„Seks w wielkim mieście” ma 20 lat. Wszystko, czego nauczyliśmy się od kultowego serialu

Cztery najbardziej znane serialowe przyjaciółki – Carrie, Samantha, Miranda i Charlotte - znów miały swoje pięć minut. W ubiegłym tygodniu minęło 20 lat od premiery pierwszego odcinka kultowego „Seksu w wielkim mieście”. Fakt ten nie umknął uwadze większości zagranicznych mediów. Jest to bowiem przełomowa seria, która zapisała się w dziejach telewizji.
.get_the_title().

Kto czytał kolumnę Carrie?

Gdy dwie dekady temu Carrie zasiadała w swoim mieszkaniu na Manhattanie do pisania kolejnego felietonu, z pewnością nie sądziła, że jej kolumna w „New York Star” zyska taką popularność, a opisywane przez nią doświadczenia przełamią obyczajowe tabu. Miłosne wzloty i upadki, bogate życie seksualne, przyjaźń między kobietami i spojrzenie na życie śmietanki towarzyskiej Nowego Jorku – komentowane przez główną bohaterkę – stały się tematami kolejnych odcinków serialu. Bezkompromisowy styl opowiadania tych historii na zawsze złamał wszelkie dotychczasowe zasady dotyczące programów dla kobiet.

Szybko okazało się, że nie było dotąd serialu, który w podobny sposób pokazywałby ich świat.

SATC (ang. „Sex and the City”) prezentował silne i ambitne bohaterki, które wypowiadały dość kontrowersyjne, jak na lata 90., kwestie dotyczące obyczajowości i prowadziły mocno imprezowe życie, nie stroniąc od alkoholu oraz mężczyzn. Taki obraz jednych mógł zmieszać, innych inspirować – wszystkich jednak tak samo szokował.

Tylko bez osądzania

Bez względu na różne opinie na temat tego, czy „Seks …” pomógł, czy jednak zaszkodził kobietom w ich dążeniu do uzyskania silniejszej pozycji, jedno jest pewne – zwrócił na nie uwagę wszystkich. To one dominowały na ekranie, natomiast mężczyźni pojawiali się tylko w odniesieniu do nich. Choć nie wszystkie porady z kolumny Carrie Bradshaw były realistyczne (a teraz już z pewnością sporo z nich nie przystaje do rzeczywistości), to jednak mocno inspirowały kobiety do tego, by przejmować kontrolę nad swoim życiem, karierą, związkiem czy przyjaźnią. Inspirują zresztą do dziś.

Serial przełamał mnóstwo stereotypów dotyczących różnych obszarów ich życia.

Okazało się, że nie wszystkie kobiety muszą umieć gotować, nie tylko mężczyźni boją się związków, bycie samemu jest lepsze niż bycie z niewłaściwą osobą, własne potrzeby są najważniejsze, w pewnym wieku priorytety się zmieniają oraz czasem można po prostu przeleżeć cały dzień w łóżku. Jednak największą zaletą serialu było to, że całkowicie zlikwidował tematy tabu. Odtąd kobiety mogły rozmawiać o wszystkim i to bez obawy o osądzanie.

Shopping is a religion

SATC przeszło do historii jako jeden z najmodniejszych programów telewizyjnych. Sarah Jessica Parker, odgrywająca rolę Carrie, stała się ikoną mody, a sprzedaż sandałów Manolo Blahnika poszybowała w górę. Bohaterki serialu, na czele z dziennikarką z obsesją na punkcie butów, wyznaczały nowe reguły nie tylko w kwestii obyczajowości. Pokazywały jak się ubierać, gdzie jadać i co pić oraz dokąd chodzić na imprezy.

Nowy Jork stał się piątym bohaterem serialu i dziś trudno sobie wyobrazić, by przyjaciółki mogły mieszkać gdzie indziej.

Do tego od zawsze towarzyszyły im marki i metki. Ponieważ wszystkie cztery przyjaciółki z powodzeniem realizowały się zawodowo, odnosząc spektakularne sukcesy, zazwyczaj okupione ciężką pracą i wyrzeczeniami, mogły pozwolić sobie na zakupy w najlepszych butikach i pełną niezależność.

„Seks w wielkim mieście” 20 lat później

20 lat temu świat wyglądał zupełnie inaczej. W dobie telefonów komórkowych tak istotny dla Carrie rekwizyt, czyli automatyczna sekretarka, która zresztą była świadkiem wielu ważnych deklaracji w życiu bohaterki, współczesnych widzów sitcomu może jedynie rozbawić. Takich archaicznych elementów i kwestii jest w serialu więcej. Jak wyglądałby „Seks w wielkim mieście”, gdyby powstał teraz? Kim byłyby jego bohaterki w 2018 roku? Na pewno byłyby bardziej zaawansowane technologicznie. Przyjaciółki już wtedy spędzały na rozmowach telefonicznych sporo czasu. Jednak dziś ich relacja prawdopodobnie toczyłaby się w dużej mierze online. Ich regularne spotkania w restauracjach częściej przerywałby dźwięk messengera, a o tym, co słychać u ich znajomych i byłych facetów, dowiadywałyby się z Instagrama.

Carrie mogłaby być nie dziennikarką, tylko blogerką lub influencerką, natomiast ulubioną aplikacją Samanthy z pewnością byłby Tinder.

Przyjaciółki spotykały swoich partnerów w wielu różnych miejscach, w restauracji, na siłowni, w parku, w muzeum czy na ulicy – teraz najwięcej Panów, znalazłyby pewnie po prostu na portalach randkowych. W ciągu ostatnich 20 lat wiele się zmieniło także w podejściu do poważnych tematów, które poruszano w serialu. Dziś społeczeństwo dojrzało do otwartej dyskusji na temat niepłodności czy aborcji, kwestii, które tam były jedynie sygnalizowane (co i tak wiązało się ze sporym wyzwaniem). Jeden z głównych zarzutów, który najczęściej pojawia się wobec serialu dotyczy braku różnorodności. Dziś z pewnością wyglądałoby to inaczej. Oprócz kilku wyjątków, większością partnerów głównych bohaterek byli wyłącznie biali mężczyźni. Same bohaterki również reprezentują tylko jedną grupę etniczną i to w dodatku dość zamożną. Ostatnią kwestią, jaka prawdopodobnie uległaby zmianie, jest sposób zaangażowania społecznego bohaterek i ich świadomości problemów społecznych. Przyjaciółki rzadko komentują to, co dzieje się w ich otoczeniu i nie dotyczy ich samych. Współczesne bohaterki miałyby przypuszczalnie więcej empatii w tym zakresie. Należy jednak pamiętać, że „Seks w wielkim mieście” to serial komediowy, który powstał przede wszystkim z myślą o kobietach i ich problemach, możliwościach oraz potrzebach. Po 20 latach od premiery pierwszego odcinka wciąż ma swoich zagorzałych fanów. Świat się zmienia, ale miłość do SATC pozostaje?

Tekst: Magdalena Myrlak 
Źródło zdjęć: HBO

SURPRISE