Dlaczego 'zoom towns’ przeżywają oblężenie w trakcie pandemii?
Czym są 'zoom towns’? To zazwyczaj malowniczo położone miasteczka i miejscowości, do których chętnie wyskakujemy na długi weekend lub wybieramy się na wakacje. W czasie pandemii, kiedy home office możemy urządzić właściwie wszędzie, właśnie takie niewielkie, atrakcyjne turystycznie punkty przyciągają rzeszę nowych mieszkańców. Kto wyprowadza się z dużych miast najczęściej i dlaczego? I jakie są konsekwencje takich zmian dla małych miast?
Pandemiczny rok 2020 sprawił, że praca z domu stała się powszechna. Przestała być modelem pracy przyszłości, a stała się częścią naszej nowej normalności.
1. Pandemia spopularyzowała zdalny tryb pracy
Mówiąc o rozkwicie 'zoom towns’ i tendencji do przenoszenia się do mniejszych miejscowości trzeba zacząć od przyczyny tego zjawiska, czyli pandemii koronawirusa. To ona zmieniła nasz stosunek do pracy zdalnej. Ze względu na sytuację epidemiczną firmy na całym świecie zostały zmuszone do wdrożenia nowych rozwiązań, które umożliwiły przejście na tryb home office. Na przykład w Polsce pod koniec października 2020 raport GUS wskazywał na to, że w kraju zdalnie pracowało 25 proc. osób. To i tak niedużo w porównaniu z innymi państwami OECD, gdzie taką możliwość miało aż 40 proc. pracowników. W Stanach Zjednoczonych według sondażu Gallup w październiku 2020 prawie 60 proc. pracowników pracowało zdalnie w pełnym lub niepełnym wymiarze godzin, a prawie 2/3 z nich deklarowało, że chciałoby pracować w trybie home office w przyszłości.
Pandemia sprawiła, że praca z domu stała się powszechna. W związku z tym pojawiły się nowe możliwości, które skłoniły wiele osób do ponownego rozważenia miejsca, w którym chcą żyć. Podczas pandemii wielu zdalnych pracowników zdecydowało się więc na wyprowadzkę z dużych miast na obszary mniej zurbanizowane.
Zespół pod kierownictwem Danyi Rumore z Uniwersytetu Utah określił te niewielkie miasta, które zalała fala pracowników zdalnych, jako 'zoom towns’. Jak podkreślają badacze, sama tendencja do ucieczki z miasta nie jest niczym nowym, ale pandemia gwałtownie ją przyspieszyła. Na przykład Sandpoint w stanie Idaho, położone nad jeziorem i w pobliżu popularnego ośrodka narciarskiego, zaczęło zauważać zwiększoną migrację w ciągu ostatnich 5 lat, lecz teraz przygotowuje się na napływ jeszcze większej liczby mieszkańców – głównie pracowników zdalnych. Jednak jeśli migracja oraz związane z nią zmiany w małych miastach nie będą odpowiednio zarządzane, mogą mieć wiele negatywnych konsekwencji.
Photo by Georgia de Lotz on Unsplash
Millenialsi są grupą, która najchętniej przeprowadza się do 'zoom towns'. W dobie pandemii stali się mniej mobilni, nie mogą podróżować ani korzystać z tego, co oferuje miasto, szukają więc alternatywy.
2. Millenialsi i pokolenie Z chcą pracować zdalnie, ale niekoniecznie z własnego domu
Kto wyprowadza się z dużych miast najczęściej? Millenialsi. To pokolenie, które chce pracować zdalnie, ale niekoniecznie przebywając we własnym domu. Są nie tylko bardziej elastyczni w kwestii czasu pracy, ale także jej miejsca. Przeprowadzka nie oznacza dla nich konieczności szukania nowego zajęcia. Ze względu na sytuację epidemiczną stali się mniej mobilni, nie mogąc podróżować ani korzystać z tego, co oferuje miasto, szukają więc alternatywy.
Kolejna kwestią jest fakt, że w dobie pandemii miasta straciły swoją atrakcyjność. Zamknięto nie tylko kawiarnie, bary i restauracje, ale też muzea, teatry, kina czy kluby. Młodzi ludzie odczuwają, że nie mogą w pełni korzystać z wielu przywilejów miasta. To, co przyciągało ich do tętniących życiem przez całą dobę metropolii, dzisiaj nie jest już aktualne.
Boom na przeprowadzki przypisuje się głównie pokoleniu millenialsów, m.in. tym, którzy wyprowadzają się z rodzinnych domów. Zamiast małych mieszkań w miastach szukają teraz domów na obszarach podmiejskich. Chociaż zainteresowanie przeprowadzką do 'zoom towns’ jest napędzane głównie przez millenialsów, chęć przeprowadzki zgłaszają też rodziny, w których dzieci uczą się w domu.
