Sprawdzono, co sprawia, że czujemy się kochani. Wyznanie „kocham Cię” poza podium
Miłość ma nieskończenie wiele oblicz i pewnie ile pytań o jej definicję, tyle byłoby odpowiedzi. To z jednej strony coś abstrakcyjnego, co ciężko ująć w słowa, a z drugiej – doskonale przecież wiemy, kiedy czujemy się kochani. Dlatego grupa badaczy z Pennsylvania State University postanowiła rozgryźć to uczucie, podchodząc do tematu właśnie od tej strony – osoby kochanej.
Wszystko po to, by sprawdzić, jak różne, nawet drobne albo na pozór mało romantyczne gesty wpływają na samopoczucie, stan ducha i po prostu szczęście osoby, która wie, widzi i czuje, że ktoś ją kocha.
Na pytanie „W jakich sytuacjach czujesz się kochany/a?” większość z nas mogłaby udzielić w miarę konkretnych, doprecyzowanych odpowiedzi z życia wziętych. Z punktu widzenia naukowców pojawiłby się się jednak problem, bo byłyby ich tysiące, a może i miliony. Żeby więc nieco ułatwić sobie i uczestnikom badania sprawę, prowadzący przygotowali na jego poczet 60 scenariuszy. Dotyczyły one przeróżnych sytuacji, nie tylko związanych z romantycznym związkiem między dwiema osobami.
Miłość wychodzi przecież poza te ramy i dużo czułych, pozytywnych, pełnych ciepła i empatii gestów możemy otrzymać chociażby ze strony naszego zwierzaka czy kogoś całkiem nieznajomego.
Tylko czy takie sytuacje wszyscy odbieramy właśnie jako miłość, czy to już za duże słowo?
Żeby to sprawdzić, poproszono około 500 Amerykanów o ustosunkowanie się do przedstawionych im scenariuszy. Nie były to jednak oczywiste sytuacje rodem z najlepszego romansu czy historii o życiu idealnym. Nie chodziło o to, żeby uczestnicy badania zgodzili się z pewnymi oczywistościami. Sytuacje, które oceniali, z założenia miały więc zróżnicowany wydźwięk – od bardzo pozytywnego, przez neutralny, po negatywny.
– To, czy czujemy się kochani czy nie, ma ogromne znaczenie dla jakości naszego życia i poziomu szczęścia, które odczuwamy na co dzień – wyjaśnia w Journal of Social and Personal Relationships współautor badania Saeideh Heshmati. – Chcieliśmy sprawdzić, czy to, co sprawia, że czujemy się kochani to indywidualna sprawa każdego człowieka, czy jednak w tym temacie często myślimy i czujemy podobnie. Okazało się, że – poza małymi niuansami – Amerykanie są bardzo zgodni co do tego, jakie sytuacje i scenariusze odbierają jako wyraz miłości.
Na podstawie tego badania można stwierdzić, że ich zdaniem czyny mają zdecydowanie większą moc niż słowa.
Osoby biorące udział w badaniu miały ustosunkować się do każdego z 60 stwierdzań, odpowiadając: „prawda”, „fałsz” lub „nie mam zdania”. Co ważne, poproszono je, by nie kierowały się jedynie swoim subiektywnym odczuciem, tylko zaznaczały odpowiedź, którą ich zdaniem za właściwą uważa całe społeczeństwo. Zdecydowana większość ankietowanych wskazała bezapelacyjnie 4 sytuacje, w których czujemy się kochani.
Pierwsza z nich to taka, kiedy przechodzimy przez trudny okres w życiu, a ktoś okazuje nam zrozumienie i współczucie. Druga to moment, kiedy tuli się do nas małe dziecko.
Trzecia – gdy nasze zwierzę okazuje radość na nasz widok. Stawkę zamyka to, co wiele osób w pierwszym momencie mogłoby obstawiać jako niekwestionowanego zwycięzcę, czyli czujemy, że ktoś nas kocha, gdy słyszymy od niego właśnie słowa „Kocham cię”.
Te wyniki prowadzą do ciekawego wniosku – miłość naszym zdaniem nie musi być wyłącznie romantyczna.
Żaden z najwyżej ocenionych scenariuszy nie wiąże się z byciem w związku, choć wiadomo, że słów wsparcia czy wyznań miłości jak najbardziej oczekujemy również od naszego partnera. Heshmati zwraca uwagę na jeszcze jedną sprawę: żeby czuć się kochanymi, nie potrzebujemy fajerwerków i akcji z rozmachem, bo największą moc mają małe gesty, których możemy i chcemy doświadczać każdego dnia.
Jakie scenariusze znalazły się na drugim końcu skali, czyli zostały uznane za antydowody miłości? Tutaj również można było zauważyć dużą zgodność wśród badanych.
Stwierdzili oni, że totalnym zaprzeczeniem ciepłych uczuć są zachowania, u podstaw których leżała chęć kontroli drugiej osoby i władczy, zaborczy stosunek.
To na przykład sytuacje, w których ktoś bez przerwy mówi nam, co mamy robić lub non stop sprawdza, gdzie i z kim jesteśmy. Control freakom i despotom mówimy „nie”. Trudno się z tymi wynikami nie zgodzić, choć chyba ostatnie, co powinno robić się w temacie miłości, to szukać dowodów na jej istnienie za pomocą jakiejś listy. Nie zaszkodzi też sobie wziąć je do serca, jako wskazówki na dalsze, miłosne, ale przede wszystkim szczęśliwe życie.
Zdjęcie główne: „Drive” (2011)
Tekst: KD