Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

5 dowodów na to, że Warszawa NIE JEST drugim Berlinem

Wkurzają cię porównania Warszawy do Berlina? Masz dosyć kolejnych lokali, które kopiują berliński klimat? Fakt, stolica Polski może i ma trochę wspólnego z niemiecką metropolią, jednak te dwa miasta ciągle naprawdę wiele różni. Oto 5 mocnych argumentów na poparcie tej tezy.
.get_the_title().

Utarło się, że każdy bywalec modnych warszawskich knajp przynajmniej raz w roku jedzie do Berlina. Przywozi ze sobą pamiątkowe zdjęcie z budki, paczkę kawy od Bonanzy i wspomnienia zarwanej nocy. Zainspirowany berlińskim klimatem odkrywa, że Mokotów to taki mały Prenzlauer Berg, Smolna to prawie Berghain – albo przynamniej Tresor – a warszawska moda niczym nie różni się od niemieckiego streetstyle’u.

Jeżeli boisz się, że twoja dzielnica zostanie zgentryfikowana i wciąż wolisz disco od techno to możesz spać spokojnie.

Moda na #allblackeverything w końcu przeminie, a Warszawa nadal będzie Warszawą. Dlaczego? Oto 5 dowodów.

1. Polityka mieszkaniowa

Kredyt na 30 lat czy 2 tys. zł plus opłaty za wynajętą kawalerkę na Żoliborzu? Przy średniej krajowej nie pożyjesz, przy minimum krajowym nie przeżyjesz.

Jeżeli nie dostałeś mieszkania w spadku po babci, to masz poważny problem.

Nasi zachodni sąsiedzi radzą sobie trochę lepiej, bo przede wszystkim nie mają parcia na mieszkania własnościowe jak my. Większość rynku nieruchomości w Berlinie stanowią mieszkania pod wynajem, w tym mieszkania komunalne. Ich ceny są kontrolowane przez ustawę, dzięki czemu osoby wynajmujące mieszkania socjalne nie mogą płacić za nie więcej niż 1/3 swoich dochodów. Jak to wygląda w praktyce? Fajną kawalerkę możemy w stolicy Niemiec wynająć już za 500 euro. Bez meblościanek i dywanów na ścianach. To prawie tyle samo co w Warszawie, ale czy warszawiak zarabia tyle samo co przeciętny berlińczyk?

2. Imprezy

Jeżeli idąc o 6 do Luster, wydaje ci się, że jesteś w Berlinie, to musisz wiedzieć, że ciągle jesteś w Warszawie. Jeżeli na bramce na Smolnej przepytają cię z line-upu, a w środku nie pozwolą robić zdjęć, to pamiętaj, że impreza skończy się o 10 rano w niedzielę, a ty pójdziesz do domu. Ewentualnie wylądujesz w mieszkaniu kumpla na afterze. Nie będziemy pisali tutaj o 48 godzinnych imprezach w Berghain, bo każdy wie jak jest. Fakt jest jeden, kultura klubowa w Warszawie praktycznie nie istnieje, a miasto nie ma i nie będzie miało swojego Svena Marquardta.

3. Ceny i zarobki

Ustawowe 8,5 euro za godzine, 8 euro za lunch i 3 euro za poimprezowego kebaba. Ceny wydają się znajome, ale stawka godzinowa dziwnie wysoka. Warszawa jest droga, a my zarabiamy za mało. Podniesiona ostatnio do 2000 zł brutto płaca minimalna jest śmieszną pensją, która nie wystarcza na przeżycie tygodnia, a co dopiero miesiąca. Jeżeli zastanawiałeś się, dlaczego większość knajp w Berlinie jest pełna i dlaczego życie tam toczy się na mieście, to masz odpowiedz. Nikt nie musi oszczędzać na niedzielne śniadanie – wystarczy, że popracuje 30 minut.

4. Komunikacja

10 linii i 173 stacje metra, kilkanaście linii s-bahn, a także tramwaje i autobusy.

Berlin to jedno z najlepiej skomunikowanych miast w Europie.

Wszystko to sprawia, że mieszkańcy chętniej poruszają się po mieście komunikacją miejską niż własnym samochodem. Potwierdzają to dane: w Berlinie na 1000 mieszkańców przypada tylko 360 samochodów. Ponadto kilka lat temu Niemcy rozpoczęły walkę z samochodowym smogiem, wyznaczono zielone części miasta, po których mogą poruszać się jedynie pojazdy spełniające określone wymogi dotyczące emisji spalin. Jak wygląda sytuacja na naszym podwórku? W Warszawie liczba samochodów jest ponad dwa razy większa niż w Berlinie, bo około 727 na 1000 mieszkańców. O duszącym nas smogu, dwóch liniach metra i zakorkowanym centrum chyba nie musimy pisać.

5. Klimat

Berlin jest wielokulturowy i kreatywny. Ponad 5 tysięcy galerii, setki wydarzeń artystycznych, flohmarkty na każdej dzielnicy i fajni, otwarci ludzie. Kiedy my ciągle wspominamy tęcze na Zbawixie, na gejowskim Schönebergu w prawie każdym oknie wisi tęczowa flaga. W innych częściach miasta mieszkańcy chętnie wywieszają rozmaite hasła polityczne. Miasto przyciąga artystów, freaków i ludzi, którzy nie mogą odnaleźć swojego miejsca – wszystko to tworzy razem świetną mieszankę kulturową. To w Berlinie powstają najnowsze trendy, które naśladuje potem cała Europa, no i Warszawa oczywiście. Miasto jest wyluzowane, bo do Berlina nie przyjeżdża się raczej pracować – to nie jest miasto wielkich biznesów i pieniędzy, a miasto idei i zmian.

Dawny burmistrz Klaus Wowereit powiedział kiedyś: 'Berlin is poor but sexy’, i słowa te idealnie opisują klimat stolicy.

Warszawa jest inna, homogeniczna. Nasza stolica to oficjalnie około 21 tysięcy obcokrajowców, w tym emigrantów, którzy przyjechali tu głównie za pracą, i kilkaset erasmusów. Reszta to my – rodacy. Warszawiacy pracują dużo więcej niż zachodni sąsiedzi, chcą robić kariery i zarabiać wielki hajs. Nic więc dziwnego, że  po 10 godzinach w korpo nie mamy czasu na manifestacje, walki o prawa człowieka czy dyskusje polityczne. Chcemy się zresetować na piątkowym browarze, zapomnieć na chwilę o robocie i nie poruszać ciężkich tematów.

Tekst: Ola Patola

SURPRISE