Wszyscy masowi strzelcy mieli te 4 wspólne cechy
Sprawca masowej strzelaniny to osoba, która – jak wynika z definicji – dokonuje zabójstwa minimum czterech osób w miejscu publicznym.
Stereotypowo to biały mężczyzna – incel z historią przemocy domowej albo chorób psychicznych.
Amerykańscy psychologowie i politycy zastanawiali się, jakie jeszcze cechy lub doświadczenia musi mieć człowiek, by pewnego dnia wziąć do ręki broń i zacząć strzelać do ludzi jak, za przeproszeniem, do kaczek. Wielopłaszczyznowe analizy wszystkich amerykańskich sprawców masowych strzelanin od 1966 roku wykazały, że – choć wiele ich dzieliło – prawie zawsze dochodziło do zbiegu czterech konkretnych cech i okoliczności.
Po pierwsze, większość masowych morderców doświadczyła traumy we wczesnym dzieciństwie oraz przemocy w młodym wieku.
Urazy, takie jak samobójstwo rodziców, wykorzystywanie seksualne, zaniedbanie, przemoc domowa lub poważne zastraszanie, stały się przyczyną problemów ze zdrowiem psychicznym w późniejszym wieku, w tym depresji, lęku, zaburzeń myślenia lub skłonności samobójczych.
Po drugie, praktycznie każdy badany osiągnął możliwy do zidentyfikowania „punkt krytyczny” w tygodniach lub miesiącach poprzedzających strzelaninę.
Wydarzyło się coś, co spowodowało niepohamowany gniew lub przygnębienie. Na przykład zmiana statusu pracy u strzelców w miejscu pracy. Często było to odrzucenie przez grupę lub osobę czy zakończenie związku. Takie kryzysy powodowały wyraźną zmianę w zachowaniu sprawcy i w wielu przypadkach zostały dostrzeżone przez jego otoczenie.
Po trzecie, przyszli sprawcy wcześniej zawsze zbierali informacje na temat innych strzelców.
Szukali potwierdzenia dla własnych motywów w programach informacyjnych, mediach społecznościowych. Badali poczynania poprzedników i na tej podstawie budowli skrypty, czyli konkretne plany działania, które dawały im obietnicę jak największego rozgłosu w chwili śmierci. „Masowe strzelaniny są zaraźliwe społecznie, a strach i fascynacja innych częściowo napędzają motywację do ich popełniania” – napisali autorzy badania. – „Wielu sprawców zradykalizowało się w internecie, szukając potwierdzenia od innych, że ich wola zabójstwa jest uzasadniona.”
Czwarta okoliczność – zapewne najbardziej interesująca dla amerykańskich polityków – to dostęp do broni palnej.
„Według naszych danych w 80 proc. strzelanin szkolnych sprawcy otrzymywali broń od członków rodziny. Strzelcy w miejscu pracy używali pistoletów, które legalnie posiadali. Inni strzelcy publiczni byli bardziej skłonni do nielegalnego ich zdobycia” – napisali autorzy w raporcie. Badacze uważają, że zgromadzone informacje można wykorzystać do opracowania bardziej skutecznych strategii zapobiegania temu, co wielu uznało za „nieuniknione”. Środki bezpieczeństwa, takie jak wykrywacze metalu czy kontrola przeszłości ubiegających się o licencję na zakup broni, to za mało. Zdaniem autorów ważnym elementem prewencji może być utrudnianie potencjalnym sprawcom znalezienia społecznego potwierdzenia dla planowanych działań. Kampanie, takie jak #nonotoriety, pomagają pozbawić sprawców reklamowej karmy. „Nie tylko firmy technologiczne i media, ale wszyscy mamy wpływ na to, w jaki sposób konsumujemy, produkujemy i dystrybuujemy przemoc w mediach społecznościowych. Nie udostępniaj przemocy” – radzą autorzy.
Z analizy wynika też, że zdecydowana większość masowych strzelców z wyprzedzeniem ujawnia swoje plany. „Ludzie, którzy widzą lub wyczuwają, że coś jest nie tak, nie zawsze o tym mówią z powodu braku jasnych protokołów zgłaszania lub strachu przed nadmierną reakcją i nieuzasadnioną stygmatyzacją kogoś jako potencjalnego zagrożenia” – twierdzą autorzy. Ich zdaniem konieczne jest opracowanie systemów identyfikacji osób w kryzysie i sposobów docierania do nich.
Zdjęcia główne: CNN
Tekst: AvdB