Źle ustawiona klima, a może pogwizdujący pod nosem kolega? Sprawdzono, co nas najbardziej rozprasza w pracy

Oglądaliście musical „Chicago”? W jednej ze scen więźniarki śpiewają o tym, za co odsiadują karę. Okazuje się, że jedna z nich miała chłopaka imieniem Bernie, który lubił żuć gumę. A właściwie nie żuł jej, ale wciąż robił z niej balony. Dziewczynę to wkurzało, o czym poinformowała swojego chłopaka, uprzedzając, że jeśli zrobi to jeszcze raz, finał może nie być zbyt wesoły… Nie bardzo się przejął i zrobił kolejnego balona. Także ona wystrzeliła dwa strzały ostrzegawcze z strzelby. Oba w jego głowę.
Ta mała opowiastka na początku ma potwierdzić dwie rzeczy.
Po pierwsze – tak, na dłuższą metę do szału mogą nas doprowadzać najdrobniejsze, najbardziej niewinne nawyki innych osób. Po drugie – pod żadnym pozorem nie powinniśmy unicestwiać źródła generującego te wkurzające rozpraszacze.
Nie tylko stracimy pracę, ale i wylądujemy w więzieniu. To o tyle ważny przekaz, że, jak się okazuje, najwyższe miejsca na liście czynników, które najbardziej denerwują nas w pracy, są związane bezpośrednio z naszymi współpracownikami.
Takie są wyniki badania przeprowadzonego na zlecenie amerykańskiej firmy Poly zajmującej się sprzętem biurowym. Wzięło w nim udział ponad 5 tysięcy osób z całego świata – od Stanów Zjednoczonych, przez Niemcy, Francję, Australię czy Japonię.
Warunkiem uczestnictwa było pracowanie co najmniej przez 3 dni w tygodniu w biurze, w środowisku korporacyjnym. A takie oznacza najczęściej open space ze stanowiskami pracy znajdującymi się w niewielkiej odległości od siebie.

Okazuje się, że aż 76 proc. uczestników badania jako główną przeszkadzajkę w pracy wskazało głośne rozmowy współpracowników przez telefon – tym samym trafiły one na pierwsze miejsce rankingu rozpraszaczy. Rozmowy toczone pomiędzy kolegami z pracy zajęły drugie miejsce i zostały wskazane przez 65 proc. respondentów.
Niechlubny prym w rankingu 15 najbardziej rozpraszających nas czynników w biurze wiodą współpracownicy – rozmawiający, jedzący, robiący kawę, grający w gry – a także ich rodziny, w tym szczególnie dzieci oraz zwierzęta.
Jednak czy to tak naprawdę wina innych osób, czy raczej samego „uroku” open space’ów? W końcu trudno sobie wyobrazić, żeby nagle zakazać wszystkim rozmów przez telefon. Wykonywanie i odbieranie telefonów czy rozmowy z innymi zazwyczaj wiążą się w końcu z wypełnianiem naszych obowiązków służbowych. Plus robi to każdy – więc oprócz tego, że jesteśmy skazani na obecność rozpraszających nas czynników, wcześniej czy później sami jesteśmy źródłem czyjegoś rozproszenia. Potwierdzają to wyniki badania – aż 99 proc. jego uczestników przyznało, że nie może się skupić w swoim biurze ze względu na czynniki przedstawione w rankingu. A więc wszyscy mamy ten sam problem.
– Kiedy zastanowimy się nad tym, jak wiele różnych pełnionych funkcji, stylów pracy czy pokoleń jest zazwyczaj skumulowanych na jednej przestrzeni, przestaje dziwić, że właściwie każdy deklaruje, że w jego miejscu pracy jest wiele czynników rozpraszających – mówi Amy Barzdukas, CMO firmy Poly. – Jasne staje się też to, że odpowiednie zasoby technologiczne i rozplanowanie przestrzeni mogłoby choć trochę poprawić tę sytuację – i tego właśnie domagają się pracownicy.

Kto wie, może w niedalekiej przyszłości naszymi współpracownikami zostaną roboty, które nie będą musiały jeść i oddychać, a rozmowy telefoniczne odbywać będą przez jakieś bezgłośne wewnętrzne systemy? Choć czy to rzeczywiście brzmi aż tak fajnie? Chyba nie bardzo, więc doceńmy nasze wkurzające biuro i rozpraszających nas nieustannie kolegów i koleżanki z pracy. I ewentualnie dajmy głośniej muzykę w słuchawkach 😉
Zdjęcie główne: „Podziemny krąg” (1999)
Tekst: KD