Przyjaciel właśnie zamówił w knajpie niezdrowe jedzenie? Jest spora szansa, że ty też to zrobisz i to dobrze o tobie świadczy
W sumie zawsze wiedzieliśmy, że coś jest na rzeczy z naszymi nawykami żywieniowymi. W głębi duszy na pewno jesteśmy szczupłymi osobami, które chcą się dobrze odżywiać i potrafią oprzeć się fastfoodwej pokusie.
Po prostu wpadliśmy w złe towarzystwo. Otaczają nas osoby, których żołądki nie mają dna, a łakomstwo nie zna granic.
Ale skoro to nasi przyjaciele – poświęcamy się dla sprawy i zamawiamy smażone w głębokim tłuszczu frykasy.
Okazuje się bowiem, że jeśli nasi znajomi składają w restauracji zamówienie jako pierwsi i wybierają coś, co jest bombą kaloryczną i gwarantowanym zawałem serca w jednym, to sami jesteśmy zdecydowanie bardziej skłonni wybrać dokładnie to samo. Nawet jeśli chwilę wcześniej planowaliśmy zjeść 2 liście sałaty z sosem z wody niegazowanej albo nawet nic, bo przecież jesteśmy na diecie pudełkowej. Gdzie nagle podział się nasz rozum i silna wola?
Naukowcy z Seoul National University twierdzą, że zostały zagłuszone przez naszą empatię. A dokładniej, jak nazwali to sami autorzy badań, wystąpiło u nas zjawisko altruistycznej rozpusty.
Oznacza to, że wybraliśmy bardziej kaloryczne czy niezdrowe danie, bo podświadomie czujemy, że wtedy nasz towarzysz poczuje się ze swoim zamówieniem lepiej i bardziej komfortowo ze swoim zamówieniem. To którędy po odbiór nagrody na najlepszego przyjaciela na świecie?
Badania na ten temat przeprowadzono w jednej z dużych koreańskich kawiarni, gdzie przestudiowano schematy zachowań klientów, posiłkując się rachunkami z kasy. Wśród 649 osób, 419 klientów zamawiało napój tylko dla siebie. Mniej więcej połowa z nich wybrała coś zdrowego, druga połowa – totalną rozpustę. Tak samo kształtowały się wyniki, gdy ktoś był w towarzystwie innej osoby, ale składał zamówienie jako pierwszy – tu też wybory rozkładały się pół na pół. Badacze podążyli jednak tropem tych, którzy zamówili coś niezdrowego i zwrócili uwagę na wybory ich towarzyszy. Okazało się, że aż 80 procent z nich również zdecydowało się na coś niezdrowego.
To taki „kompleks wyrozumiałego towarzysza”, jak to określono w badaniu. My nazwalibyśmy to „partnerstwem w cheat-mealowej zbrodni”.
Zanim jednak zablokujecie w swoich telefonach i na social mediach wszystkich największych łakomczuchów, żarłoków oraz głodomorów, którzy jak widać sabotują waszą dietę i wyślecie wiadomość z propozycją wspólnego wyjścia na kolację swojej dawno niewidzianej koleżance – fruteriance, poznajcie drugą część wyników badań. Okazuje się bowiem, że sytuacja nie wygląda analogicznie w przypadku posiłków i napojów zdrowych. Tu znowu zamówienia osób towarzyszących rozkładały się mniej więcej pół na pół.
Wygląda więc na to, że koktajl z chia czy chips z jarmużu nie działają w żaden magiczny sposób na naszą podświadomość.
A może po prostu nasz altruizm ma swoje granice? Jesteśmy w stanie poświęcić się, jeśli w grę wchodzi pizza czy milkshake. Ale kombucha czy wegeburgery? To wystawia przyjaźń na poważną próbę i niestety – możemy nie podołać zadaniu. Niemniej jednak: smacznego!
Zdjęcie główne: „66 scenes of America” (1980)
Tekst: Kinga Dembińska