Solo dining, czyli chodzenie do restauracji w pojedynkę. Jak się za to zabrać?
Posiłek najlepiej celebruje się w towarzystwie. Wspólne jedzenie nie tylko lepiej smakuje, ale także stanowi fundament budowania wspólnoty i zwyczajnie poprawia nasz nastrój. Urodziny, podwyżka w pracy, niespodziewany sukces – wszystkie te okazje zasługują na uczczenie ich posiłkiem w towarzystwie. Tylko czy faktycznie muszą być nim inni ludzie?
Czy nie możemy się cieszyć jedzeniem w towarzystwie… samych siebie? Do tego właśnie zachęca trend solo dining, który robi się coraz popularniejszy.
Chodzi o to, by się zwyczajnie nie wstydzić i pozwolić sobie na wyjście do restauracji w pojedynkę – nie przejmować się opinią kelnera i innych gości, nie wyobrażać sobie ich pełnych politowania spojrzeń. Jedząc samotnie poza domem, nie powinniśmy się czuć tak, jakbyśmy naruszali jakieś niepisane społeczne reguły i wystawiali się na osąd. Wręcz przeciwnie.
Nikogo nie dziwi chyba samotne wyjście do kina czy do muzeum. I z jedzeniem powinno być tak samo. Wizyta w pojedynkę w restauracji także może być elementem dbania o siebie. Gdy przytłacza nas stres, z łatwością możemy się odrobinę zrelaksować, wybierając się do knajpki, którą od dawna chcieliśmy odwiedzić – i to naprawdę szybko, bo nie musimy ustalać terminu z kimkolwiek innym. Możemy za to w pełni cieszyć się smakami, wystrojem miejsca czy widokiem za oknem – i nikt nie będzie nas rozpraszać. Pierwsza próba wyjścia do restauracji solo faktycznie może się wydać dziwnym przeżyciem, ale z każdą kolejną przekonacie się, że w rzeczywistości nikt was nie ocenia – każdy jest zajęty sobą i swoimi sprawami, i pewnie nawet nie patrzy w waszym kierunku.
Chcecie sprawdzić, czy solo dining jest dla was, ale nie wiecie, jak się za to zabrać?
Zacznijcie od miejsca, w którym można usiąść przy barze i zamówcie coś małego, niezobowiązującego, chyba że nie znosicie siedzenia przy barze. Wybranie odpowiedniego miejsca do siedzenia generalnie jest kluczowe, by czuć się dobrze. Zdecydujcie się odwiedzić lokal w porze, kiedy nie będzie w nim tłumu – czyli wieczór odpada. Za to lunch może być perfekcyjny, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że natkniecie się na więcej osób jedzących solo, a więc nie poczujecie się aż tak dziwnie. Przed wizytą sprawdźcie ceny w menu, aby wyprawa nie okazała się przykrą niespodzianką, no i upewnijcie się, że nie jest to wymarzone miejsce na romantyczną kolację ze świecami, bo w przeciwnym wypadku wykończy was widok zakochanych par. Pamiętajcie, żeby zabrać coś, co w razie czego dostarczy wam rozrywki: książkę, pismo czy nawet smartfona. Na początku się wam przydadzą, ale w miarę oswajania się z solo diningiem z pewnością będziecie z nich korzystać coraz rzadziej. Pamiętajcie, żeby mieć ze sobą gotówkę, bo przyda się choćby na napiwki i nie spieszcie się z jedzeniem – to w końcu czas specjalnie dla was. Przyda się też szczypta pewności siebie, choćby i udawanej (nikt nie odczuje różnicy). A więc w teorii wydaje się to niezwykle proste. Jak jest w praktyce? O tym już musicie się przekonać samodzielnie.
Tekst: NS