Bożonarodzeniowy coming out? ,,Happiest Season” to pierwszy hollywoodzki film świąteczny o społeczności LGBTQ+

Wiele marek uwzględniło społeczność LGBTQ+ w tegorocznych kampaniach bożonarodzeniowych, a Hallmark i Lifetime wypuszczają w tym roku świąteczne filmy, których głównymi bohaterami są geje. Przyszedł też czas na kino wielkiego formatu. Tytuł filmu "Happiest Season" w polskiej wersji to „Świąteczny szok”, co brzmi dość niefortunnie i co najmniej nieobiektywnie.
.get_the_title().

Aby skraść serca widzów w tegoroczne Święta, wystarczyła podnosząca na duchu świąteczna historia z dobrą obsadą. Wcześniej świąteczne produkcje rzadko prezentowały społeczność LGBTQ+, ewentualnie gdzieś na drugim planie pojawiał się przyjaciel gej. Bohaterami świątecznych komedii romantycznych była zazwyczaj biała heteroseksualna para. Tymczasem „Happiest season” chciało pokazać coś przełomowego. Film od początku zapowiadał się ciekawie – produkcją zajęło się duże studio z Hollywood, a w filmie występują Kristen Stewart, Audrey Plaza, Dan Levy z „Schitt’s Creek” i Alison Brie z „GLOW”. Osią fabuły „Happiest Season” jest bożonarodzeniowy coming out. Harper (Mackenzie Davis) zabiera swoją dziewczynę Abby (Kristen Stewart) na Święta do swojej ułożonej rodziny. Abby planuje oświadczyny, jednak w ostatniej chwili Harper przyznaje się, że rodzina nie wie o jej orientacji.

Film ukazuje jak bolesny i trudny może być proces coming outu, a zarazem jest zabawną i wzruszającą historią.

Ludzie oczekują od filmów bożonarodzeniowych nie tylko śniegu i ciepłych szalików – chodzi przede wszystkim o dobrego ducha takich obrazów. Okazuje się, że możliwe jest także zrobienie filmu, który rozgrzeje serca i ukaże w poważny sposób problemy queerowych bohaterów. Ważnym motywem jest tu coming out bohaterki – istotne wydarzenie w życiu każdej osoby homoseksualnej. Pokazuje to, jakim złożonym procesem jest powiedzenie o swojej orientacji bliskimim. Niekiedy towarzyszy temu dużo miłości i wsparcia, ale mogą również być łzy i niezrozumienie.

screen Happiest Season/Hulu

Reżyserka Clea DuVall nazywa swoje dzieło „uniwersalną historią z nowej perspektywy”. To zagadnienie zawsze generowało konflikty wśród reżyserów kina queerowego. Ruch New Queer Cinema już w latach 90. zajął się tym problemem, badając potrzebę reprezentowania złożoności seksualności, a nie wiązania jej jedynie ze szczęśliwymi zakończeniami, bo takie nie zawsze nadchodzą.

Niektórzy przedstawiciele środowiska LGBTQ+ woleliby, żeby film pokazał większą złożoność związku dziewczyn, a nie spłycił go do świątecznego happy endu.

Mimo bajkowej historii i wielu zadowolonych widzów, film spotkał się także z krytyką. Niektórzy wytykają DuVall, że bohaterkami „Happiest Season” są białe lesbijki z klasy średniej, tymczasem inne normy pozostają w dalszym ciągu nietknięte. Seksualność dotyczy przecież wszystkich – niezależnie od płci, rasy czy klasy, na ekranie i poza nim. Pojawiły się też zarzuty o zbyt małą różnorodność rasową, stereotypowość czy przedstawienie „miasta pełnego nieświadomych białych ludzi”. Komedia została nawet określona obrazem pełnym szyderstw i bólu – takie opinie to reakcja na postawę Harper, która okłamuje partnerkę i wypiera się związku, a także jej rodziny, która „zmuszała” dziewczynę do ukrywania swojej orientacji.

To pierwszy hollywoodzki film tego typu, tak więc było co do niego wiele oczekiwań – liczono na piękną świąteczną historię, ukazanie złożoności związku czy problemów związanych z coming outem. Czy filmowi udało się spełnić pokładne w nim nadzieje? Z pewnością nie wyczerpuje on tematu queerowych Świąt. Ale czy musi pokazywać wszystko? Jedne film to dopiero początek.

Zdjęcie główne: screen Happiest Season/Hulu
Tekst: Marta Zinkiewicz

SPOŁECZEŃSTWO