Czy miasta 15-minutowe to nowe więzienia?

Od sześciu sfałszowanych lądowań na Księżycu po płaską Ziemię – wszyscy prawdopodobnie spotkaliśmy się z teoriami spiskowymi w takiej czy innej formie. Jednak – o dziwo! – najgorętsza teoria spiskowa 2023 roku pochodzi z nieoczekiwanego zakątka: urbanistyki. Odnosi się do idei 15-minutowego miasta, a wszystko posunęło się tak daleko, że wspomniał o niej w brytyjskim parlamencie konserwatywny poseł Nick Fletcher, nazywając 15-minutowe miasto ‘międzynarodową socjalistyczną koncepcją, która będzie nas kosztować wolność osobistą’.
Pomysł 15-minutowego miasta został ukuty w 2016 roku przez profesora i urbanistę z Paryża Carlosa Moreno. Plan jest prosty: miasto zaprojektowane tak, żeby służyło ludziom, a nie samochodom. Mieszkańcy powinni mieć możliwość dotarcia w każde mniej lub bardziej potrzebne do życia miejsce w 15 minut spacerem lub rowerem. Obejmuje to m.in. pracę, zakupy, edukację, opiekę zdrowotną i wypoczynek. Przede wszystkim 15-minutowe miasto było elementem udanej kampanii reelekcyjnej burmistrz Paryża Anne Hidalgo w 2020 roku. Organizacja Narodów Zjednoczonych okrzyknęła tę koncepcję urbanistyczną środkiem, dzięki któremu miasta mogą wyjść z COVID, a także zmniejszyć zależność mieszkańców od samochodów.
Koncepcja nie jest nowa ani przełomowa, a wiele znanych miast, takich jak Amsterdam, Barcelona czy Paryż, już zastosowało podobne wytyczne podczas budowy infrastruktury.

Wojnę tej koncepcji urbanistycznej wypowiedział Jordan Peterson, profesor psychologii na Uniwersytecie w Toronto oraz komentator, który jest bardzo krytyczny wobec współczesnej lewicy i prowadzi popularny kanał na YouTube. On i jego zwolennicy są zdania, że lokalne samorządy chcą ograniczyć swobodę przemieszczania się ludzi i zamknąć wszystkich w 15-minutowych bańkach. Peterson ostrzega przed ‘idiotycznymi tyrańskimi biurokratami’ decydującymi, gdzie ludzie mogą jeździć, i mówi, że 15-minutowe miasta ‘to tylko kolejna moda zwolenników autorytaryzmu’.
Spiskowcy obawiają się zakazu korzystania z samochodów, tworzenia zamkniętych stref miejskich, których ludzie nie mogą opuścić, inwigilacji i kontroli rządu.
Zachęcanie nas do rzadszego korzystania z samochodów postrzegane jest przez nich raczej jako ograniczenie naszej wolności niż okazja do życia w bardziej tętniących życiem i mniej zanieczyszczonych dzielnicach. Warto jednak jeszcze raz podkreślić, że nikt nie ma zamiaru wprowadzać zakazu posiadania samochodu czy wyjeżdżania z własnej dzielnicy, a 15-minutowe miasto nie ma nic wspólnego z tworzeniem gett, w których ludzie będą zamykani wbrew własnej woli.
Tekst: MZ