Według amerykańskiej organizacji ekologicznej podczas lockdownu niezwykle popularne stało się obserwowanie ptaków
Pandemiczne obostrzenia zostały poluzowane, wyszliśmy z domów i teoretycznie mógłby to być czas na podsumowanie tego, jak spędziliśmy kwarantannę. W praktyce jednak wypada pogratulować wszystkim tym, którzy nauczyli się trzech języków obcych, samodzielnie piekli chleb, a dzień zaczynali ćwiczeniem jogi o 6:00 rano. Nie oceniamy jednak tych, którzy obejrzeli całego Netfliksa i jeszcze nie zdołali odgruzować domu z wszystkich kartonów po pizzy i butelek po winie. Z nimi również przybijamy piątkę. Pandemia to czas, w którym bardziej niż produktywność liczy się nasze zdrowie – także psychiczne.
Wszystko wskazuje jednak na to, że podczas lockdownu wiele osób znalazło sobie nowe hobby. A mianowicie odkryło w sobie żyłkę ornitologa, bo chodzi o obserwowanie ptaków.
Takie doniesienia płyną do nas zza oceanu. The National Audubon Society, czyli organizacja non–profit, która od ponad 100 lat zajmuje się ochroną środowiska w Stanach Zjednoczonych, informuje, że stworzona przez nią aplikacja służąca identyfikacji różnych gatunków ptaków była instalowana w ostatnim czasie dwa razy częściej niż zwykle.
Jej oficjalną stronę internetową, gdzie znajduje się atlas ptaków Ameryki Północnej, w marcu i kwietniu odwiedziło ok. 500 tys. osób.
O powszechności tego nowego hobby świadczy również wzrost sprzedaży sprzętu, który pozwala na lepszą obserwację ptaków. A trzeba zaznaczyć, że wybranie odpowiedniej lornetki nie zawsze jest być proste i tanie. Różnią się one między sobą parametrami, na które warto zwrócić uwagę podczas zakupu, nawet jeśli podchodzimy do tematu totalnie amatorsko i hobbystycznie. Trzeba ocenić, czy będziemy z nią w przyszłości podróżować, czyli jaka może być jej maksymalna wielkość i waga. Istnieją lornetki kieszonkowe, ale też takie, które wymagają użycia statywu. Ważne jest również dobranie odpowiedniej źrenicy wyjściowej, w zależności od tego, czy nasze obserwacje prowadzimy za dnia czy też w nocy i z jakiej odległości. Pozostaje także kwestia ergonomii lornetki, która jest dość indywidualną sprawą.
Ceny takiego sprzętu zaczynają się od 200 złotych, a kończą nawet na 8 tys. złotych.
Oczywiście wiele osób skłania się po prostu ku najnowszym osiągnięciom technologicznym – kupuje specjalne obiektywy i nakładki na smartfony, które w warunkach miejskich sprawdzają się całkiem nieźle.
Eksperci z National Audubon Society nie ukrywają zadowolenia z faktu, że obserwowanie ptaków zrobiło się tak popularne. Twierdzą, że korzystają na tym obie strony. Ludzie, bo kontakt z naturą ma dobroczynne właściwości dla samopoczucia: wycisza i przynosi dużo radości. Ptaki natomiast zyskują zainteresowanie, które może przekładać się na lepsze dbanie o ich dobro.
Kiedy więcej osób zacznie doceniać ich piękno i szanować ich zwyczaje, jest szansa na realizację różnych inicjatyw społecznych i przeznaczanie budżetów lokalnych na rozwój i konserwację ich ekosystemów.
Nie mamy doniesień o tym, jak sytuacja przedstawiała się w Polsce, ale biorąc pod uwagę fakt, że lockdown przypadł na okres lęgowy wielu gatunków, jesteśmy pewni, że wielu z was nawet jeśli nie obserwowało ptaków, to miało okazje je słyszeć i to od bardzo wczesnych godzin porannych. Jeśli ptasie odgłosy przypadły wam do gustu, to odsyłamy do wspomnianego atlasu ptaków Ameryki Północnej – wiele gatunków występuje tam również w wersji audio.
Źródło zdjęcia głównego: Danny Brown/Audubon Photography Awards
Tekst: KD