„Bezpieczny plastik” jest tak samo toksyczny jak jego poprzednik

Bisfenolu A nikomu przedstawiać nie trzeba. Zła sława, naciski rynkowe i regulacyjne doprowadziły do wyeliminowania tej substancji, przynajmniej z produktów dla niemowląt. Wolne od BPA butelki, smoczki i zabawki mają przekonywać, że plastik jest jednak "fantastic". Tymczasem grupa naukowców udowodniła, że zamienniki BPA pod względem toksyczności wcale mu nie ustępują.
.get_the_title().

Przez kilkadziesiąt lat ludzkość darzyła tworzywa sztuczne bezwarunkową miłością. Bisfenol A ceniony był za swój niezastąpiony wkład w wytwarzanie wysokojakościowych, lekkich, idealnie przezroczystych plastików. Jego przeciwutleniające właściwości doceniano również w produkcji kosmetyków oraz żywności. Później opublikowano wyniki badań, z których wynikało, że negatywny wpływ BPA na zdrowie populacji jest praktycznie nieograniczony. Okazało się, że jest przyczyną szeregu zaburzeń i chorób, z którymi bezskutecznie walczy współczesny człowiek – od spadku libido i zaburzeń erekcji wśród pracowników linii produkcyjnych używających BPA, aż po przedwczesne dojrzewanie płciowe u kilkuletnich dziewczynek (pisaliśmy o tym tutaj).

BPA uwalniają przedmioty codziennego użytku – plastikowe butelki i pojemniki na żywność, zabawki, opakowania, szczoteczki do zębów. Powleczone są nim wnętrza puszek i zbiorników na wodę. Kasjerki w supermarketach sikają BPA, bo substancja ta znajduje się na powierzchni papieru do drukarek termicznych. Obecny jest w żywności, szamponach, dezodorantach i niektórych lekach. Odpowiada za zapach nowego samochodu, mebli, czy dywanów. Wchłaniamy go w znacznych ilościach z powietrza, wody, pożywienia oraz przez skórę. Przyczynia się między innymi do plagi otyłości, cukrzycy i nowotworów. Szczególnie niebezpieczny jest dla płodów, niemowląt i dzieci, u których powoduje nieodwracalne zaburzenia hormonalne.

Większy poziom wiedzy na temat BPA skłonił niektóre państwa, w tym Kanadę i Japonię, do wprowadzenia całkowitego zakazu wykorzystania tego związku. W Unii Europejskiej od 2011 roku został wycofany jako dodatek do tworzyw sztucznych przeznaczonych do kontaktu z żywnością dla niemowląt i dzieci. Wielu producentów znacznie ograniczyło jego użycie w ogóle, wprowadzając zamienniki wolne od tego szkodliwego związku.

Produkty oznaczone „BPA Free” stały się synonimem dobrego plastiku i wszyscy nadal pławilibyśmy się w błogim poczuciu bezpieczeństwa, gdyby nie grupa naukowców z Teksasu, którzy zbadali ponad pięćset produktów od różnych producentów obecnych na rynku.

Badane tworzywa należały do tych „wolnych od BPA” i uznawanych za bezpieczne. Okazało się, że niemal we wszystkich przetestowanych produktach jedna z substancji zaburzających gospodarkę hormonalną (BPA) została zastąpiona innymi, o podobnym działaniu (EA).
BPA jest tylko jednym z przedstawicieli dużej grupy lepiej lub gorzej zbadanych substancji o aktywności estrogenowej (EA). Naśladując żeńskie hormony płciowe, związki te wytrącają nas z równowagi hormonalnej. Odpowiedzialne są między innymi za nadmierne namnażanie komórek tłuszczowych, w efekcie otyłość. Przyczyniają się do szybszego rozwoju wielu rodzajów nowotworów – raka piersi, jajników, jąder czy prostaty. Wykazano ich związek z chorobami takimi jak cukrzyca typu II czy PCOS. Nawet bardzo niskie stężenia stanowią szczególne zagrożenie dla płodów oraz niemowląt, u których mogą powodować nadpobudliwość, niedorozwój mózgu, przedwczesne dojrzewanie płciowe oraz skłonność do rozwijania nowotworów. Mogą zakłócać rozwój dzieci nawet w późniejszych etapach ich dojrzewania. Ksenoestrogeny są bowiem kumulowane w tkankach, a następnie stopniowo, przez lata, uwalniane do krwi.

Prawie każdy dostępny na rynku produkt z tworzywa sztucznego składa się z od kilku do kilkuset substancji, które mogą wyciekać do produktu. By zbadać to zjawisko, stworzono czuły test pozwalający z dużą dokładnością określać stężenie ksenoestrogenów uwalnianych z badanych plastików. Kluczem okazało się zastosowanie różnych rozpuszczalników oraz zastosowanie „stresorów” naśladujących codzienne użytkowanie. Z badań wynika, że stopień zatrucia toksynami różni w zależności od tego, czy do plastikowej butelki nalejemy mleko, wodę, czy na przykład sok jabłkowy. Wynik zmieni się też, zazwyczaj na niekorzyść, kiedy na taką butelkę czy opakowanie będą działały pewne czynniki fizyczne – promieniowanie UV, gdy wystawimy ją na słońce, promieniowanie mikrofalowe, jeśli wstawimy plastikowe opakowanie do kuchenki mikrofalowej, czy wilgotne ciepło z gotowania lub zmywania naczyń. Więcej toksyn będzie też uwalniane, jeśli plastik ulegnie uszkodzeniu lub zarysowaniu.

W odpowiednich okolicznościach wszystkie badane opakowania z tworzyw sztucznych okazały się uwalniać znaczące ilości szkodliwych substancji EA. Czasami wykrywane stężenia toksyn okazywały się wyższe w przypadku „bezpiecznego plastiku” niż tego z bisfenolem A.

Dla dzieci zaleca się używanie – obok szklanych – butelek „BPA Free”. Sprawę powinni przemyśleć producenci – nawet jeśli nie zdają sobie sprawy z toksyczności swoich wyrobów albo ich opakowań, to na pewno przymykają oko na rzetelne testowanie tego, co sprzedają. Tymczasem nieprzerwanie ostrożni wobec owoców cywilizacji musimy być wszyscy – to znaczy, jeśli planujemy przetrwać.

 

Tekst: Aleksandra van den Born

SURPRISE