W zeszłym tygodniu francuski senat przegłosował prawo, które sprawia, że organizacja undergroundowych imprez – takich jak rave’y – będzie znacznie utrudniona.

Organizatorzy, którzy nie dostosują się do nowych zasad będą musieli liczyć się z karami rzędu 3750 euro i 400 godzinami prac społecznych.

Prawo określa dopuszczalne poziomy hałasu. Zezwala na przeszukiwanie i zatrzymywanie uczestników przez policję, a także przejęcie przez nią sprzętu. Imprezy, w których weźmie udział 500 osób lub mniej, będą musiały zostać zgłoszone lokalnym władzom miesiąc wcześniej – nawet w wypadku, gdy odbywać się będą na terenie prywatnym. Organizacja FreeForm sądzi jednak, że nowe prawo nie jest wystarczająco konkretne – mogą zostać nim objęte zarówno rave’y czy koncerty, jak i prywatne imprezy (np. rocznice).

Teoretycznie ustawa ma zagwarantować bezpieczeństwo publiczne i spokój, a także pomóc w walce z uciążliwym sąsiedztwem, zanieczyszczeniem i w zachowaniu bioróżnorodnośc.

W praktyce jednak nowe prawo do złudzenia przypomina brytyjską ustawę zakazującą rave’ów, która przyjęta została w 1994 roku.

– Już teraz ciężko uzyskać jest niezbędne zezwolenia, roboty papierkowej jest naprawdę dużo. Jeśli organizujesz rave jako młody człowiek, taka grzywna to naprawdę dużo pieniędzy, nie wspominając już o tym, że policja może zarekwirować twój sprzęt i soundsystem – mówi francuski DJ w rozmowie z portalem Resident Advisor. Nie wszyscy politycy są zwolennikami nowej ustawy – senator Partii Socjalistycznej Jérôme Durain podkreśla na przykład, że może ona wywrzeć skutek całkiem odwrotny do zamierzonego i doprowadzić do tego, że imprezy rave’owe staną się jeszcze bardziej podziemne, a w efekcie jeszcze mniej bezpieczne. Zanim ustawa wejdzie w życie, musi zostać zaprezentowana Zgromadzeniu Narodowemu. Póki co nie wiadomo jednak, kiedy to się stanie.

Zdjęcie główne: Unsplash fot. Melissa Askew
Tekst: NS