Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Niewyjaśnione sprawy #6: listy z Circleville

Wyobrażacie sobie, że dostajecie list, którego autor zna wasze największe sekrety?
.get_the_title().

Kiedy ostatnio przyszedł do was prawdziwy list? Wiemy, że to trudne pytanie. Ale wyobraźcie sobie, że przekręcacie klucz w skrzynce i znajdujecie tam kopertę. Nie pisze ani bank, ani operator komórkowy, to nie są rachunki czy gazetka reklamowa. To prawdziwy list i to niewątpliwie skierowany do was – jest na nim w końcu wasze imię i nazwisko. Nie możecie się doczekać, by poznać jego treść, więc rozrywacie kopertę jeszcze przed wejściem do mieszkania. Łakomie pochłaniacie litery i nagle dochodzicie do fragmentu, który sprawia, że kartka wypada wam z rąk.

Autor listu zna wasze najgłębsze sekrety. Wie wszystko, łącznie z tym, czego nie powiedzielibyście nawet własnemu psu.

Kim jest? Szkopuł w tym, że się nie podpisał, a charakter pisma nic wam nie mówi… Brzmi niepokojąco, prawda? To właśnie spotkało mieszkańców niewielkiego Circleville w amerykańskim stanie Ohio. Przenosimy się do lat 70. Circelville to miasteczko, jakich wiele: mieszka w nim nieco ponad 11,6 tys. osób (stan na lata 70., obecnie jest to ponad 14 tys.) i nie słynie z niczego konkretnego. Aż do 1976 roku, czyli momentu, gdy jego mieszkańcy zaczynają dostawać tajemnicze listy…

W małych miasteczkach wszyscy wszystko o sobie wiedzą, a plotki krążą. Jednak jeśli faktycznie chcecie coś ukryć, to może wam się udać. Chyba że ktoś wciąż patrzy wam na ręce. Mieszkańcy Circleville przekonali się, że w ich przypadku nie było mowy o tajemnicach. W 1976 roku kilka osób otrzymało listy bez adresu zwrotnego, z których wynikało, że są obserwowani. Ktoś zna szczegóły ich życia intymnego. Szczególnie dotknęło to Mary Gillispie, która kierowała szkolnym autobusem. Kobieta otrzymała list, gdzie posądzana była o romans z dyrektorem szkoły, Gordonem Massie. Autor listu twierdził, że obserwuje zarówno ją, jak i jej męża oraz dzieci i nalegał, by zakończyła romans. Mary jednak nie zdradzała męża, więc nie bardzo wiedziała, co zrobić z poleceniami z listu. Na wszelki wypadek postanowiła mieć oczy wokół głowy. Wkrótce potem, Ron, mąż Mary, także otrzymał tajemniczy list.

Autorem była ta sama osoba, co przedtem, ale tym razem stawką było życie – autor chciał, by mąż poinformował radę szkoły o romansie żony, bo inaczej zginie.

Małżeństwo wspólnie stwierdziło, że choć obawia się plotek, to cała ta afera jest wyssana z palca, więc nie zamierza nikogo o niczym informować. Dlatego też dwa tygodnie później Ron otrzymał następny list: ’Miałeś dwa tygodnie i nic nie zrobiłeś. Poinformuj radę szkoły albo wyemituję to w CBS, na plakatach i bilbordach’. Wówczas małżonkowie stwierdzili, że sprawa jest poważna i zdecydowali się porozmawiać z siostrą Rona, Karen, i jej mężem, Paul Freshourem. Wspólnie doszli do wniosku, że autorem listów musi być inny kierowca autobusu – David Longberry, którego awanse Mary niegdyś odrzuciła. Paul napisał list do Davida, w którym zdradził, że wie, że to on jest szantażystą. Wydawało się, że to podziałało: listy przestały przychodzić.

Spokój nie trwał jednak długo: 17 sierpnia 1977 roku w domu rodziny Gillspie rozdzwonił się telefon. Odebrał go Ron. Mężczyzna stwierdził, że nie tylko rozmawia z autorem listów, ale i poznaje jego głos. Wpadł w furię, chwycił za pistolet i wybiegł, mówiąc dzieciom, że idzie skonfrontować się z autorem. Cztery godziny później nie żył – wjechał swoją ciężarówką w drzewo. W jego krwi był alkohol, choć rodzina zarzekała się, że pił rzadko i mało. Do tego wiadomo było, że strzelał – nie znaleziono jednak ani pocisku, ani łuski. Tajemnicze listy wróciły. Tym razem dostawała je nie tylko Mary – która w końcu przyznała się do romansu, ale powiedziała, że zaczął się już po listach (czy faktycznie?) – ale i szeryf, którego autor oskarżał o zatuszowanie śmierci Rona, oraz inni mieszkańcy miasteczka. W lutym 1983 roku w Circleville pojawiły się plakaty oskarżające Gordona Massiego (czyli dyrektora, z którym Mary miała romans) o zgwałcenie 12-letniej córki małżeństwa Gillspie. W dniu, w którym Mary natknęła się na jeden z tych plakatów, prowadziła szkolny autobus. Zatrzymała się, by go zerwać i o mało nie zginęła… Za plakatem ukryte było pudełko z pistoletem, który miał wystrzelić, gdy pociągnęło się w odpowiedni sposób. Okazało się, że właścicielem broni jest… Paul Freshour, wówczas już były szwagier Mary. Choć mężczyzna upierał się potem, że jego pistolet został skradziony, specjalista od analizy charakteru pisma nie miał wątpliwości – to on jest autorem listów. Paul trafił do więzienia, gdzie spędził 10 następnych lat.

Jednak listy dalej przychodziły, nawet wtedy, gdy Paul siedział w izolatce. I dotyczyły nie tylko romansów, ale też znacznie poważniejszych rzeczy – choćby pedofilii.

Kim był autor? Paul, który zmarł w 2014 roku, miał stronę internetową, na której dokumentował całą sprawę, by oczyścić swoje imię. Jednak i ona nie wystarczyła, by sprawca został złapany. Podejrzanych było wielu, znaczna część z nich pojawiła się już w tym tekście. Ale był też jeden, o którym jeszcze nie mówiliśmy. Pamiętacie plakat, który próbowała zerwać Mary? 20 minut wcześniej świadkini widziała kogoś, kto przy nim majstrował – mężczyznę w żółtym El Camino. Podobny samochód miał wówczas partner siostry Rona, Karen, czyli byłej żony Paula (tak wiemy, to skomplikowane). Jednak czy to znaczy, że to on (bądź Karen) jest autorem listów? W 1993 roku ta głośna – i dość zawiła sprawa – trafiła do słynnego amerykańskiego programu 'Unsolved Mysteries’. To jednak nie popchnęło jej naprzód. Łącznie mieszkańcy Circleville dostali ponad tysiąc listów. Podobno ostatnie z nich lądowały w skrzynkach jeszcze po roku 2000…

Tekst: NS

SURPRISE