Dlaczego śledzenie w social mediach ludzi, których nie lubimy, sprawia nam taką przyjemność?
Media społecznościowe dają nam możliwość śledzenia masy osób – influencerek, artystek, coachów, kucharzy, ekspertów od tego i ekspertek od tamtego. Wiele osób obserwujemy właśnie dlatego, bo mają ciekawe konto, wydają nam się interesującymi osobami albo ich przekaz jest wartościowy. Są jednak i tacy, których śledzimy z zupełnie innych powodów – dostarczają nam codzienną porcję cringe’u, ich poglądy uważamy za głupie, a to, co mają do zaprezentowania wydaje nam się zwyczajnie żenujące.
W zasadzie wiemy, że wejście na ich profil będzie miało dla nas tylko jeden skutek: facepalm.
A mimo to wracamy tam co drugi dzień, by sprawdzić, czym raczą swoich followersów. I robimy to, choć przecież moglibyśmy w tym czasie przeglądać profil osoby, którą uważamy za wartościową i inteligentną. To zjawisko nosi anglojęzyczną nazwę hate-following.
Ludzi zawsze interesowało zachowanie innych, które wydawało im się głupie i absurdalne. Kiedyś być może zetknęlibyśmy się z taką osobą raz czy dwa, wysłuchali kilku plotek na jej temat i uznali temat za zamknięty, jako że i tak nie obracają się w tych samych kręgach. Teraz, dzięki mediom społecznościowym, mamy do nich łatwiejszy dostęp. Możemy poznać ich życie, znajomych, poglądy, zobaczyć, jak spędzają czas i jak urządziły swoje mieszkanie.
A efekt jest taki, że odczuwamy silne uczucia wobec osoby, której być może nawet nie znamy albo spotkaliśmy ją raptem raz.
– Z perspektywy neurobiologii miłość i nienawiść aktywują te same obwody mózgowe. Oznacza to, że śledzenie takich osób może być dla nas satysfakcjonujące, a w efekcie, oczekując tego uczucia, możemy sprawdzać profile kolejnych osób, których nie lubimy – wyjaśnia Daria Kuss, cyberpsycholożka z Nottingham Trent University. Zresztą algorytmy social mediów temu sprzyjają – jeśli często odwiedzasz profil osoby, której nie lubisz i komentujesz tam posty, algorytm będzie ci ich podsyłać więcej. W końcu nie ocenia on, z jakiego powodu tak cię ktoś interesuje. Warto jednak trzymać emocje w ryzach. – Musimy zdawać sobie sprawę z potencjalnie szkodliwego wpływu, jaki może to mieć na nasze zdrowie psychiczne i samopoczucie. Hate-following może prowadzić do negatywnego porównywania się z innymi i podstawowego błędu atrybucji, jeśli nasze życie nie przypomina życia osób, które śledzimy – mówi Kuss. Podstawowy błąd atrybucji to powszechna skłonność do wyjaśniania zachowania osób, które obserwujemy, w kategoriach przyczyn wewnętrznych i stałych, takich jak cechy charakteru, przy jednoczesnym niedocenianiu wpływów sytuacyjnych czy zewnętrznych. Jednak śledzenie w social mediach osób, z którymi się nie zgadzamy, może mieć też na nas dobry wpływ. W efekcie wyrywamy się na moment z naszej bańki, poznając inną perspektywę czy światopogląd i musimy ustosunkować się do treści, z którymi w innym wypadku wcale byśmy się nie zetknęli.
Tekst: NS