Z tych powodów na pewno pokłócicie się w święta. Lepiej odpuście sobie grę w Monopoly i kupcie zapas baterii

O ile nasza rodzina nie przypomina McCallisterów, czyli familii Kevina, który został sam w domu, najpewniej Boże Narodzenie spędzimy właśnie w gronie najbliższych. I choć bardzo ich kochamy i czekamy na te radosne chwile, czasem – jak śpiewał Freddie Mercury – „too much love will kill you”, czyli w pewnym momencie usiłujemy sobie przypomnieć, czy mamy wśród znajomych na fejsie jakiegoś dobrego adwokata, który w razie zbrodni w afekcie wyciągnie nas zza krat.
Rodzinne niesnaski przy choince zdarzają się nader często. I nie mówimy o sytuacjach, w których ktoś ewidentnie chce się bić, czyli rozpoczyna rozmowy na temat wiary, polityki albo tego, czy „a jakiś kawaler to jest?”. Chodzi również o sytuacje, które generują same Święta. W zetknięciu z przeróżnymi charakterami członków naszej rodziny robi się z tego mieszanka wybuchowa.

YouGov, firma zajmująca się badaniem opinii publicznej, przepytała Brytyjczyków, jakie są najczęstsze powody świątecznych rodzinnych przepychanek.
Na pierwszym miejscu znalazła się kłótnia o to, co ma lecieć w telewizorze.
Zapewne team Kevin ściera się teamem Johna McClane ze „Szklanej Pułapki” – znamy to z autopsji. Zazwyczaj nie ma też co liczyć na świąteczny cud w postaci ochotnika do zmywania naczyń, co również jest powodem sporów. Aprobaty – w szczególności współmałżonka – nie wzbudza też przesadzenie z ilością alkoholu przez kogoś z naszych bliskich.

Rodziny, w których są małe dzieci mają jeszcze więcej okazji do rwania włosów z głowy i wywracania oczami. Dobry nastrój od rana mąci zapewne fakt, że dzieciaki w świąteczne poranki budzą się średnio o 1,5 godziny wcześniej niż zwykle.
Ponadto aż 38 proc. rodzin ma problem, bo nie zakupiło baterii do sprezentowanej dziecku zabawki.
Sam ten fakt wystarczy, aby rozpętać awanturę, a do tego dochodzi jeszcze ustalenie, kto pojedzie na stację benzynową, aby kupić upragnione baterie. Co czwarta osoba w takiej sytuacji faktycznie odbywa taką wycieczkę. Natomiast w 1 wypadku na 10 rodzice oszukują, że zabawka jest zepsuta, tylko po to, żeby nie musieć opuszczać domowych pieleszy.
Jeśli nawet nasz prezent nie jest na baterie lub przezornie mamy ich spory zapas, to i tak może nie obejść się bez problemów. Jak ustaliło YouGov, rodzice spędzają średnio około 40 minut na próbie uruchomienia nowo zakupionego gadżetu. Nie ma informacji o tym, w której minucie zaczyna nam na czole pulsować żyłka i drżeć powieka, za to według ankiety w przeważającej większości wypadków taka sytuacja kończy się płaczem dziecka. Dorośli również powinni uważać na to, w co się bawią.
Chociażby planszówki, oprócz dobrej zabawy i emocji, mogą zagwarantować atak furii wśród któregoś z członków rodziny.
Chcielibyśmy na koniec dać wam jakąś złotą radę, ale zdaje się, że niektórych sytuacji nie da się uniknąć. No, chyba że wystrzelimy się na czas Świąt w kosmos – choć i to skończyłoby się kłótnią po powrocie. Uzbrójcie się po prostu w zapas baterii, dobrego wina i całe pokłady cierpliwości i wyrozumiałości. Będzie dobrze!