Mimo rosnących kosztów życia obserwujemy wzrost tzw. 'wydatków emocjonalnych’
Kryzys ekonomiczny, wysokie czynsze i ceny nieruchomości, niepewność na rynku pracy. Aktualna sytuacja gospodarcza z pewnością nie sprzyja spontanicznym wydatkom na 'małe przyjemności’. Jak się jednak okazuje – liczna grupa zwłaszcza młodych ludzi nadal to robi. Dlaczego?
Badania przeprowadzone przez twórców aplikacji do oszczędzania HyperJar wskazują, że wydawanie środków na drobne rzeczy (choćby ulubione słodycze czy zamawiane jedzenie) pozwalają krótkotrwale złagodzić stres i smutek związane ze skromnymi zasobami na koncie.
Działa to trochę jak efekt placebo i swoisty 'plaster na głębszą potrzebę’ – nie mogąc zaopatrzyć się w coś droższego, ukierunkowujemy zainteresowanie na rzeczy tańsze i łatwiej dostępne. Zwiększa to też na chwilę poczucie kontroli nad życiem. Całe zjawisko wpisuje się w szerszy kontekst 'wydatków emocjonalnych’, czyli takich, które podejmujemy, żeby uporać się z bieżącym stanem psychicznym poprzez gwałtowny pozytywny bodziec.
Z danych HyperJar wynika, że mimo kryzysu aż 26 proc. ankietowanych Brytyjczyków nie rezygnuje z dodatkowych wydatków na ubrania, a aż 44 proc. nadal pozwala sobie na kupno ulubionych potraw.
Z kosmetyków, a także wizyt u kosmetyczki i fryzjera nie rezygnuje zaś 32 proc. ankietowanych.
Problem w tym, że gdy chwilowy zastrzyk serotoniny opadnie, łatwo o poczucie winy. Trzeba też uważać, by wydawanie gotówki nie stało się głównym sposobem zarządzania emocjami, bo może to doprowadzić do opłakanych skutków. Właśnie dlatego specjaliści radzą wiązanie wydatków z celem, czyli pozwalanie sobie na drobne przyjemności, ale przy okazji jakichś konkretnych momentów: np. zrealizowania zadania zawodowego czy spotkania ze znajomymi. Warto myśleć też długofalowo i czasem, zamiast wydać środki na coś spontanicznego i niepotrzebnego, włożyć je np. do koperty i zachować na bardziej rozsądną inwestycję.
Tekst: WM
Źródło zdjęcia głównego: RamseySolutions