Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Badania konsumenckie potwierdzają, że wspólne zakupy meblowe są zagrożeniem dla związków

Wicie wspólnego gniazdka może okazać się ciężką próbą dla zakochanych. Kamery sklepów z wyposażeniem wnętrz nagrały pewnie niejeden dramat, filmów katastroficzny czy horror z udziałem par.
.get_the_title().

Skoro podejmujemy decyzję o wspólnym zamieszkaniu, to zazwyczaj znaczy, że musimy się naprawdę kochać. I że wiele nas łączy. Niestety, pierwsze i najczęściej każde kolejne zakupy rzeczy do mieszkania pokazują, że równie dużo nas dzieli. Na początku możemy ten fakt romantycznie podciągać pod stwierdzenie, że „przeciwieństwa się przyciągają”. Gdy już etap miesiąca miodowego minie, uświadamiamy sobie, że możemy trwać przy naszej drugiej połówce w zdrowiu i w chorobie, na dobre i na złe, ale nie na tej kanapie w kolorze bagna o zmierzchu i nie przy stoliku, który wygląda, jakby stolarz go zrobił po paru głębszych.

Film „Patterson” (2016)

Niestety, życie to nie bajka jak w „Z kamerą u Kardashianów” i zazwyczaj nie mamy ludzi od tego, żeby urządzili wnętrza naszego mieszkania. Taki stan rzeczy zmusza nas do wybrania się na wspólne zakupy. Wtedy często okazuje się, że choć naszą drugą połówkę kochamy szczerze, to jednak na tym shoppingu tak jakby chwilowo trochę mniej.

Jeśli należycie do tej grupy, która gdzieś między alejkami z pufami a regałami na książki wzięła nieoficjalny rozwód, to uspokajamy: nie jesteście jedyni i możecie się chwilę wstrzymać z zapisaniem na terapię dla par.

Źródło: Andre Hunter/Unsplash

OnePoll na zlecenie Article, amerykańskiej firmy meblarskiej, przeprowadził wśród klientów ankiety, aby lepiej zrozumieć ich potrzeby, procesy decyzyjne i to, co jest dla nich najbardziej problematyczne podczas wyposażania mieszkania. Okazało się, że zakup mebli, jako że zazwyczaj wiąże się z wydaniem pokaźnych sum pieniędzy, jest wyjątkowo stresogenny i budzi mnóstwo konfliktów.

via GIPHY

Po wypełnieniu ankiet przez 2000 par okazało się, że proces umeblowania mieszkania zajął im około… 216 godzin. Przy tej okazji wybuchły średnio 72 konflikty. Nie ma informacji, czy wypełniają one cały ten czas, czy są może podzielone pół na pół z cichymi dniami, czy też zdarzają się milsze chwile, także taki rachunek sumienia trzeba już zrobić na własną rękę.

Ustalono jednak, że sklep meblowy nie zawsze jest naszym polem bitwy – tam ma miejsce około 8 kłótni.

Więcej, bo aż 15 odbywa się w dekorowanym przez nas domu, 4 w drodze do lub ze sklepu, a aż 10 z nich w obecności naszej rodziny lub znajomych. Zdecydowana większość, bo około 35 pozostałych wybucha spontanicznie, w różnych miejscach. A przecież wystarczy po całym dniu zakupów pójść na polepszenie nastroju na randkę do restauracji i tam przy stoliku – dajmy na to okrągłym – kłócić się czy lepszy taki, czy jednak prostokątny.

via GIPHY

Sytuacji nie pomaga fakt, że zakupy do mieszkania są same w sobie niewyczerpanym generatorem powodów do kłótni. Można bowiem się sprzeczać o całą masę rzeczy – od funkcjonalności, przez cenę, wielkość czy kolor. Przy wyborze każdego mebla trzeba się dogadać w wielu sprawach, więc sytuacja zaczyna przypominać rozbrajanie bomby, gdzie przetnięcie niewłaściwego kabelka może oznaczać katastrofę. Pewnie dlatego, jak wykazały badania dla Article, aż 15 proc. par unika robienia takich zakupów razem.

W przypadku wspólnych zakupów 58 proc. osób zadeklarowało, że nauczeni złymi doświadczeniami z przeszłości, powstrzymują się od wydawania swoich opinii i zdają się na gust partnera.

Zaskoczeni? My też nie. Może wyniki tych badań konsumenckich sprawią, że następnym razem w meblowej sytuacji kryzysowej zanim wybuchniemy, policzymy do dziesięciu i skiniemy ze zrozumieniem głową w kierunku pary, która właśnie opuściła sklep meblowy osobno.

Film „Wojna państwa Rose” (1989)

Tekst: Kinga Dembińska

SURPRISE