Bogaci nie muszą stać w kolejkach

Coraz więcej firm pozwala zapłacić, żeby zostać obsłużonym poza kolejnością.
.get_the_title().

Wpychanie się przed kogoś w kolejkę było kiedyś uważane za przejaw złego wychowania i braku kultury. Dziś wystarczy zapłacić, by mieć przywilej ominięcia kolejki. Coraz więcej firm oferuje swoim klientom taką możliwość. Na większości lotnisk działa Clear – prywatny program, dzięki któremu za 189 dolarów rocznie jest się traktowanym priorytetowo i można przejść kontrolę bezpieczeństwa, nie czekając na swoją kolej. Subskrybuje go już ponad 19 mln osób, a firma planuje dalszą ekspansję także w innych branżach – hotelarskiej czy opieki zdrowotnej. Za to, by Tinder potraktował priorytetowo nasz profil, płaci się 499 dolarów. Coraz więcej ośrodków narciarskich umożliwia dopłaty za to, by nie czekać w kolejce do wyciągu.

Przykłady można mnożyć, ale wychodzi na jedno – jeśli nie lubisz czekać, zapłać więcej.

Problem w tym, że chyba nikt nie lubi czekać, ale nie wszystkich stać na dopłaty. Nic dziwnego, że ludzi coraz bardziej frustrują tego rodzaju systemy. Niedawno 13,5 tys. osób podpisało petycję wzywającą ośrodki narciarskie w Mount Bachelor w stanie Oregon do zrezygnowania z priorytetowego traktowania bogatszych narciarzy.

Oczywiście zawsze były osoby ważne i ważniejsze, przeróżne opcje dla VIP-ów, a bogacze i tak znajdowali sposób na to, by być traktowanymi priorytetowo. Jednak technologia niezwykle ułatwiła płacenie za ten przywilej – różne aplikacje i formularze same z siebie oferują wersję premium, którą mogą sobie wykupić ci, których na to stać. – To, co kiedyś było robione doraźnie z lokalnym menadżerem, obecnie jest robione na poziomie krajowym – mówi Edward Tenner, autor książki The Efficiency Paradox.

Jest spora różnica między liniami lotniczymi oferującymi dodatkowe udogodnienia osobom, które często korzystają z ich usług, a kupowaniem sobie tych udogodnień.

Gdy ich liczba rośnie, pogłębia się przepaść między bogatymi a większością społeczeństwa. Nie muszą oni uczestniczyć w niczym, co robią zwykli ludzie, bo ich na to stać. Trudno się spodziewać, że pieniądze, które firmy zarabiają w ten sposób na najbogatszych, zostały przeznaczone na poprawę obsługi reszty z nas. Zwykle tak się nie dzieje, bo skoro obsłużono już ważniejszych, to siłą rzeczy reszta jest mniej ważna. Brzmi dystopijnie? Może i tak, ale to rzeczywistość, w której coraz częściej żyjemy.

Tekst: NS

SPOŁECZEŃSTWO