoimi kulturowymi wzorcami, są tu generalnie życzliwi i empatyczni, również wobec turystów. Brzmi jak kraina wiecznej szczęśliwości, mlekiem i miodem płynąca? Cóż, aż tak dobrze niestety nie ma, gdyż efekt ten, obok oddolnego zaangażowania wielu obywateli, generowany jest w dużej mierze poprzez wszechobecną kontrolę, cenzurę i, mówmy wprost, autorytaryzm.

Fot.: Alpargatas (wordpress)

Surowe prawo i wysoki standard życia.

Główne przyczyny małej przestępczości

Singapur jest specyficznym krajem. Mimo wspomnianej ogromnej ingerencji władz, wymuszającej uporządkowany model funkcjonowania społeczeństwa, ludziom żyje się tu naprawdę dostatnio. Rzut oka na dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego z 2021 roku unaocznia, że pod względem PKB na głowę jednego mieszkańca Singapur plasuje się globalnie na 5. miejscu z imponującą kwotą na poziomie 72 tys. 795 USD. Nad nim są tylko Luksemburg, Irlandia, Szwajcaria i Norwegia, pod nim takie ekonomiczne potęgi jak Stany Zjednoczone czy (ostatnio) Katar. Warto dodać, że znakomicie działa tu służba zdrowia, bezrobocie oscyluje w granicach zaledwie dwóch, czasem trzech procent, a kwitną również inne kluczowe dla codziennego komfortu usługi, jak edukacja. Pierwsza przyczyna wewnętrznego ładu wydaje się więc prozaiczna: po co łamać prawo, skoro panuje dobrobyt? Gdyby jednak komuś przyszło to do głowy, władze zadbały, by gorzko tego ruchu pożałował. Całe miasto-państwo jest 'uzbrojone’ w rozbudowany system monitoringu. Kamery zaglądają tu niemal wszędzie i nawet za dyskretne, zbyt czułe przytulanie się poza domem szybko można doczekać się dotkliwego mandatu. Trzeci i pewnie kluczowy powód to zaś strach. Prawo jest niezwykle surowe – przykładowo w 2012 roku za różnego rodzaju przestępstwa brutalnie wychłostano 2203 osoby. Spokojnie nie mogą spać nawet elity – karą śmierci obarczona jest między innymi dowiedziona korupcja. Takich samych konsekwencji mogą się spodziewać mordercy czy choćby podburzacze społeczni. Obywatele, tak jak wspominaliśmy, muszą się zaś stale pilnować przy dużej liczbie zagrożonych otrzymaniem grzywny czynności. Co jednak najciekawsze po ludziach wcale nie widać tu, żeby byli tymi realiami szczególnie oburzeni i najczęściej to raczej napędzani etnocentryzmem zagraniczni obserwatorzy czują szok bądź potrzebę interweniowania, podczas gdy lokalnie model ten jest traktowany jako naturalny i gwarantujący bezpieczeństwo kosztem 'odrobiny’ wolności. Restrykcyjne przepisy, podobnie jak tutejszych obywateli, obowiązują również turystów. Przykładowo w 2015 roku dwaj młodzi Niemcy uznali, że świetnym pomysłem będzie pomalowanie sprayem wagonu kolei podziemnej. Efekt? Trzy uderzenia długą pałką i dziewięć miesięcy więzienia.

Fot.: Rest of World

Przestępczość próbuje uciekać do świata wirtualnego.