A jak będzie z generacją Z? Wydaje się, że tendencja się utrzyma. Nowe pokolenie wchodzące na rynek pracy jest jeszcze bardziej mobilne niż millenialsi. Jego przedstawiciele lubią podróżować, poznawać nowych ludzi i odnajdywać się w nowych środowiskach. Jeżeli więc mogą pracować zdalnie, niekoniecznie chcą to robić, zostając w mieście.
Photo by Melissa Walker Horn on Unsplash
Pracownicy zdalni przeprowadzają się do małych miejscowości położonych w pobliżu naturalnych atrakcji, takich jak góry, plaże, jeziora czy parki narodowe.
3. Dlaczego pracownicy zdalni migrują do 'zoom towns'?
’Zoom towns’, czyli małe miejscowości, do których chętnie wybralibyśmy się na długi weekend lub na wakacje, zaczęły się bardzo szybko się rozwijać. Postęp technologiczny stworzył możliwości, aby można się było w nich osiedlić nie rezygnując z życia zawodowego. Jakie miejsca doświadczają zalewu nowych mieszkańców? Pracownicy zdalni przede wszystkim wybierają małe miasteczka położone w pobliżu takich atrakcji jak stoki narciarskie, plaże, jeziora, rzeki czy parki narodowe.
Dlaczego pracownicy zdalni migrują do mniejszych miejscowości? Przyczyniło się do tego na pewno znaczne ograniczenie możliwościach podróżowania. Ale po co jechać na wakacje, skoro można je mieć przez cały rok? Uciekających z dużych miast przyciągają wspaniałe krajobrazy, ale też spokojniejsze, często bardziej ekologiczne, podmiejskie życie oraz niższe koszty utrzymania. Chcą mieć więcej przestrzeni, spokoju i prywatności. Lokalizacje, które wybierają millenialsi, dają im możliwość przebywania na świeżym powietrzu, pozwalają na bliski kontakt z naturą. W końcu komu z nas nie marzy się spacer po lesie po kilku godzinach pracy? Albo odpoczynek na plaży zamiast siedzenia w małym mieszkaniu w wielopiętrowym bloku?
Photo by hilary bird on Unsplash
Amerykanie wybierali miejscowości położone w pobliżu rezerwatów i jezior.
4. Najbardziej popularne miejsca, do których przenoszą się pracownicy zdalni
Amerykański serwis nieruchomości Zillow na podstawie wyszukiwań oraz wzrostu liczby mieszkańców wymienia kilka najpopularniejszych miejscowości, do których migrowali pracownicy zdalni w Stanach Zjednoczonych. Na szczycie listy znalazł się Kingston w stanie Nowy Jork. W lipcu 2020 roku pod względem zainteresowania w serwisie Zillow odnotował wzrost ruchu aż o 116 proc. Kingston to świetna baza wypadkowa dla pobliskich gór Catskill. Dodatkowo nowych mieszkańców przyciąga ciekawa społeczność artystyczna miasteczka, ładnie zrewitalizowana historyczna dzielnica oraz możliwości wędkowania, wspinaczki skałkowej, jazdy na nartach i snowboardzie.
Lewisburg w stanie Tennessee to liczące mniej niż 12 tys. mieszkańców miasteczko, które znajduje się między większymi miastami Nashville i Huntsville (oba są oddalone o około godzinę jazdy samochodem). Pracowników zdalnych przyciąga tu bogata w dziką przyrodę rzeka Duck oraz możliwość wędkowania i uprawiania sportów wodnych takich jak kajakarstwo. Martha’s Vineyard – niewielka wyspa na Atlantyku, u wybrzeży stanu Massachusetts – oferuje piękne plaże, możliwość żeglowania oraz rezerwaty dzikiej przyrody. Wybierającym Butte w stanie Montana podoba się mieszkanie niedaleko Parku Narodowego Glacier.
Hamptons w stanie Nowy Jork to popularny nadmorski region znany z rozległych plaż. Nic dziwnego, że miasteczka i wioski, które wchodzą w jego skład, cieszą się wielką popularnością. East Hampton Star poinformował, że obawy związane z drugą falą pandemii doprowadziły jesienią do gwałtownego wzrostu zakupów domów. Aby sprostać popytowi, wiele nieruchomości przeznaczonych na wynajem krótkoterminowy wystawiono na sprzedaż. Według serwisu Bloomberg ceny domów w Hamptons wzrosły aż o 25 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Aspen w stanie Kolorado, malowniczo położone w Górach Skalistych, słynie ze wspaniałych krajobrazów i sportów na świeżym powietrzu. To popularne miejsce na wakacje również przyciągnęło pracowników zdalnych w czasie pandemii. Według The Aspen Times niedawny wzrost liczby mieszkańców poskutkował też gwałtownym wzrostem liczby zapisów dzieci do miejscowych szkół.
