BEZMYŚLNIK nr 15, czyli absurdy konsumpcyjnego świata. Zobacz, czego nie potrzebujesz, żeby żyć szczęśliwie

Dziś się skupimy na temacie przygotowań do świąt, a dokładniej – porządków. Czyli tego, co nawet największego fanatyka Gwiazdki potrafi wprawić w nastrój Grincha.
A na dodatek przy tej okazji można dokonać kilku bezmyślnych zakupów, co sprawia, że zastanawiamy się, czy aby od razu nie odwołać tegorocznych świąt.
Liczymy jednak, że z naszą pomocą nie będzie źle.
1. Zmiotka do okruszków od Marie Kondo

Marie Kondo, guru w temacie porządków, autorka bestsellerowych książek i bohaterka serii na Netfliksie, doskonale wiedziała, kiedy odpalić swój internetowy sklep. Jest w nim wiele przydatnych przedmiotów z minimalistycznym, fajnym designem – teoretycznie w sam raz na prezent.
Niestety w praktyce, ze względu na swoją cenę, wiele z nich mogłoby trafić do naszego bezmyślnika, bo jednak otwieracz do butelek za 250 złotych czy nóż do sera za 700 złotych nie mieszczą się naszym zdaniem w rozsławianej przez Kondo kategorii „spark joy”.

Niekwestionowanym hiciorem asortymentu sklepu jest zdecydowanie zmiotka do okruszków. Doskonale ma sprawdzać się też do kurzu, a nawet szorowania garnków. A na dodatek wykonana jest ze starannie wyselekcjonowanych badyli szorstkowca fortunego. Mimo to jakoś sądzimy, że trzeba ją posiadać.
Zwłaszcza że w tym wypadku kupno oznacza wydanie ok. 94 złotych. Za szczotkę. DO OKRUSZKÓW.
2. Merlin flats – buty Jimmy Choo

Okazuje się, że nawet pokazując wielką modę, można pozostać w temacie porządków. Nowy model butów od Jimmiego Choo – Merlin flats – zdobywa coraz większą popularność w sieci, ale raczej nie ze względów, które projektanta ucieszą.
Internetowa społeczność uznała, że te zielone buciki przypominają popularny w Wielkiej Brytanii rodzaj szczotki do kurzu z mikrofibry.


I faktycznie, ciężko nie dostrzec podobieństwa. Nawet abstrahując od tego skojarzenia, trzeba przyznać, że tym razem Jimmy Choo, który wielu kojarzy się z ultrakobiecymi, ekskluzywnymi szpilkami, porwał się na dość nietuzinkowy projekt. Jak dowiadujemy się z opisu butów, zamysłem było to, żeby były nowoczesne, wesołe, funky. No i fajnie.
Kiedy jednak dochodzimy do zdania określającego styl Merlinów jako niewymuszony, ale elegancki, to robi się całkiem zabawnie.
I mimo że uważamy, że jeśli ktoś ma na to ochotę, to niech sobie sprawi takie szczypiorkowe cichobiegi za 2560 złotych, to jednak taki zakup dokonany z myślą o eleganckich okazjach mieści się w kryteriach naszego bezmyślnika.
3. Pickle fingers – nakładki na palce w kształcie ogórków konserwowych

Czasem pisząc nazwę danego produktu z bezmyślnka, mamy ochotę postawić kropkę i przejść do następnego punktu.
Wydaje nam się bowiem, że opis tej rzeczy nie ma większego sensu – i tak przecież nie odda istoty rzeczy.
A też sami nie za bardzo chcemy w nią wnikać, zakładając, że za ewentualnym zakupem nie stoi tu potrzeba, ale stan umysłu.

Tak jest np. z tymi ogórkowymi nakładkami na palce. Próżno szukać wyjaśnienia, w jakim celu powstały. Opis głosi po prostu: „twoje palce będą wyglądać jak ogórki konserwowe”.
Może byłyby dobrym rozwiązaniem dla kogoś, kto ma problem z ogryzaniem paznokci? O ile ta osoby jednocześnie nie lubi pikli, bo w innym wypadku mogłoby się to skończyć jeszcze gorzej.
W okresie przedświątecznym można by pomyśleć, że pozwolą się one wymigać od porządków – bo przecież nie możecie nic robić, skoro zamiast palców macie ogórki, prawda? Stawiamy jednak duże pieniądze na to, że ten fortel się nie uda, a po zdemaskowaniu – zapewne dość szybkim – dostaniesz za karę przydział na domowym zmywaku. I to na całe Święta.
Koszt nakładek to ok. 37 złotych.
4. Pajac dla dziecka – froterka do podłogi

Skoro zmyłka z ogórkowymi palcami się nie udała, możecie zacząć się rozglądać, za innym sposobem na uniknięcie przykrego obowiązku wypucowania całej chaty przed Gwiazdką. Na szczęście wielu z was pewnie nauczono w korporacjach, jedynego słusznego sposobu na to, żeby coś było zrobione, ale bez waszego udziału, nawet jeśli pierwotnie to wy byliście przypisani do tego zadania.
Chodzi o stare, dobre i – co najważniejsze – najczęściej skuteczne delegowanie obowiązków.

Jeśli macie więc w rodzinie małe dziecko, to możecie się nim posłużyć. Brzmi to jednak co najmniej źle i już słyszymy jak opieka społeczna puka do waszych drzwi, więc trzeba wykazać się sprytem. Czyli na przykład kupić dziecku „takiego fajnego pajaca, z jakimiś mięciutkimi frędzlami”. I udawać, że nie mamy zielonego pojęcia, że to 2 w 1, czyli ciuszek dla malucha i mop do podłogi. Pomysłowe, ale moralnie podejrzane.
Koszt pajaca to ok. 65 złotych.

Wielu z was może uznać, że nie ma co aż tak z tym miganiem się od sprzątania kombinować i postawi na najprostszy sposób, jakim jest dezercja. To, że sprawa rozgrywa się w obrębie rodziny, wyklucza wymówki typu śmierć babci czy poród żony. Zostawcie je dla swoich szefów.
I niby moglibyście wykręcić się tu nagłym wezwaniem do pracy, ale jeśli np. pracujecie na platformie wiertniczej i tam spędzacie przy każdorazowym zleceniu kilka miesięcy, to przez taką wymówkę ominie was nie tylko sprzątanie, ale i Święta.

Dlatego dobrym pomysłem może wydawać się kłamstewko, że nie możemy pomagać, bo właśnie idziemy na śledzika, czy jakiekolwiek inne przyjęcie okołoświąteczne – śniadanie, lunch – tak żebyśmy mogli urwać się o każdej porze dnia i nocy, jak zajdzie taka potrzeba. A żeby wypaść przekonująco, może przydać się odpowiedni strój.

Do Polski już dawno dotarła moda na świąteczne swetry i jest ich w sklepach prawdziwe zatrzęsienie.
Ta bluza ma jednak ten dodatkowy plus, że nikt nie będzie w stanie skupić się na rozmowie i doborze odpowiedniej argumentacji, że zamiast dziesiątego śledzika w tym tygodniu może byś jednak posprzątał.
Więc może to i dobry patent, ale zakup jakiegokolwiek ciucha po to, żeby służył tylko przez miesiąc, to koszt, którego nasza planeta nie może ponieść. Także albo sobie odpuść, albo – jak św. Mikołaj – będziesz go potem nosił cały rok, ok?
Koszt bluzy to ok. 114 złotych.
Zdjęcia główne: F Fityle/Amazon.com; Shop.KonMari.com; Uideazone/Amazon.com
Tekst: KD