Zło nie śpi, władze reagują

Oczywiście nie jest tak, że przestępczość w Singapurze udało się wyeliminować do zera. Natura nie znosi próżni, więc przy małej skali wykroczeń 'w realnym świecie’ te w przeważającej części przeniosły się do tego wirtualnego. Triumfy święci tu zwłaszcza scam, zarówno poprzez internet, jak i drogą telefoniczną. Oszustwa realizowane tą drogą nasiliły się szczególnie w okresie pandemii, a manipulanci upodobali sobie w tym zakresie zwłaszcza branżę handlu elektronicznego. Jak widać – z tą globalną plagą nie są sobie w stanie jeszcze poradzić nawet w Singapurze. Zdarzają się też przypadki nielegalnego hazardu (np. obstawianie wyścigów konnych) czy przestępstwa związane z przemocą seksualną. Obecność tych ostatnich może nieco zaskakiwać. Dotyczy to zarówno wykroczeń wobec nieletnich, jak i seksizmu w miejscu pracy. Według najnowszych badań aż dwóch na pięciu pracowników doświadczyło w Singapurze jakiejś formy tego typu przemocy na przestrzeni ostatnich pięciu lat. Akcja nie pozostaje bez reakcji. Władze przeprowadzają liczne kampanie informacyjne dotyczące zarówno tego jak bronić się przed scamem, jak i odpowiedniej kultury organizacji i metod zgłaszania niewłaściwych zachowań w przypadku poczucia bycia molestowanym. Powstała nawet specjalna aplikacja o nazwie ScamShield, służąca do blokowania scamu. Ilekroć na urządzenie dociera wiadomość bądź połączenie, które oprogramowanie wiąże z nielegalnymi aktywnościami, to od razu są one przekierowywane do kosza lub traktowane jako spam. W efekcie obywatel jest coraz lepiej chroniony nawet przed stycznością z samymi konkretnymi próbami wyłudzenia. Przestępcy z pewnością będą szukać kolejnych wyrafinowanych sposobów na obejście singapurskich systemów, jednak można spodziewać się, że stanowczość władz i brak empatii w rozwiązywaniu takich problemów powinny nadal utrzymać aktualne status quo. Innymi słowy – bycie ofiarą przestępstwa w Singapurze wymaga naprawdę sporego pecha.

Fot.: Yahoo

Pragmatyzm czy moralność?


Drogowskaz dla innych państw czy zamordyzm?

Jak w takim razie traktować Singapur? Sprawia on przecież wrażenie kraju-eksperymentu, który w swoim ogromnym laboratorium mógłby stworzyć jakiś szalony naukowiec, testujący jak będzie działać społeczeństwo przy określonych proporcjach autorytaryzmu wsączanego w codzienność. Poziom ładu i porządku, jaki udało się tym sposobem uzyskać rzeczywiście daje do myślenia, nie tylko w oparciu o powyższe przykłady, ale i w innych kwestiach nurtujących zachodnie społeczeństwa. Ot, w zatłoczonej metropolii było zbyt wiele samochodów? W takim razie rządzący podnieśli ich ceny i brak dostępności do takiego stopnia, że większość osób korzysta ze zbiorowego transportu. I nie ma z tego powodu żadnych protestów czy buntów. Z perspektywy pragmatycznej można więc przyklasnąć. Co jednak z perspektywą moralną? Nie można zapominać przecież o prawach człowieka. Z jednej strony rażą tu drakońskie kary, blokowanie swobód wyznaniowych niezgodnych z ogólną linią, dotkliwa chłosta. Z drugiej, rzecz jasna, kara śmierci. Tylko w latach 1991-2003 powieszonych zostało ok. 400 skazanych. Co ciekawe, pewne rozluźnienie radykalizmu pojawiło się ostatnio w temacie osób LGBT – w sierpniu 2022 roku premier Lee Hsien Loong ogłosił dekryminalizację jednopłciowych związków, za które dotychczas (zwłaszcza mężczyznom) groziło nawet więzienie. Z perspektywy Europy singapurskie realia wydają się nieco surrealistyczne, jednak nie sposób odmówić im skuteczności we wdrażaniu zasad współżycia i możliwe, że w niedalekiej przyszłości, w obliczu globalnych wyzwań jak zmiany klimatu przyjęcie takiej optyki organizowania społeczeństw będzie koniecznością.

Tekst: WM
Fot.: Death Penalty News
Źródło zdjęcia głównego: Ticker

FUTOPIA