Sandpoint w stanie Idaho zyskiwało coraz większą popularność na przestrzeni ostatnich lat, ale rok 2020 przyniósł napływ nowych mieszkańców. Miasto położone jest nad jeziorem i oferuje wiele możliwości spędzania czasu na świeżym powietrzu. Koszty utrzymania są tu znacznie niższe niż w dużych miastach Stanów Zjednoczonych. Sandpoint znajduje się w pobliżu ośrodka narciarskiego i obok jeziora Pend Oreille, zapewniając pracownikom zdalnym idealne miejsce na aktywny wypoczynek na zewnątrz.
Photo by Genevieve Dallaire on Unsplash
Ponad 80 proc. respondentów z miast poniżej 25 tys. mieszkańców stwierdziło, że przystępność cenowa mieszkań stała się umiarkowanie lub bardzo problematyczna dla ich społeczności. Ludzi, którzy tu pracują, po prostu już nie stać na zakup własnego mieszkania.
Wiele małych miejscowości nie jest gotowych na nagły wzrost liczby mieszkańców. Ich infrastruktura nie została zaprojektowana dla tak dużego napływu ludzi, a samorządy często nie dają sobie rady z przeprowadzeniem zmian.
5. Pandemia zmienia małe miejscowości w popularne miejsca zamieszkania – jakie problemy wiążą się z taką zmianą?
W badaniu opublikowanym w Journal of American Planning Associationzespół pod kierownictwem Danyi Rumore z Uniwersytetu Utah przyjrzał się miastom w zachodnich Stanach Zjednoczonych, w których mieszkało mniej niż 25 tys. mieszkańców i znajdowały się w promieniu ok. 16 km od parku narodowego, lasu, jeziora lub rzeki oraz co najmniej 24 km od obszaru miejskiego. Zidentyfikowano 1522 miasta, które pasują do tego opisu i przeprowadzono w nich pogłębione wywiady z urzędnikami publicznymi.
Według badań zespołu Rumore małe miasteczka zaczęły mierzyć się z problemami wielkich miast, takimi jak m.in. brak tanich mieszkań, korki oraz przeciążony transport i usługi publiczne. W 'zoom towns’ ceny domów gwałtownie wzrosły, ponieważ pracownicy zdalni wyczerpują ich zasoby mieszkaniowe. Oczywiście napływ pracowników zdalnych niesie ze sobą również znaczny potencjał rozwoju gospodarczego, ale wraz ze wzrostem kosztów życia i cen domów transformacja nieodwracalnie zmienia charakter lokalnej społeczności. – Jeśli mieszkasz i dorastasz w takiej niewielkiej społeczności, ale nie znajdziesz pracy, w której pensja wynosiłaby tyle, ile twojego sąsiada, który pracuje zdalnie dla firmy z siedzibą w centrum Seattle, w końcu zostaniesz wykluczony i nie będziesz mieć możliwości inwestowania w grunty czy nieruchomości – wyjaśnia Philip Stoker, adiunkt na Wydziale Planowania i Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Arizony i współautor badania.
Kolejne pytanie brzmi, czy małe miejscowości potrafią dostosować się do wyzwań i rozwijać się w sposób zrównoważony? Rosną obawy dotyczące problemów takich jak zatłoczenie oraz degradacja środowiska naturalnego i terenów rekreacyjnych. Te problemy są szczególnie istotne dla obszarów, które są atrakcyjne, dzięki temu, że zapewniają możliwość izolacji, przestrzeń do odpoczynku od miejskiego zgiełku.
Aby ułatwić społecznościom dostosowanie się do gwałtownie zmieniających się okoliczności spowodowanych przez pandemię, naukowcy stworzyli inicjatywę Gateway and Natural Amenity Region (GNAR) z siedzibą na Uniwersytecie Utah. Jej celem jest pomoc w skutecznym i proaktywnym planowaniu. Stowarzyszenie wspiera badania, edukację oraz budowanie potencjału małych miejscowości, by były miejscami odpowiednimi do życia, ale też wartymi odwiedzania. To niezwykle ważne, by zachowały te aspekty, które czynią je wyjątkowymi. Rozwiązania, które zostaną wypracowane przez GNAR, mogą w przyszłości zostać zastosowane w miastach na całym świecie, które będą zmagały się z podobnymi wyzwaniami.
Photo by Birgit Loit on Unsplash
Tekst: AB
Zdjęcie główne: Madalyne Staab on Unsplash